Michniewicz i Kulesza. Sukces i kara?

Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Cezary Kulesza (z lewej) i Czesław Michniewicz
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Cezary Kulesza (z lewej) i Czesław Michniewicz

"Should I stay or should I go?" - śpiewał w swoim hicie zespół The Clash. Czy takie same rozterki towarzyszą Czesławowi Michniewiczowi? Wątpliwe, ale wszystko wskazuje na to, że decyzję o jego być albo nie być w reprezentacji Polski podejmą inni.

W XXI wieku biało-czerwoni grali na ośmiu wielkich imprezach. Z grupy udawało się im wyjść dwukrotnie, a w czterech przypadkach słabiutki występ na boisku kosztował głowę selekcjonera. Za każdym razem było to jednak związane z tym, że Polska kończyła swój udział w wielkich imprezach po zaledwie trzech meczach fazy grupowej.

Czas na zmiany

Pożegnania z selekcjonerami odbywały się na różne sposoby. Pierwszym w XXI wieku był Jerzy Engel, którego drużyna przełamała wieloletnią klątwę i wywalczyła awans na międzynarodową imprezę. Azjatycki turniej, chociaż jechaliśmy na niego w poczuciu własnej siły, nie przyniósł nam pozytywnych emocji. Rozczarowanie było ogromne, a zderzenie z piłkarskimi realiami bolesne, szczególnie dla wspomnianego selekcjonera.

Do dzisiaj zresztą trwają dyskusje czy decyzja podjęta w przepastnych gabinetach Polskiego Związku Piłki Nożnej była słuszna. - Założenia nie zostały zrealizowane, a za to odpowiedzialny jest trener. Jedynym powodem było niewykonanie planu minimum, jakim było wyjście z grupy - uzasadniał ówczesny prezes federacji, Michał Listkiewicz.

ZOBACZ WIDEO: Zła atmosfera po powrocie piłkarzy do Polski. "To jest słabe"

Nieco inne spojrzenie na wszystko miał sam Engel, który wprost odniósł się do wiedzy i kwalifikacji decydujących o jego przyszłości. - Kilka osób z Wydziału Szkolenia PZPN było niekompetentnych. To przykre, kto ocenia pracę selekcjonera i od kogo ta decyzja zależy - wyznał.

Czy więc się pospieszono? Z punktu widzenia nieudanych już na samym starcie eliminacji do Euro 2004, które w fotelu selekcjonera zaczął Zbigniew Boniek, nie można mieć większych wątpliwości. Szczególnie, że awans wywalczył nie tylko jego poprzednik, ale także następca, a więc Paweł Janas.

Niemowa i mentor

Były znakomity reprezentant kraju zapewnił nam bilety na mundial w Niemczech, jednak im bliżej imprezy tym coraz bardziej się gubił. Dziwne decyzje selekcyjne, o których krążą legendy, zmiana ustawienia, które dało nam sukces w eliminacjach to tylko wierzchołek góry lodowej.

Już na samym turnieju Janas był bowiem w stanie wysłać na konferencję prasową kucharza, byle tylko nie musieć konfrontować się z mediami. Finał tego był równie żałosny jak występ reprezentacji. Różnica polegała na tym, że piłkarze na boisku swój mecz o honor wygrali, podczas gdy selekcjoner z posadą się pożegnał.

Niezbyt komunikatywnego i skrytego trenera zamieniliśmy na takiego, który wybitnie lubił rozmawiać, ale także pouczać. Leo Beenhakker wniósł niewątpliwą jakość do polskiej piłki i dał nam historyczny, bo pierwszy awans na mistrzostwa Europy, jednak im dalej w las, tym coraz więcej było w nim pychy i pogardy względem wszystkiego co związane z naszym futbolem.

- Nie chcę żeby ktoś się teraz obrażał, ale trzeba być realistą. Polska piłka została bardzo z tyłu - komentował podczas jednej z prasowych konferencji, na których ścierał się z dziennikarzami.

Stylu pod koniec jego kadencji brakowało wszystkim, jednak nikt sobie nie zasłużył na zwolnienie w takim anturażu jak Beenhakker, którego Grzegorz Lato pożegnał przed telewizyjnymi kamerami po blamażu w Lublanie.

