Kiedy słyszy o nim były trener Legii U-17, przypomina sobie jedną akcję. To coś, co zostało mu w głowie, choć minęły już trzy lata. - Jordan był jeszcze na testach, zagrał w sparingu, w którym zdobył bramkę - opowiada nam Rafał Gębarski. - Piłka po strzale przeszła między nogami obrońcy. Na analizie było widać jak na dłoni, że świadomie wyczekał kroki obrońcy, by piłkę skierować właśnie w ten sposób. To przekonało mnie, że warto zaprosić go do klubu - dodaje trener.
To był 2020 rok. Jordan Majchrzak w wieku 16 lat opuścił rodzinny Śląsk. Po Warcie Zawiercie, dwóch latach w Dąbrowie Górniczej i Rozwoju Katowice, przeszedł do Legii Warszawa. Stamtąd jest wypożyczony do końca sezonu do AS Roma.
Wymowne słowa trenera
- Jordan to bardzo pracowity i skromny chłopak. Wiek, w którym do nas przyszedł, jest dość specyficzny. Przejawia się buntem i nadmierną pewnością siebie. Z Jordanem była tylko jedna sytuacja, kiedy zachował się w ten sposób. Poza nią zawsze cechowała go pokora i chęć nauki - wyjaśnia nam Gębarski. Do tego chwali jego ustawianie się, kontrolę piłki i grę głową. Tym wyróżniał się w Polsce i pewnie zwrócił też uwagę włoskich skautów.
Po pół roku w Rzymie Majchrzak walczy o wielką szansę. Napastnik został powołany do ligowej kadry Romy na ligowy mecz z Bologną (4.01 - rzymianie zwyciężyli 1:0; Majchrzak nie wszedł na boisko).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: show polskiego bramkarza. Zobacz, co zrobił na treningu
18-latek wraz z nowym rokiem zaczął regularne treningi z drużyną seniorów, co oznacza walkę o miejsce w wyjściowej jedenastce na kolejne spotkania włoskiej ligi i pozostałych rozgrywek. To niespodzianka, bo napastnik w tym sezonie wystąpił dopiero w trzech spotkaniach Primavery, czyli rozgrywek drużyn do lat 19.
Tym samym Majchrzak dołączyłby do Nicoli Zalewskiego, który również zabłysnął pod skrzydłami Jose Mourinho. To Portugalczyk dał pomocnikowi zadebiutować i postawił na niego w kolejnych spotkaniach Romy (więcej TUTAJ). Dwa lata młodszy napastnik spróbuje pójść jego śladem. Jeśli oczaruje Portugalczyka, klub będzie bardziej zdeterminowany do wykupu piłkarza z Legii. Mówi się o kwocie między 600-700 tysięcy euro.
Ojciec tłumaczy drogę syna
- Jordan bardzo dużo zawdzięcza rodzinie. Przyjemność pracy z nim polegała też na przyjemności pracy z rodzicami. Byli bardzo dużym wsparciem dla niego i dla mnie w pracy z nim - chwali bliskich zawodnika Gębarski. Napastnik Romy to syn Roberta Majchrzaka, byłego zawodnika m.in. Rakowa Częstochowa i berlińskiego Dynama.
W rozmowie z WP SportoweFakty ojciec piłkarza mówi o kontynuowaniu rodzinnych tradycji piłkarskich i treningach pod okiem Mourinho.
Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Rozpoczęcie roku w pierwszym zespole Romy było dużym zaskoczeniem dla rodziny?
Robert Majchrzak, trener MKS Myszków: Wiemy, że współpraca między drużyną Primavery a pierwszym zespołem jest na wysokim poziomie. Jordan już wcześniej był na treningu z seniorami. Regularnie młodzi zawodnicy przychodzą na ich zajęcia. Nie było to dla nas zaskoczenie. To dodatkowa okazja, by pokazać się z jak najlepszej strony. Cieszę się, że syn spełnia swoje marzenia i ma możliwość trenowania z tak znakomitym trenerem i wśród tak dobrych zawodników. Kibicujemy mu całą rodziną.
Czy miłość do piłki odziedziczył w genach?
Jordan kontynuuje rodzinną tradycję. Dziadek i ja też graliśmy w piłkę. Ma wielki zapał do sportu. Na profesjonalnym poziomie potrzebna jest wytrwałość i samozaparcie. Nie brakuje tego Jordanowi. Do tego ma talent, który uzupełnia się z zapałem do pracy.
Co od zawsze wyróżniało Jordana?
Inteligencja piłkarska. Uważam, że z tym trzeba się urodzić i bardzo trudno ją wypracować. A widać ją było od początku. Do tego od zawsze był pracowity, szybko przyswaja nowe rzeczy i jest odporny na stres. Potrafi się wyciszyć i robić swoje. Potrafił to przełożyć na boisko. Jest na dobrej drodze, by być skutecznym napastnikiem. Nie tylko strzela, ale też pracuje dla drużyny.
Czy pan, jako były obrońca i defensywny pomocnik, często wymienia się wskazówkami z synem, napastnikiem?
Dużo rozmawiamy o piłce, ale Jordan najwięcej wyciąga z treningów. Podpatruje innych, analizuje, a wskazówki i wymiana zdań po drodze też mają pewnie wpływ. Ale większości rzeczy musi się nauczyć sam. Podpowiedzi są przydatne, ale najwięcej można nauczyć się z doświadczenia.
Czy wyjazd do Warszawy w wieku 16 lat to była trudna decyzja?
Do tamtej pory Jordan był codziennie w domu, dowoziliśmy go do szkoły i na treningi. Decyzja o przenosinach do Warszawy nie była łatwa. Jordan bardzo chciał wyjechać, co było dla nas kluczowe. Jest odważny, nie boi się wyzwań i nowych rzeczy. Wspieraliśmy go w tym. Zresztą Warszawa nie jest odległym miastem i często się widzieliśmy.
Czy okazało się to dobrym przetarciem przed wypożyczeniem do Romy?
W Warszawie przekonał się, jak wygląda życie poza domem rodzinnym. Ale Rzym nie był dużym szokiem. Chce uczyć się języka i to robi. Wie, po co tam pojechał. Oby był w tym wytrwały, jak do tej pory. Będzie dążył do tego, by być coraz lepszym. Bez pracy każdy talent zniknie. Robert Lewandowski to dobry przykład tytanicznej pracy. Jordan jest tego świadomy. Ma swoich idoli, ale pisze własną historię.
Jak spędziliście święta?
W domu. Jordan przyjechał do nas w sobotę, na wigilię, a dzień później wrócił do Rzymu. Wcześniej nieco dłużej był w Polsce. Sami też go odwiedzamy. Byliśmy na jego debiucie w Primaverze z Interem, a potem na starciu z Juventusem. Kiedy tylko mamy czas i pozwala nam na to sytuacja zawodowa, to staramy się go odwiedzać.
rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Milik bohaterem! Polak uratował beznadziejny Juventus