Nie będzie oczekiwanego awansu Motoru Lublin do Fortuna I ligi. Po porażce w finale baraży z Ruchem Chorzów 0:4 drużyna w nowym sezonie po raz trzeci będzie starała się atakować zaplecze PKO Ekstraklasy.
Póki co przyszłość Motoru jest owiana dużą mgłą niepewności. - Myślę, że półfinał z Wigrami pokazał, że stworzono zespół, który jest przygotowany do tego, by po kilku korektach walczyć w przyszłym sezonie dużo wyraźniej o pierwsze dwa miejsca w tabeli. Przychodząc do Motoru zobowiązałem się do wzięcia udziału w długofalowym planie. Nie jestem osobą, która się łatwo poddaje, więc jeżeli dostanę taką propozycję, to będę chciał kontynuować swoją pracę w klubie, choć decyzja w tej kwestii nie należy do mnie - powiedział w rozmowie cytowanej przez klubową stronę szkoleniowiec lubelskiej drużyny Marek Saganowski.
Po efektownej wygranej 4:0 w Suwałkach w półfinale baraży, w finale przy Cichej Ruch wygrał wysoko, ale gracze Motoru mogą mieć do siebie pretensje o błędy w tyłach i brak skuteczności.
- W Chorzowie mieliśmy do czynienia z odwrotnością meczu w Suwałkach. W środę byliśmy niesamowicie skuteczni, a z Ruchem nam tego zabrakło. Esencją wszystkiego był niewykorzystany rzut karny, który mieliśmy w idealnym momencie spotkania. Myślę, że gdybyśmy strzelili na 2:1 i złapali wtedy kontakt z rywalem, to mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Trzeba pogratulować przeciwnikom zimnej krwi. Nas nie podłamały dwie pomyłki z początku spotkania, bo później doszliśmy do trzech sytuacji sam na sam, był wspomniany rzut karny, a także idealna okazja Michała Fidziukiewicza w drugiej połowie. Zawiedliśmy pod względem skuteczności - podsumował spotkanie trener Motoru.
Czytaj także:
III liga. Kto najbliżej awansu? Polonia odrobiła straty, Siarka straciła przewagę
Chorzów długo nie zasnął. Teraz czas na działaczy Ruchu. Pierwszy już wykonali
ZOBACZ WIDEO: Ponad 2 mln wyświetleń. Cały świat pod wrażeniem "Lewego"