Fuksiarze z Wrocławia - relacja z meczu Korona Kielce - Śląsk Wrocław

Po zremisowanym meczu Korony ze Śląskiem bramkarz gospodarzy, Radosław Cierzniak, stwierdził, że płacenie "frycowego" jest wkalkulowane w grę zespołu, który jest beniaminkiem. W przypadku kieleckiej drużyny spora jednak rzesza zawodników ma doświadczenie ekstraklasowe. To tylko spryt i fuks wrocławian sprawiły, że spotkanie pomiędzy obiema ekipami zakończyło się podziałem punktów.

Znane powiedzenie mówi, iż sprawiedliwość to taka wartość, którą możemy znaleźć, ale tylko i wyłącznie w słowniku języka polskiego pod literą "S". Przekonali się o tym piłkarze Korony, którzy na zwycięstwo zasłużyli jak mało kiedy, ale nie zdołali go wywalczyć.

W 10 minucie znakomitą sytuację miał Hernani da Rosa po błędzie golkipera gości, Wojciecha Kaczmarka, który w zamieszaniu w polu karnym wypuścił piłkę z rąk. Brazylijczyk jest świetnym obrońcą, ale napastnikiem raczej kiepskim i nie wykorzystał tego prezentu, strzelając wprost w jednego z defensorów gości. Futbolówka finalnie trafiła jednak do Dariusza Łatki, ale pomocnik Korony zamiast na precyzję postawił na siłę, i chwilę później kibice siedzący w górnym sektorze za bramką musieli wykazać się czujnością, by przypadkiem nią nie oberwać.

Dużo bardziej dokładny, choć i tak nie na tyle dokładny, by dać Koronie prowadzenie, był w 28 minucie Nikola Mijajlović. Serb, który znakomicie wkomponował się w zespół zaraz po przyjściu do kieleckiej drużyny, silnie uderzał z dystansu, a piłka bardzo nieznacznie minęła poprzeczkę Kaczmarka. Podopieczni trenera Marka Motyki mieli w pierwszej części gry jeszcze parę okazji, ale żadna z nich nie była na tyle klarowna, by mogła stać się realną szansą do zdobycia gola.

Znany ze swojej stanowczości szkoleniowiec gości, Ryszard Tarasiewicz, w przerwie meczu tym razem najpewniej nie wygłosił zbyt przekonującej egzorty, bo jego piłkarze po ponownym pojawieniu się na boisku nie poprawili jakości swojej gry. Korona, choć nie był to wybitny mecz w jej wykonaniu, potrafiła utrzymać się przy piłce i wymienić składnie kilka podań. W 66 minucie po takiej właśnie akcji oko w oko z Kaczmarkiem stanął Edi Andradina, ale jego strzałowi brakło precyzji i piłka zamiast w siatce wylądowała w rękach bramkarza.

Chwilę później swoiste lądowanie przeżył także Piotr Celeban (były gracz Korony), który po otrzymaniu czerwonej kartki za faul na Edim w mgnieniu oka znalazł się na ławeczce w szatni.

Decyzja sędziego o wyrzuceniu Celebana wywołała duży aplauz na kieleckich trybunach. Jeszcze więcej entuzjazmu można było jednak usłyszeć i zobaczyć w 77 minucie. Korona stworzyła sobie najlepszą sytuację w meczu i zdołała ją wykończyć. Znów pomylił się golkiper gości, który nie zdołał wyłapać piłki, a czujny jak ptak Edi dał Koronie prowadzenie.

Kiedy wydawało się, że kielczanie wygrają to spotkanie, Śląsk bardzo niespodziewanie doprowadził do wyrównania. Świetnym strzałem popisał się Vuk Sotirović, a piłka zatrzepotała w siatce Radosława Cierzniaka. Miny kieleckich kibiców mocno zrzedły, a samym zawodnikom Korony zabrakło już czasu, by spróbować wyciągnąć wynik na 2:1.

Korona Kielce - Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)

1:0 - Edi 77'

1:1 - Sotirović 88'

Składy:

Korona Kielce: Cierzniak - Kuzera (69' Edson), Markiewicz, Hernani, Mijailović, Łatka, Wilk, Vuković, Sobolewski, Edi (8' Gajtkowski), Konon (55' Kiełb).

Śląsk Wrocław: Kaczmarek - Socha, Celeban, Spahić, Pawelec, Janusz Gancarczyk (81' Mila), Dudek (90+3' Fojut), Ulatowski, Łukasiewicz, Marek Gancarczyk (65' Sotirović), Szewczuk.

Żółte kartki: Vuković (Korona) oraz Pawelec, Socha, Janusz Gancarczyk, Ulatowski, Mila (Śląsk).

Czerwona kartka: Celeban /72' za faul/ (Śląsk).

Sędzia: Robert Małek (Zabrze).

Najlepszy piłkarz Korony: Nikola Mijajlović.

Najlepszy piłkarz Śląska: Vuk Sotirović.

Najlepszy piłkarz meczu: Nikola Mijajlović.

Źródło artykułu: