Robinho może wznowić karierę. Brazylijczyk odbył pierwsze rozmowy

Getty Images / VI Images / Na zdjęciu: Robinho
Getty Images / VI Images / Na zdjęciu: Robinho

Ponad dwa lata temu Robinho zdecydował się na zakończenie kariery. Wpływ na to miał wyrok za dopuszczenie się zbiorowego gwałtu. Brazylijczyk nie rozstał się jednak z piłką i możliwe jest, że ponownie zobaczymy go na boiskach.

W tym artykule dowiesz się o:

Brazylijski zawodnik został niejako zmuszony do zakończenia kariery. Zrobił to, by chronić swoją rodzinę, która nie miałaby łatwo z mediami. Powodem tego jest wyrok, które Robinho otrzymał w 2013 roku za dopuszczenie się zbiorowego gwałtu.

Piłkarz nie przyznał się do winy, ale nikt we Włoszech nie uwierzył w jego słowa. Ostatecznie został skazany na dziewięć lat więzienia za popełnione przestępstwo. Przez to nie mógł opuścić kraju, bowiem gdyby tak postąpił zostałby deportowany do Włoch i aresztowany.

Upłynęły już dwa lata od momentu, gdy Brazylijczyk zakończył swoją karierę. Mimo to jest już przynajmniej jeden chętny klub na jego zatrudnienie w przypadku, gdyby ten postanowił wrócić do gry w piłkę. Mowa o brazylijskim Portuguesa Santista, którego wiceprezesem jest Emerson Coelho. Ten odbył już rozmowę z Robinho w tym temacie.

- Rozmawialiśmy na temat kontraktu. Za nami powierzchowna rozmowa, w której nie padła oficjalna propozycja, a także jego odpowiedź. Wiem, że ma on spory problem, ale to jego życie. My żyjemy swoim i wierzymy, że uda mu się rozwiązać kłopoty w prawnej części - mówił Coelho cytowany przez brazylijski portal UOL Esporte.

Warto nadmienić, że Robinho wciąż aktywnie gra w piłkę. Ma także okazję uczestniczyć w treningach profesjonalnych klubów w swoim kraju. Jeżeli zdecydowałby się na wznowienie kariery, to nie miałby łatwo z wyborem swojej nowej drużyny. Brasiliense FC występujące w Serie D również chętnie widziałoby go w swoim zespole.

Przeczytaj także:
"Wilki" z najdroższym transferem w historii
Świetne informacje dla Jakuba Kamińskiego

ZOBACZ WIDEO: Nagranie z imprezy Messiego trafiło do sieci. Hit!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty