Słowo przeciwko słowu. Niewyjaśnione sytuacje po kadencji Czesława Michniewicza

Getty Images / Hector Vivas - FIFA/FIFA / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz.
Getty Images / Hector Vivas - FIFA/FIFA / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz.

Po powrocie z Kataru Czesław Michniewicz udzielił wielu wywiadów. Z każdą kolejną rozmową wypadał coraz gorzej. Zaprzeczał sam sobie i relacjom ludzi, z którymi pracował.

Używając terminologii kryminalnej, Czesław Michniewicz pogubił się w zeznaniach po powrocie z mistrzostw świata. Nie ustalił wspólnej wersji nie tylko z prezesem Cezarym Kuleszą, ale i z samym sobą. Udzielał wywiadów - w formie telewizyjnej, radiowej i pisanej, ale z każdą kolejną rozmową wypadał coraz gorzej. Zaprzeczał sam sobie. Niepotrzebnie brnął w ślepy zaułek. I okazało się, że wyjścia z tej sytuacji nie ma.

Krzysztof Stanowski powiedział w "Hejt Parku", że Michniewicz jechał na czwartkowe spotkanie z prezesem Kuleszą przekonany, że jego kontrakt zostanie przedłużony. Kompletnie nie spodziewał się zwolnienia, a przecież wskazywały na to wszystkie znaki na niebie i ziemi. Musiał być więc mocno zaskoczony takim obrotem spraw.

Michniewicz próbował gasić pożar benzyną. I nic dziwnego, że nie ugasił, a z każdym kolejnym wywiadem jedynie potęgował negatywne nastawienie władz związku względem jego osoby.

Zaczęło się po słynnej już rozmowie Michniewicza z dziennikarzami po meczu z Meksykiem, gdy padały hasła o "zamienianiu wody w wino". - Myślicie, że jest trener, który w trzy dni nauczy kogoś albo oduczy grać w piłkę. Nie ma takiej możliwości. Nie zamieniam wody w wino, chociaż tutaj by się przydało. To bym was poczęstował - tak powiedział podczas treningu po spotkaniu z Meksykiem. Na kolejnej konferencji zarzucił dziennikarzom manipulację.

Już wtedy dało się wyczuć, że coś jest nie tak. Szczególnie, że na najbliższej konferencji prasowej Michniewicz nie próbował załagodzić sytuacji, tylko przerzucał winę na dziennikarzy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ale trafił! Komentator oszalał po tym golu

Klauzula jest czy nie ma?

Wiemy już, że Michniewicz nie pozostanie selekcjonerem i 31 grudnia jego praca w PZPN się zakończy.

Dochodzimy do kolejnej niewyjaśnionej sytuacji. Czy w kontrakcie była klauzula pozwalająca przedłużyć kontrakt, o której można było przeczytać na stronie "Łączy nas piłka", ale związek z niej nie skorzystał czy nie było, o czym mówił Michniewicz w studiu TVP Sport podczas wywiadu z Jackiem Kurowskim.

- Mój kontrakt obowiązuje do 31 grudnia i tyle. Pan wie tyle, co ja. Prezes może go przedłużyć, decyzja należy do niego. Nie było żadnej klauzuli - mówił Michniewicz.

- Była klauzula. Pozwalała nam przedłużyć umowę na takich samych warunkach jak dotychczasowe - powiedział prezes Kulesza w rozmowie z Interią.

Jedno jest pewne. Nie istniał zapis automatycznie przedłużający umowę po wyjściu Polski z grupy na mundialu.

Na zdjęciu: Czesław Michniewicz.
Na zdjęciu: Czesław Michniewicz.

Asystent biegał po pokojach?

W ostatnich dniach zrobiła się napięta atmosfera pomiędzy Michniewiczem i Jakubem Kwiatkowskim (team managerem kadry i rzecznikiem prasowym). Podczas spotkania selekcjonera z zarządem na jaw wyszły nowe fakty.

