[tag=720]
[/tag]Wicemistrzostwo Hiszpanii w pierwszym sezonie bez Lionela Messiego nie było dla Barcy katastrofą, ale już odpadnięcie z Ligi Europy z Eintrachtem Frankfurt można uznać za kompromitację drużyny Xaviego. Blaugrana była faworytem tych rozgrywek i nie uniosła tego ciężaru.
Przyczyn tej klęski upatrywano w nieskuteczności, dlatego Barcelonie przydałby się Robert Lewandowski. Prawda jest jednak taka, że największe problemy zespół ze stolicy Katalonii ma pod bramką, ale swoją.
Następca Pique
Przez ponad dekadę o sile obrony Barcelony stanowił Gerard Pique. 35-latek zdaje się być już jednak po drugiej stronie rzeki i nic nie wskazuje na to, aby miał rozegrać dobry, sezon na poziomie LaLigi, nie wspominając o Lidze Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nowy talent w FC Barcelona!
Hiszpan przechodzi proces "ramosyzacji", który w poprzednich sezonach obserwowali kibice Realu Madryt. Pogarszające się zdrowie nie pozwala mu na grę na poziomie, do którego przyzwyczaił. W minionych rozgrywkach opuścił z powodu urazów 12 spotkań, a rok wcześniej było ich aż 29. W dwa lata stracił zatem prawie cały sezon.
Z wiekiem staje się też wolniejszy. Nigdy nie był demonem prędkości, ale nie miał problemów ze ściganiem się z większością napastników. Ewolucja piłki sprawia, że samym ustawieniem i doświadczeniem Pique może nie nadrobić braków fizycznych. Tym bardziej gdy jako kawaler z odzysku na nowo poznaje nocne życie Barcelony.
Następcą Pique ma być Ronald Araujo. 23-latek ma to, czego nie ma już Pique. Nie bez powodu nazywany jest "urugwajskim van Dijkiem". Jest szybki, silny, wysoki, ale przy tym niesamowicie zwinny. I również dobrze czuje się z piłką przy nodze, co w Barcelonie ma duże znaczenie.
Ronald Araujo
— Barça Spaces (@BarcaSpaces) June 23, 2022
@RonaldXtra
pic.twitter.com/Pjh48ifIXR
Na nim kończymy jednak wymienianie środkowych obrońców klasy światowej w Barcelonie. Clement Lenglet, Samuel Umtiti, Eric Garcia i Oscar Mingueza gwarantują kibicom emocje, ale nie takie, jakich by sobie życzyli, przychodząc na Camp Nou.
Z tego kwartetu realną przyszłość w klubie może mieć jedynie Garcia. Problemem są jednak jego skromne warunki fizyczne. Ma 182 cm, ale sylwetką nie przypomina Carlesa Puyola. Jest wątły i niezbyt szybki.
Do Barcelony najprawdopodobniej trafi Andreas Christensen. Duńczyk z Chelsea FC też nie jest jednak obrońcą z najwyższej półki. W minionym sezonie jakość defensywie The Blues gwarantowali Antonio Ruediger i Thiago Silva.
Dumę Katalonii łączy się z Julesem Kounde. To już piłkarz na miarę Barcelony. Francuz w ostatnich sezonach wyrósł na jednego z najlepszych środkowych obrońców w Hiszpanii obok Araujo, Robina Le Normanda i Edera Militao.
W tej chwili Barcelona najpilniej potrzebuje nowych środkowych obrońców, a nawet przyjście Christensena i Kounde nie daje Xaviego komfortu wyboru na tej pozycji.
Kto zagra na prawej obronie?
To pytanie również musi trapić Xaviego. W ostatnich miesiącach na tej pozycji występował zbliżający się do czterdziestki Dani Alves. Brazylijczyka nie ma już jednak w klubie.
Barcelona dysponuje teraz aż trzema prawymi obrońcami: Sergino Destem, Moussą Waguem oraz Sergim Roberto. Wydaje się, że na początku to Dest powinien być podstawowym zawodnikiem. Problem w tym, że Amerykanin na Camp Nou nie pokazał jeszcze pełni swojego potencjału. Ba, nie ujawnił nawet jego połowy. Jego naprawdę dobre występy można policzyć na palcach obu rąk, a łącznie zagrał w 71 spotkaniach.
Alternatywy nie przekonują nikogo. Roberto to piłkarz, który ceniony jest głównie za swoją uniwersalność, ale rzadko kiedy daje na boisku odpowiednią jakość. Na pozycję obrońcy jest zwyczajnie zbyt wolny.
Wague to z kolei opcja zupełnie niesprawdzona. W pierwszym zespole wystąpił dotąd zaledwie sześć razy i trudno spodziewać się, by już w następnym sezonie odgrywał ważną rolę.
Wobec tych niedoborów ponownie na tapet należy wziąć transfer Kounde. Francuz może grać także na pozycji prawego obrońcy. Nie prezentuje tam pełni umiejętności, ale w ostateczności wydaje się być zdecydowanie najlepszą opcją z wszystkich wymienionych.
