PZN odwleka decyzję ws. alpejczyków na IO. Apoloniusz Tajner sugeruje się zdaniem wiceprezesa

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Apoloniusz Tajner
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Apoloniusz Tajner

Wciąż nie jest jasne czy, do Pjongczangu poleci Michał Kłusak czy Michał Jasiczka. Wszystkie argumenty przemawiają za tym pierwszym, ale Apoloniusza Tajnera na wyjazd tego drugiego namawia Andrzej Kozak.

Do niedawna jasne było, że do Pjongczangu pojedzie Michał Kłusak, najlepszy aktualnie polski alpejczyk. Jest najwyżej notowany w rankingu olimpijskim. - Jest też ostatnio w życiowej formie. Pracował na nią przez kilka lat. Szło to wolno, również dlatego, że w konkurencjach szybkościowych sprzęt odgrywa bardzo dużą rolę. Wiele razy było widać, że przez minutę jechał dobrze, a w końcówce nagle stawał i tracił więcej niż przez całą wcześniejszą trasę. Ale i z tym sobie jakoś zaczął radzić. Niedawno zwyciężał w zawodach, a od długiego czasu nikt z Polaków nie wygrał żadnego zjazdu - wyjaśnił w rozmowie ze Sport.pl Andrzej Łodziński, przewodniczący komisji zjazdów Polskiego Związku Narciarskiego.

Marzenie o wyjeździe na igrzyska Kłusaka zaczęło się oddalać. Wiceprezes PZN Andrzej Kozak w "Tygodniku Podhalańskim" oznajmił, że decydować nie będzie ranking, ale miejsce w "trzydziestce" Pucharu Świata. Ostatecznie sam prezes Apoloniusz Tajner powiedział, że do Pjongczangu jedzie Michał Jasiczek.

Kłusak może czuć się oszukany, jeśli rzeczywiście tak się stanie, bo wcześniej mówiono o innych zasadach. Alpejczyk od dawna twierdził, że start w igrzyskach jest jego największym marzeniem, a finansowo wspierali go rodzice. Siostra pomagała także w zbiórce pieniędzy.

Na razie PZN podał skład reprezentacji Polski na ZIO, ale bez nazwiska alpejczyka. Do 24 stycznia każde państwo musi zgłosić do FIS-u, czy zamierza wykorzystać swoje miejsca. Jeżeli ktoś zrezygnuje, to inne kraje dostaną więcej miejsc, jednak tu nic już nie zależy od PZN-u. Ostateczny skład trzeba podać do 29 stycznia.

ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner: Kłusak i Jasiczek prezentują zbliżony poziom. Zdecyduje zdanie zarządu PZN

Kwestia wyboru pomiędzy Kłusakiem a Jasiczką jest na tyle kontrowersyjna, że PZN może nawet rozważać, by żaden z nich do Korei nie pojechał. - Były głosy, że rezygnując z miejsca, związek nie narazi się żadnej ze stron. A moim zdaniem tak czy inaczej wszystko się skończy aferą. Powyciągane zostaną różne rzeczy. Dziwię się tylko, że prezes Tajner dał tu sobie wbić gola. Niepotrzebnie posłuchał wiceprezesa Kozaka, który wyskoczył ze zmianą zasad dwa tygodnie temu, ni z gruszki, ni z pietruszki. On promuje Jasiczka, wszyscy są innego zdania, ale Tajner go słucha i tak naprawdę nie zajmuje się narciarstwem alpejskim. Kozak zresztą też nie, choć jest przecież wiceprezesem ds. narciarstwa alpejskiego - wyjaśnił Łodziński.

- Na posiedzeniu komisji zjazdów był raz, cztery lata temu. A jak się do niego zwracam, pytam dlaczego mi nie odpisuje, to potrafi odpowiedzieć "bo ja jestem niepiśmienny". To co on tu robi? Pism do niego wysłałem tyle, że można by z nich złożyć książkę grubości książki telefonicznej. Jestem trenerem, instruktorem, wykładowcą i prezesem klubu, ale mam też własną firmę, jestem inżynierem i nie zależę od ludzi ze związku. Nie boję się, że stracę jakąś funkcję albo że mi nie dadzą związkowej kurtki. A wszyscy inni są jakoś uwikłani. Im jest trudno cokolwiek powiedzieć, bo się boją. Ja mogę sobie na to pozwolić. Szkoda tylko, że tę moją książkę telefoniczną strona po stronie szefowie związku wyrzucają do kosza - zakończył.

Źródło artykułu: