Union Berlin jest rewelacją Bundesligi. Podopieczni Ursa Fischera po 10 spotkaniach zgromadzili 23 punkty w ligowej tabeli i sensacyjnie prowadzą. Niestety wszystkiemu tylko z boku przygląda się Tymoteusz Puchacz. Polak wrócił latem z wypożyczenia z Trabzonsporu i w rozgrywkach ligowych nie znajdował się na boisku nawet przez minutę.
Puchacz otrzymał tylko szansę w spotkaniu Ligi Europy przeciwko Sportingowi Braga. Urs Fischer zdecydował się na niego postawić również w ostatnim pojedynku z Heidenheim w Pucharze Niemiec. Na szczęście lewy wahadłowy wykorzystał szansę. Strzelił ładnego gola i pokazał, że może być przydatny dla drużyny. Pytanie tylko, czy to coś zmieni w szerszej perspektywie.
- Tymoteusz Puchacz zrobił wszystko, co mógł, by pokazać się z dobrej strony w Pucharze Niemiec. Strzelił gola, zagrał całkiem nieźle. Wysłał sygnał do trenera Ursa Fischera. Natomiast w Unionie jest jasna hierarchia wśród wahadłowych. Jest ich czterech, a Tymek jest czwarty w kolejce do składu. Nie pozostaje mu nic innego, jak walczyć na treningach o miejsce w wyjściowej jedenastce - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Tomasz Urban, komentator Viaplay.
ZOBACZ WIDEO: Kiwior sprzedany do Milanu? "Dostałem jasną odpowiedź w tej sprawie"
- Na jego nieszczęście wszyscy wahadłowi są w dobrej formie. Znakomity sezon rozgrywa Julian Reyerson, który jest obsadzany zarówno na lewej, jak i prawej stronie. Dobrze by było gdyby Puchacz chociaż zadebiutował w Bundeslidze i złapał pojedyncze minuty - dodaje Urban.
Puchacz ma pod górkę w Unionie już od samego początku pobytu w tym klubie. Polak nie grał w Bundeslidze także w poprzednim sezonie. Zimą został wypożyczony do Trabzonsporu, gdzie sytuacja nie wyglądała wybitnie, ale zdecydowanie lepiej niż w Niemczech. Jak podkreśla Tomasz Urban, nie było takiej możliwości, by 23-latek mógł przenieść się do innego zespołu także w letnim okienku transferowym.
- Oczywiście była dyskusja w Polsce o tym, że Fischer nie chce korzystać z Puchacza, ale też nie pozwala mu odejść. Sytuacja jest dość prosta. Na finiszu okna transferowego nie udał się jeden transfer, więc nie wypuszczono Tymka do innego klubu, bo Union zostałby z trzema wahadłowymi na trzy pozycje. To byłoby wielkie ryzyko, bo przecież Union gra praktycznie co trzy dni i któryś z zawodników mógłby złapać kontuzję - podkreśla Urban.
Tymoteusz Puchacz został powołany przez Czesława Michniewicza do szerokiej kadry na mundial. Zestawienie podane przez selekcjonera zawiera jednak aż 47 nazwisk, zatem 21 piłkarzy zostanie wykreślonych tuż przed mistrzostwami świata. Wiele wskazuje na to, że wśród nich może być piłkarz Unionu Berlin.
- Wiemy, że jak piłkarz nie jest w rytmie meczowym, to trudno liczyć, że wspomoże reprezentację. Trzeba stawiać na zawodników, którzy grają w klubach. Nie chcę doradzać trenerowi czy podejmować za niego jakiekolwiek wybory. Myślę, że trzeba selekcjonera rozliczać z wyników, a nie powołań. Jeśli byśmy grali na wahadła, to być może Tymek byłby przydatny dla kadry, ale pamiętajmy, że zagrał tylko w dwóch meczach w tym sezonie. Na ten moment mało, by być wystarczająco przygotowanym do gry na mundialu - kończy Urban.
Następne spotkanie Union Berlin rozegra w niedzielę, 23 października o godz. 15:30. Rywalem lidera Bundesligi będzie Vfl Bochum.
Czytaj także:
Oni są przyszłością reprezentacji Polski. Selekcjoner już zaciera ręce