Porażka po rzutach karnych z Rosjanami rozpoczęła falę zmian w hiszpańskiej kadrze. 31-letni Gerard Pique już wcześniej deklarował pożegnanie, trzy lata starszy Andres Iniesta poinformował o decyzji po spotkaniu ze Sborną. Spodziewano się, że identycznie zachowają się inni członkowie złotej generacji z MŚ 2010, David Silva i Sergio Ramos. Ten drugi stanowczo rozwiał wątpliwości.
- Opuszczam turniej z wielkim bólem. Czuję się zobligowany, by zagrać w Katarze w 2022 roku nawet z siwą brodą. Nie jestem zwolennikiem rewolucji. To nie koniec cyklu, Pique i Iniesta są bardzo ważnymi zawodnikami, ale inni piłkarze silnie napierają, mamy bardzo dobry system szkolenia młodzieży - powiedział dziennikarzom bezpośrednio po meczu.
Obrońca Realu Madryt nie zrzucał odpowiedzialności za wynik na szkoleniowca. Fernando Hierro przejął zespół na dzień przed mundialem, kadrę przygotowywał Julen Lopetegui, który podpisał kontrakt z Realem tuż przed turniejem i tak rozwścieczył szefa federacji, że ten zwolnił go kilkadziesiąt godzin później.
- Jesteśmy dumni z trenera. Powinniśmy doceniać, że wziął zespół w tak trudnym momencie. Byliśmy bardzo zadowoleni ze wspólnej pracy, nie zależy to od nas, ale nie mielibyśmy nic przeciwko pozostawieniu Fernando na stanowisku - komentował spekulacje na temat przyszłości tymczasowego selekcjonera.
Ramos rozegrał w reprezentacji 156 spotkań i wkrótce powinien przeskoczyć rekordzistę, Ikera Casillasa (167 meczów). Zdobył złoto mistrzostw świata 2010 i dwa razy triumfował w mistrzostwach Europy (2008, 2012).
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Słaby mundial problemem Lewandowskiego. "Dzisiaj nie możemy powiedzieć, że jest lepszy niż Cavani"