Sprawa Roberta Lewandowskiego i jego zawieszenia ciągnęła się długimi tygodniami. Wszystko zaczęło się jeszcze przed mundialem. W meczu z Osasuną otrzymał czerwoną kartkę, a po niej skierował w stronę sędziego kilka gestów, które zostały uznane za obraźliwe. Sąd skazał jednak Polaka na trzy mecze zawieszania.
30 grudnia jednak wszystko się odmieniło. Centralny Sąd ds. Spornych zawiesił jego karę, co pozwoliło mu wystąpić w spotkaniu z Espanyolem Barcelona. Można było mieć nadzieję na pozytywne zakończenie sprawy dla FC Barcelony.
W środę 4 grudnia Trybunał Administracyjny ds. Sportu (TAD) podjął decyzję. Podtrzymał on zawieszenie dla Polaka na trzy mecze.
- Akceptujemy decyzję TAD. Zawsze akceptowaliśmy ich orzeczenia. Dali nam tydzień, który wykorzystaliśmy na pójście do zwykłych sądów. Kiedy decyzja była jasna, stosowaliśmy się do niej. Nie zagra z Atletico Madryt. Sankcja wydaje mi się przesadzona, ale mieści się w granicach logiki jeśli ściśle interpretujemy logikę - powiedział Joan Laporta na konferencji prasowej.
Oznacza to, że Polak odpuści hitowe starcie z Atletico Madryt, Realem Betis i Getafe. Na boisko w Primera Division wróci dopiero 29.01 w meczu z Giorną.
Czytaj więcej:
"Papierowy tygrys." W Hiszpanii wrze po meczu Barcelony
Młody napastnik Legii na ławce rezerwowych Romy. Mourinho stawia na Polaków