Całkiem niedawno Gerard Romero podawał, że FC Barcelona może zapłacić za Bernardo Silvy około 55 milionów euro. Wtedy można było stwierdzić, że jest to swego rodzaju promocja. Przecież mówimy o jednej z gwiazd Manchesteru City i całej Premier League. Od tego momentu wydawało się, że sprawa transferu idzie do przodu.
Moment kulminacyjny wszelkich domysłów miał miejsce po sobotnim meczu "Obywateli" z Bournemouth. Wtedy zawodnik dodał post na swoim koncie na Instagramie, z którego wiele osób wnioskowało, że jest to pożegnanie z angielskim klubem.
Wśród kibiców Barcelony zapanowała euforia, ale obecnie te nastroje są trochę studzone. Bowiem z informacji podanych przez "The Athletic" wynika, że mistrz Anglii oczekuje za swojego zawodnika aż 100 milionów euro. A jest to raczej kwota, której Katalończycy nie zapłacą.
Przecież wydali już w tym okienku 150 milionów euro na nowe nabytki i na dodatek mieli problemy z zarejestrowaniem ich do rozgrywek ligowych. Zatem kwota podawana przez brytyjskie media wydaje się niemożliwa do zapłacenia. Jednak oczywiście nie wiemy, co jeszcze mogą "wyczarować" Joan Laporta i Mateu Alemany.
Oba zainteresowane kluby zupełnie inaczej rozpoczęły nowy sezon. Manchester City po dwóch kolejkach ma komplet punktów, a Barcelona na inaugurację rozczarowująco zremisowała z Rayo Vallecano. Następne spotkania z udziałem tych zespołów odbędą się oczywiście już w najbliższy weekend.
Czytaj też:
Pięciu kandydatów do gry w Barcelonie
Arkadiusz Milik w ogniu krytyki. "Męka, katastrofa"
ZOBACZ WIDEO: Co za technika! Lewandowski bawi się z piłką na treningu