Kłopotem jest jednak to, że reprezentanta Francji wciąż nie ma w kadrze Blaugrany na przyszły sezon. Po drugie, gdy wystawi się go na boku obrony, trzeba podjąć ryzyko na środku defensywy.
[b]Kto za Busqetsa?
[/b]
To problem bardziej przyszłościowy, niż na najbliższy sezon. Chociaż 34-letni Hiszpan młodszy z wiekiem już nie będzie. Jego zastąpienie jeden do jednego będzie raczej niemożliwe. Zastąpienie Busquetsa może być trudniejsze niż znalezienie substytutu dla Lionela Messiego. Na świecie nie ma drugiego takiego piłkarza.
Podobnej charakterystyki jest Rodri, który gra w Manchesterze City. Właśnie problemem jest to, że roli Hiszpana w drużynie Pepa Guardioli właściwie nie da się odtworzyć i na pewno nikt go z klubu nie wypuści.
Najlepszym rozwiązaniem będzie w tym przypadku wprowadzenie zmian systemowych. Granie na klasyczną szóstkę z tak wielką elegancją może być niemożliwe. Wobec tego trzeba dostosować ustawienia zespołu do wymagań nowoczesnej piłki. W tej najważniejsza jest fizyka i bieganie od bramki do bramki, niekoniecznie gracja w poruszaniu na boisku, z której słynie Busquets.
Doskonale widać to po transferach, jakich dokonuje największy rywal Blaugrany. Real Madryt środek pomocy na przyszłość ma zabezpieczony tercetem Tchouameni-Valverde-Camavinga. Konkurencją może być trio Franck Kessie-Pedri-Gavi, ale transferu pierwszego Barca wciąż nie potwierdziła.
Sprowadzenie 25-latka wydaje się być bardzo dobrym wyborem. Iworyjczyk jest gwarantem intensywności, ale także jakości z piłką przy nodze. Kessie w barwach Milanu wystąpił 223 razy, strzelił 37 goli, a przy 16 asystował.
Dla porównania Sergio Busquets rozegrał dla Barcy aż 675 meczów. W tym czasie zdobył 18 bramek i zanotował 40 asyst. Liczby są właściwie identyczne, a porównanie liczba występów i klasy zespołów świadczą na korzyść Kessiego. Do tego ten piłkarz wciąż ma pole do rozwoju.
Czy Barcelona potrzebuje Lewandowskiego?
Blaugrana w minionych rozgrywkach rozegrała aż 14 meczów, w których nie strzeliła ani jednego gola. Większość z nich miała jednak miejsce jesienią, przed zimowym okienkiem transferowym. W tym klub wzmocnił ofensywę Ferranem Torresem i Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem. Pierwszy jest inwestycją w przyszłość, drugi miał być przydatny tu i teraz.
Tak się faktycznie stało. Gabończyk fantastycznie wszedł do zespołu. W 17 ligowych występach strzelił 11 goli i miał jedną asystę. 33-latek bazuje jednak głównie na szybkości, a tej w tym wieku może ubywać z dnia na dzień.
W Barcelonie są więc piłkarze, którzy teoretycznie powinni dać odpowiedni poziom w ofensywie, ale żaden nie gwarantuje takiej jakości i regularności jak Robert Lewandowski. Polak od kilku lat sezon po sezonie przekracza liczbę 40 strzelonych goli.
W Bayernie jest otoczony wspaniałymi graczami drugiej linii, ale w pomocnicy Barcelony też potrafią stwarzać okazję. Sam Aubameyang w pół sezonu zmarnował aż 13 stuprocentowych sytuacji podbramkowych.
Sprowadzenie "Lewego" ma także wymiar prestiżowy. Po odejściu Messiego na Camp Nou nie ma gwiazdy światowego formatu. Takimi mogą zostać, ale dopiero za kilka lat, Gavi, Pedri czy Fati. Lewandowski idealnie wpasowałby się w rolę nowego idola Camp Nou. W tej chwili największą gwiazdą zespołu wydaje się być trener.
Lewandowski marzy o Camp Nou, ale jeśli jego głównym celem na najbliższe lata jest zdobycie upragnionej Złotej Piłki, to od obecnej Barcelony powinien trzymać się z daleka.
Szansa na to, że dzięki jego golom Blaugrana zdobędzie znaczące trofea, jest dosyć niska. Duma Katalonii, nawet z "Lewym" w składzie, nie będzie w tej chwili faworytem LaLigi, nie mówiąc o Champions League.
Podstawowym celem Barcelony powinno być wzmocnienie defensywy, ale nie jednym klasowym piłkarzem, a przynajmniej dwoma. Sam Kounde to może być zdecydowanie za mało.
Barca dysponuje przeciętną w europejskiej skali linią defensywną. "Lewy" w minionym sezonie przekonał się o tym, jak to jest grać bez dobrych obrońców. Gole strzelone przez Polaka nie zawsze mogły pomóc w zdobyciu trzech punktów, gdy w tyłach była absolutna katastrofa.
Rafał Sierhej, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz też:
Historyczna decyzja Realu Madryt. Koniec po 18 latach
Chelsea włącza się do walki o wielki talent. Mogą przeszkodzić United