3 mecze, 15 bramek strzelonych, 1 stracona i pewna pozycja lidera Bundesligi. Powiedzieć, że Bayern Monachium dobrze wszedł w sezon, to jak nic nie powiedzieć.
"Teraz wszyscy są szczęśliwi. Transfer Lewandowskiego był wyzwoleniem dla Bayernu" - brzmiał jeden z ostatnich nagłówków w "Bildzie".
Czy rzeczywiście Bayern potrzebował "uwolnić się" od polskiego napastnika?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol. Zobacz, skąd oddał strzał
Wyjście z cienia
W zeszłym sezonie nie było wątpliwości, kto jest numerem 1 w Monachium. Robert Lewandowski zdobył w Bundeslidze dla Bayernu 35 bramek, podczas gdy drugi w tej klasyfikacji, Serge Gnabry, zaledwie 14. Poza tą dwójką nikt więcej nie przekroczył bariery 10 trafień.
- Nie powiedziałbym, że Bayern czy Nagelsmann cieszą się z odejścia Roberta Lewandowskiego. To wciąż najlepszy napastnik na świecie. Strzelił mnóstwo bramek dla klubu i pomógł mu wygrać wszystko co było możliwe. Oczywiście także Robert miał wiele profitów ze swojego pobytu w Monachium. Wielu ekspertów miało też wątpliwości, czy Bayern byłby bez niego równie groźny. Jeśli jednak spojrzysz na kilka pierwszych meczów sezonu, zobaczysz, że każdy zawodnik jest do zastąpienia. Żadna drużyna nie zdobyła tylu goli, co Bayern w pierwszych trzech meczach sezonu. 15 goli, nowy rekord Bundesligi - mówi w rozmowie z naszym serwisem Philipp Kessler, odpowiedzialny za Bayern Monachium w serwisie tz.de.
Faktycznie, w obecnym sezonie siła ofensywna Bawarczyków może imponować. Co równie istotne, sytuacja wygląda zgoła odmiennie niż przed rokiem. Gole strzelane przez Bayern rozkładają się bowiem na cały zespół. W pierwszych trzech kolejkach do siatki rywali trafiało już 9 różnych graczy.
- Piłkarze Monachium dostali szansę na wyjście z cienia Lewego. I jak dotąd tak właśnie jest. W tej chwili są oni trudni do kontrolowania przez przeciwników, co można było zobaczyć w pierwszych kilku grach. Bayern ma wielu szybkich ofensywnych graczy na froncie, często zmieniają swoje pozycje. W tym nowym systemie Nagelsmanna mają więcej swobody, co w tej chwili bardzo im odpowiada - zwraca uwagę Kessler.
- Jak widziałem, Robert również strzelił dwa gole w ostatniej kolejce w LaLiga. Więc wszyscy są teraz szczęśliwi - dodaje.
Bez zastępstwa
Póki co jednak to wciąż "tylko" mecze ligowe. Do tego dotychczasowi rywale Bayernu (Eintracht, Wolfsburg oraz Bochum), nie imponują formą. Pytanie, czy maszyna stworzona przez Nagelsmanna będzie działać na równie wysokich obrotach, gdy dojdzie do kluczowych rozstrzygnięć w Lidze Mistrzów.
- Szczerze mówiąc jestem pewien, o czym także wspominał Thomas Mueller, że będą mecze, w których ludzie będą zwracać uwagę, że Bayernowi brakuje prawdziwego napastnika, takiego jak Lewandowski - twierdzi Kessler.
- Myślę, że Julian Nagelsmann nie byłby zdenerwowany, gdyby dostał nową prawdziwą "9". Ale w tym roku rynek na tej pozycji jest naprawdę trudny. Dlatego zdecydowano, że Bayern wejdzie w sezon grając bez zmiennika Lewandowskiego 1:1, grając z Mane i innymi ofensywnymi graczami z przodu. Mogą również rozwijać Mathysa Tela, który jest jednym z najbardziej utalentowanych napastników na świecie - mówi ekspert.
Na ten moment to wciąż melodia przyszłości, a w Bayernie cieszą się chwilą. Dziś to wspomniany Sadio Mane jest numerem 1 w klubie i póki drużyna wygrywa, nikt nie będzie płakał za Polakiem.
- W tej chwili nikt w Monachium nie żałuje, że Lewandowski opuścił Bayern. To było jego życzenie. Nie było innej opcji niż pozwolić mu dołączyć do FC Barcelony. Bayern dostał za niego opłatę w wysokości 45 mln euro. Była więc to sytuacja win-win dla Roberta, Barcy i Bayernu - podsumowuje Kessler.
Bartłomiej Bukowski,
WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Jaka przyszłość czeka FC Barcelonę? "To skomplikowane"
- Co za życzenia Anny Lewandowskiej dla męża. "Sprawiasz, że..."