- O wpół do trzeciej nad ranem w Katarze po meczu Argentyna - Polska doszło do wezwania przez Czesława Michniewicza liderów drużyny. Miałem wrażenie, że kapitan zespołu Robert Lewandowski był zażenowany tą sytuacją" - tak miał zdradzić Kwiatkowski na zarządzie PZPN według relacji Romana Kołtonia opublikowanej w Interii.

- Wróciliśmy do hotelu o 1.53. Zjedliśmy kolację, cieszyliśmy się wspólnie, przetrawiliśmy mecz z Argentyną. Nie było żadnego spotkania z żadnym piłkarzem. Było dużo żartów, dużo śmiechu. Był też zaczepiony temat premiera. Rozmawialiśmy o tym na spokojnie. W wywiadzie Robert Lewandowski i Grzegorz Krychowiak powiedzieli pod nazwiskiem, a dzisiaj cytuje się anonimowe źródła. Żaden asystent nie chodził po pokojach i nie zbierał kont - twierdził Michniewicz w rozmowie z "RMF FM".

Z kolei cytowany przez Krzysztofa Stanowskiego asystent Kamil Potrykus zaprzeczył oskarżeniom.

I znów: Michniewicz twierdzi, że nie było żadnych konfliktów wewnątrz zespołu, a z Kwiatkowskim łączą go dobre relacje. - Kuba przestawił swoją wersję, rozmawiałem z nim potem. Nie ma żadnej złej krwi między nami - powiedział.

Czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy? Na razie mamy do czynienia z klasycznym słowem przeciwko słowu.

Na zdjęciu: Jakub Kwiatkowski (z lewej) i Czesław Michniewicz.
Na zdjęciu: Jakub Kwiatkowski (z lewej) i Czesław Michniewicz.

Premia była dzielona?

Nie byłoby całego zamieszania, gdyby nie absurdalny pomysł premiera Mateusza Morawieckiego, który obiecał reprezentacji potężną i kompletnie nieuzasadnioną premię za wyjście z grupy na mundialu.

I zaczęło się. Michniewicz mówił w TVP Sport, że nikt nie dzielił wirtualnych pieniędzy podczas mundialu. Według niego doszło jedynie do procentowego podzielenia premii na wszystkich członków kadry, z wyłączeniem selekcjonera i jego asystenta, którzy mieli zrzec się jakichkolwiek pieniędzy.

Ale już Tomasz Włodarczyk z portalu "Meczyki.pl" przekonuje, że cała premia, wszystkie pieniądze były podzielone co do złotówki.

Tu pojawia się pewna nieścisłość, bo kilka godzin przed wizytą w TVP Michniewicz rozmawiał z Bogdanem Rymanowskim w radiu ZET i tam padły inne słowa. - Była mowa o konkretnych kwotach dla mnie i mojego asystenta. My tych premii nie chcieliśmy w ogóle. Nie chcieliśmy w tym uczestniczyć. Nie chciałem ani ja, ani mój asystent brać udziału w podziale premii. Uważaliśmy, że pieniądze powinni dostać zawodnicy według jakiegoś określonego klucza, nie chciałbym tu opowiadać o szczegółach. Chciałbym, żeby dostało je 65 osób, które tworzyły ten sztab i nam pomagały - mówił.

***

Niewykluczone, że w najbliższym czasie światło dzienne ujrzą nowe, nieznane wcześniej fakty. Niemniej, Michniewicz został zwolniony i na wiosnę nie poprowadzi już reprezentacji. Nie odchodzi z powodu wyników, bo te były niezłe. Postawione przed nim cele zrealizował. Nie odchodzi też z powodu słabego stylu gry, choć było o to sporo zastrzeżeń na przestrzeni ostatnich miesięcy. Atmosfera wewnątrz drużyny zrobiła się na tyle toksyczna, z winy Michniewicza, że nie było możliwości dalszej współpracy.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

CZYTAJ TAKŻE:
Co on narobił?! Pudło Krychowiaka w pierwszym meczu po mundialu
Zwrot akcji w sprawie Jose Mourinho. Przejmie wielką reprezentację?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty