Anna Woźniak: W spotkaniu z Podbeskidziem w opinii wielu obserwatorów strzeliłeś bramkę przecudnej urody, która dała KSZO trzy punkty.
Piotr Wtorek: Nie przesadzajmy, że była taka cudowna. Ładna bramka. Przyjąłem piłkę przed szesnastym metrem i uderzyłem po drugim przyjęciu. Futbolówka wpadła do siatki. Cieszę się, że trafiłem z dystansu i najważniejsze, że ten gol dał nam komplet punktów.
Była to już końcówka spotkania, więc radość chyba tym większa?
- Rzeczywiście, była to już prawie 90. minuta, dlatego tym bardziej wszyscy bardzo się cieszyliśmy. Udało nam się dowieźć ten korzystny rezultat do końca meczu i dopisaliśmy do swojego konta cenne trzy oczka.
W spotkaniu z GKP Gorzów Wlkp. też próbowałeś takiego strzału.
- W meczu z GKP akurat uderzyłem w środek. Przyjąłem piłkę i od razu musiałem strzelać, bo podbiegali już do mnie obrońcy drużyny z Gorzowa Wlkp. Szkoda, bo też mogła to być ładna bramka. Natomiast w spotkaniu z Podbeskidziem miałem więcej miejsca, co zaowocowało tym, ze piłka wpadła do bramki rywala.
Czujesz się bohaterem spotkania?
- Absolutnie nie. Uważam, że cała drużyna zasłużyła na pochwały, bo dokonaliśmy tego wszyscy razem, tworząc zgrany zespół. Zdobyliśmy punkty, choć to drużyna Podbeskidzia Grala lepiej, bo stworzyła więcej sytuacji. Jednak to nam się udało wygrać i z tego się bardzo cieszymy.
Do spotkania z KSZO drużyna Podbeskidzia z beniaminkami grała na remis. Do tej 85. minuty tradycji stawało się zadość...
- W Bielsku-Białej był duży nacisk na to, żeby drużyna Podbeskidzia ten mecz wygrała i chyba to ich sparaliżowało. My jechaliśmy tam po jakąś niespodziankę i udało nam się wywieźć z trudnego terenu komplet punktów.
KSZO ma już na koncie pierwsze wyjazdowe zwycięstwo.
- Dokładnie tak. Z tego też bardzo się cieszę, tym bardziej, że moja bramka dała nam to cenne zwycięstwo. Walczymy dalej i zobaczymy co teraz będzie z Flotą w sobotę. Oby było tak samo dobrze jak w Bielsku-Białej.
Po przyjściu do KSZO rozegrałeś kilka spotkań i potem pechowo złapałeś kontuzję, która na dłuższy czas wyeliminowała cię z gry.
- Niestety przez miesiąc nic nie robiłem, tylko odwiedzałem siłownię. Nie mogłem wybiegać na boisko, bo ta noga cały czas bolała. Na szczęście już wszystko jest wyleczone i w jak najlepszym porządku. Siłę do biegania mam, teraz trzeba się jeszcze na dobre zgrać z kolegami.
Trzy mecze to niewiele, bo tyle dane ci było zagrać przed urazem.
- Zgadza się, dlatego mam takie dziwne wrażenie jakbym był tutaj nowy (śmiech). Potrzeba trochę czasu, żeby się z powrotem zgrać z zespołem, jednak myślę, że w każdym kolejnym meczu będzie już coraz lepiej. Bardzo chciałbym, żeby tak właśnie było i żeby gra układała się dobrze.
Kariera piłkarska musi mieć ten element kontuzji?
- Kariera to chyba w moim przypadku zbyt duże słowo, ale przygoda owszem (śmiech). W zasadzie to dotąd nigdy tak długiej przerwy w grze nie miałem. Oczywiście zdarzały się urazy, ale nie takie, które wykluczyłyby mnie aż na miesiąc z treningu z pełnym obciążeniem. Jednak teraz już to wszystko za mną, choć przyznam, że jak usłyszałem, że mam naderwany mięsień, to się przestraszyłem.
Czym zajmuje się piłkarz podczas kontuzji?
- Siłownia jest stałym miejscem treningu. Przychodzi się też na treningi i podpatruje kolegów, zazdroszcząc, że samemu nie biega się po boisku (śmiech). Można powiedzieć, że piłkarz wtedy zajmuje się podglądaniem innych, żeby nie stracić tego wszystkiego, co wcześniej zostało wypracowane.
Prawie jak trener?
- Dokładnie, prawie jak trener (śmiech).
Przed KSZO teraz spotkanie z Flotą. Jakie panuje nastawienie w drużynie?
- Będziemy chcieli za wszelka cenę wygrać mecz u siebie. Zobaczymy jak to wszystko się poukłada, bo koledzy narzekają na drobne urazy i dopiero wyjaśni się, kto będzie mógł zagrać w sobotę. Nie ulega wątpliwości, że będziemy walczyć o trzy punkty.