Leo Beenhakker został zwolniony w telewizyjnym wywiadzie
Leo Beenhakker został zwolniony w telewizyjnym wywiadzie

Czas na porażkę i czas na awans

Kolejne lata można śmiało uznać za zmarnowane z perspektywy polskiej piłki. Franciszek Smuda mimo tego, że dostał mnóstwo czasu na przygotowania do Euro 2012, których byliśmy współgospodarzem, zawiódł na całej linii.

Biało-Czerwoni nie zdołali wyjść z najłatwiejszej grupy na turnieju, a jedyne czym selekcjoner się w tym czasie wsławił były dziwaczne wypowiedzi i przygarnięcie do zespół kolejnych "farbowanych lisów".

Efektem było oczywiście jego pożegnanie po mistrzostwach Europy. Podobny los spotkał zresztą Waldemara Fornalika, który z kretesem poległ w eliminacjach do mundialu w Brazylii.

W 2016 roku Adam Nawałka zrobił to, czego w XXI wieku nie udało się żadnemu z jego poprzedników - wyszedł z grupy na dużej imprezie i otarł się o strefę medalową. Polska piłka - tak się wtedy wydawało - znajdowała się w rozkwicie. Wysoka pozycja w rankingu FIFA, wielomilionowe transfery naszych piłkarzy.

Nic więc dziwnego, że Nawałka poprowadził kadrę także w eliminacjach mistrzostw świata i raz jeszcze udało mu się wywalczyć awans. W Rosji tak dobrze już jednak nie było i po turnieju selekcjoner, a także prezes Boniek oświadczyli, że formuła współpracy się wyczerpała i czas otworzyć nowy rozdział.

Epizody Jerzego Brzęczka i Paulo Sousy nie zapiszą się jednak złotymi zgłoskami na kartach naszej piłki. Pierwszy wywalczył awans na Euro 2020 i zapewne, gdyby nie pandemia, mógłby poprowadzić reprezentację w finałach. Turniej został jednak przełożony o rok i jak się okazało, był to czas niezbędny do tego, by ówczesnemu prezesowi PZPN narodził się w głowie pomysł o zmianie opiekuna kadry tuż przed samymi finałami.

Efekt był taki, że na Euro 2020 i tak nic nie ugraliśmy, a zatrudniony przez Bońka Paulo Sousa czmychnął z Polski tuż przed barażami o mundial w Katarze, które zresztą zafundował na własne życzenie dziwnymi decyzjami personalnymi podjętymi przed domowym meczem z Węgrami.

Kara mimo sukcesu?

No i w końcu historia najnowsza, a więc Czesław Michniewicz. Trener, który otrzymał konkretne zadanie do wykonania i się z niego wywiązał. Najpierw wygrał baraże, a potem - już w trakcie samego mundialu - wyszedł z grupy, zapewniając nam pierwszy mecz 1/8 finału na mistrzostwach świata od 1986 roku.

Na pierwszy rzut oka, nie powinno być żadnych podstaw do tego, by go zmieniać, ale Cezary Kulesza musi sobie zadać na dniach kluczowe, być może najważniejsze dla polskiej piłki w kontekście najbliższych lat pytania.

Czy Michniewicz to osoba, która powinna sprawować pieczę nad procesem transformacji, który czeka nasz narodowy zespół? Czy jest to trener, który zapewni nie tylko sukces, ale również porwie tłumy? Czy jest to osoba, której ciężar przeszłości nie będzie wracał niczym bumerang i będzie w stanie utrzymywać ciśnienie podczas spotkań z mediami?

Ile z tych punktów prezes PZPN jest w stanie obecnie odhaczyć jako pozytywy po stronie aktualnego selekcjonera? Z najświeższych sygnałów wynika, że niewiele. A chociaż sam Michniewicz zrobił to, czego od niego wymagano, to przy okazji udało mu się podpaść w zbyt wielu aspektach, by współpraca z nim mogła być kontynuowana na zasadach zaufania i współpracy. Nie łudźmy się, nadchodzi wiatr zmian.

Grzegorz Garbacik, WP SportoweFakty

Czytaj również -> Kulesza: Decyzja będzie kontrowersyjna

Źródło artykułu: WP SportoweFakty