Trzeba się teraz jak najszybciej podnieść - komentarze po meczu KSZO Ostrowiec - GKP Gorzów Wielkopolski

Zawodnicy KSZO po raz pierwszy w obecnych rozgrywkach Unibet I ligi schodzili z własnej murawy pokonani. Pogromcą pomarańczowo-czarnych okazali się podopieczni byłego szkoleniowca KSZO - Adama Topolskiego - którzy grając w osłabieniu wywieźli z Ostrowca Świętokrzyskiego cenne trzy punkty.

Robert Kasperczyk (trener KSZO): Do momentu kiedy nie zszedł Kaczorowski i oba zespoły grały w tej samej liczbie zawodników prezentowaliśmy się zdecydowanie lepiej. Ten moment zaważył na meczu bardzo negatywnie. Tak naprawdę to nie wiem dlaczego tak się stało - będziemy to analizować i rozmawiać na ten temat. Zamiast pokazać taką sportową złość, szybciej operować piłką mając jednego zawodnika więcej, to oddaliśmy pole gry gościom, wkradła się w nasze poczynania jakaś nonszalancja. Po analizie wydaje mi się, że dostaliśmy troszkę przypadkowa bramkę. Później zespół gorzowski kierowany przez Jakosza i Wojciechowskiego na prawdę dobrze się bronił i ciężko było cokolwiek zrobić grając ciągle w ataku pozycyjnym. Nie będziemy płakać, bo za trzy dni gramy kolejny mecz, a za tydzień następny u siebie z Flotą, wiec trzeba się szybko pozbierać i wyciągnąć wnioski. Do tego nabrać przekonania, ze ta liga jest ciężka. Do postawy zawodników, podejścia, nie mam specjalnych uwag. To był mój dobór ludzi, moja taktyka. Trenerowi Topolskiemu oczywiście gratuluję, że jego zespół grając w dziesiątkę grał mądrze i pokazał charakter.

Adam Cieśliński (napastnik KSZO): Niestety, od trzech spotkań nie potrafimy wygrać meczu ani nawet dobrze się zaprezentować, szczególnie przed własną publicznością. Przyszedł chyba jakiś malutki kryzys, tylko oby nie na długo. Można odnieść takie wrażenie jakby nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności za grę, tylko patrzył na kogoś innego. W pierwszych meczach jeden, drugi czy trzeci zawodnik potrafił tę grę szarpnąć, a teraz tego jakby brakowało. Trzeba się teraz jak najszybciej podnieść, wygrać mecz i uwierzyć, ze możemy wygrywać kolejne. Szkoda, że zaznaliśmy goryczy porażki na własnym stadionie, tym bardziej, że GKP nie był zespołem jakimś dobrym, tylko my zagraliśmy słabo. Teraz przed nami bardzo trudny wyjazd do Podbeskidzia i trzeba się do tego meczu jak najlepiej przygotować.

Tomasz Ciesielski (kontuzjowany stoper KSZO): Bardzo się denerwowałem, obserwując z trybun poczynania moich kolegów. Dużo ambicji, duża wola walki, jednak efekt końcowy nie był taki, jaki sobie życzyliśmy. Trudno, są kolejne mecze, w których trzeba walczyć. W tej lidze są może dwa, trzy zespoły, które walczą o awans, a reszcie pozostaje taka "rąbanka" o utrzymanie. Był to kolejny mecz, gdzie musieliśmy wyjść i walczyć. Niestety, nie udało się i szkoda, że stało się to właśnie w takich okolicznościach, bo graliśmy przecież w przewadze. Trzeba się podnieść i walczyć, żeby otworzyć nową serię.

Noga wraca powoli do normy. Zobaczymy, co się jeszcze będzie działo we wtorek i wtedy podejmę decyzję, czy mogę grać bez ryzyka. Jestem dobrej myśli. Zaczęło się to po meczu z Widzewem, noga pobolewała, a ostatnio ten ból się nasilił. Na jednym z treningów poczułem już na tyle mocny ból, ż nie chciałem ryzykować jakiegoś poważniejszego zerwania, bo wtedy nie obyłoby się bez dłuższej przerwy.

Adam Topolski (trener GKP Gorzów): Przyjechaliśmy do Ostrowca pełni obaw, bo dotąd KSZO to zespół, który grał bardzo dobrze. Oglądaliśmy kilka kaset z meczów - czy to z ŁKS Łódź, czy z Łęczną. Do tego drużyna ostrowiecka miała dosyć długą przerwę i obawialiśmy się, że przeciwnik będzie na świeżości, rządny gry. Jak to był widoczne na boisku do momentu wyrzucenia z niego Kaczorowskiego przewaga po stronie KSZO była widoczna. Nie było wprawdzie stuprocentowych sytuacji, ale gra nam się nie układała. Czerwona kartka zadecydowała o tym, ze zespół - o dziwo - zaczął lepiej grać. Doszła do tego jedna akcja, w której bardzo dobrze zachował się Maliszewski. W drugiej połowie było to bronienie wyniku, a jak się uda to wyszlibyśmy z kontrą. Okazało się, że zawodnicy dali z siebie wszystko. Poza dośrodkowaniami KSZO nie miał sytuacji stuprocentowej i jak się okazało ta twierdza w Ostrowcu została zdobyta.

Paweł Kaczorowski (pomocnik GKP Gorzów): Ciężko być przekonanym, że będzie dobrze, jeśli przez większą część meczu zespół musi grać w osłabieniu. Raczej ciężko być optymistą, aczkolwiek w tej sytuacji moja drużyna zagrała naprawdę bardzo dobrze, skoncentrowanie z tyłu. Czasem jest taka sytuacja, że w głowach zawodników drużyny przeciwnej po zejściu za czerwoną kartkę rywala, pojawia się takie rozluźnię, że teraz pójdzie z górki i wygramy. Dla nas jednak dobrze się to skończyło. Drużyna KSZO przegrała pierwszy mecz od dłuższego czasu, a my cieszymy się z tych trzech punktów. Myślę, że z gry możemy być zadowoleni. Jedyny minus, to to, że już we wtorek gramy kolejny mecz i na pewno większość moich kolegów, będzie zmęczona po dzisiejszym meczu. Musimy zrobić wszystko, żeby się jak najlepiej przez ten czas zregenerować. Na pewno mam duży sentyment do Ostrowca, bo tutaj właśnie rozpoczęła się moja przygoda z tą wielką piłką - przynajmniej w polskim wydaniu - więc miło było tutaj powrócić. Wciąż mam tu wielu przyjaciół, z którymi udało mi się spotkać przed meczem.

Łukasz Maliszewski (pomocnik GKP Gorzów): Strzał trzeba przyznać, był dosyć szczęśliwy, piłka wpadła po rykoszecie, co zmyliło bramkarza i ta wpadła do siatki. Paweł Kaczorowski dostał czerwoną kartkę, musieliśmy grać w osłabieniu, już się pogodziliśmy z obroną wyniku, kiedy poszła nasza kontra i strzeliliśmy gola, który w sumie nas zaskoczył. Trzeba do końca zachować zimną krew i umieć wykorzystać choćby jedną nadarzającą się okazję. Mamy bardzo ciekawy zespół i w każdym meczu gramy o trzy punkty. Nie boimy się żadnego rywala.

Źródło artykułu: