[tag=2797]
Sławomir Peszko[/tag] nigdy nie miał wysokich notowań u polskich kibiców, jednak zakończy karierę jako zawodnik, który pojawił się na boisku w meczu mistrzostw świata. Na turnieju w Rosji Adam Nawałka wpuścił go na kilka minut w końcówce meczu z Japonią.
- Teraz było podobnie jak przed EURO 2016, nie brakowało pytań dlaczego jadę, a zagrałem z Japonią. Tak, indywidualnie jestem bardzo zadowolony. Starałem się godnie reprezentować Lechię i jako piłkarz tego klubu pojechałem na dwie duże imprezy i zapiszę się w historii - wyznał w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim".
Peszko jest zdecydowanie przeciwny temu, by całą winę za nieudany występ Biało-Czerwonych zrzucać na Roberta Lewandowskiego. Po słabym występie gwiazdy Bayernu Monachium na MŚ pojawiły się takie głosy.
Swoje dodał też prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek, który powiedział, że w kadrze są tacy, którym przeszkadza gra z Lewandowskim.
- Ci, którzy krytykują Roberta albo nie chcą z nim grać żyją w innym świecie. Dzięki niemu zagraliśmy na mistrzostwach Europy i świata. Był i jest liderem reprezentacji. Były większe oczekiwania od "Lewego" w kontekście goli i asyst, ale nie było mu łatwo - dodał przyjaciel najlepszego polskiego piłkarza.
Doświadczony skrzydłowy potwierdził także doniesienia o jego możliwych przenosinach do Ameryki Północnej. Dokładniej chodzi o dwa kluby: Minnesota United i Montreal Impact.
- Póki co to były tylko i wyłącznie zapytania. Jeśli będzie poważna oferta z tych klubów, to się nad nią zastanowię - wyznał 33-letni Peszko, który zaznaczył jednak, że w kolejny wtorek pojawi się na pierwszym treningu w Lechii Gdańsk.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Raport z Moskwy. "Rosjanie kompletnie oszaleli. Ciężko było nawet przejść!"