Mundial 2018. Adam Nawałka bez kontroli

PAP / Bartłomiej Zborowski  / Na zdjęciu: Adam Nawałka
PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Adam Nawałka

Na poprzednich mundialach selekcjonerzy ryzykowali dopiero w meczach o honor. Adam Nawałka walkę o swój honor rozpoczął od razu, gdy tylko ktoś go podważył. Niestety, został ośmieszony.

Z Kazania Mateusz Skwierawski

Selekcjoner tak poważnie zaryzykował pierwszy raz, odkąd prowadzi reprezentację. Oprócz meczu z Ukrainą (1:0) na mistrzostwach Europy w spotkaniu o stawkę nie dokonał nigdy aż czterech zmian. Dwa lata temu w ostatnim spotkaniu fazy grupowej Euro 2016 byliśmy już pewni awansu.

Po porażce z Senegalem (1:2) Nawałka nie zamierzał czekać, aż stanie się cud. Drużyna potrzebowała wstrząsu już teraz, a trener nie chciał popełnić błędów poprzednich selekcjonerów. W 2002 roku Jerzy Engel wymienił połowę składu dopiero po przegraniu dwóch spotkań na mistrzostwach świata w Korei i Japonii (z Koreą 0:2 i Portugalią 0:4). Ten sam błąd zrobił Paweł Janas cztery lata później (porażki z Ekwadorem 0:2 i Niemcami 0:1). Mecze o honor (z USA i Kostaryką) wygrywaliśmy, ale Nawałka walkę o swój honor rozpoczął od razu, gdy tylko ktoś go podważył.

Trener przed spotkaniem zapewniał, że widzi u zawodników sportową złość i chęć szybkiej rehabilitacji po fatalnym początku turnieju. Trzeba selekcjonerowi oddać, że trafnie ocenił podejście zawodników, bo determinacji i woli walki im nie brakowało.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Ostre komentarze po kompromitacji. Kołodziejczyk: Niżej upaść się nie da

Boisko to jednak nie ring do okładania się pięściami, a miejsce, gdzie piłkę trzeba kopnąć celnie i w odpowiednim momencie. A tego niestety nasi zawodnicy nie robili wcale. Wślizg, przerwanie akcji, wybicie piłki do przodu czy faul mogą być tylko dodatkiem, a nie głównym atutem. Wniosek jest prosty i trzeba powiedzieć to wprost: na tle zespołu z Ameryki Południowej nasza drużyna nie potrafiła grać w piłkę nożną.

W spotkaniu z Kolumbią widzieliśmy innego Nawałkę niż zazwyczaj. Zawsze opanowany trener w większości meczów ogranicza się raczej do kilku wskazówek zza linii bocznej i charakterystycznego kołowrotka, którym zachęca zespół do podkręcenia tempa gry.

W niedzielnym spotkaniu Nawałka przy linii bocznej wychodził z siebie. Przekraczał dozwoloną strefę, w której może podpowiadać zawodnikom zza linii bocznej. Czasem wchodził nawet na boisko. Gestykulował, energicznym gestem ręki wypychał zawodników pod bramkę Davida Ospiny. Motywował klaszcząc, starał się też indywidualnie pobudzić zawodników. W 70. minucie, po drugim golu dla rywala, stanął nieruchomo. Wtedy po raz pierwszy od pięciu lat poczuł, że nie ma nad niczym kontroli. Po trzeciej bramce tylko odwrócił głowę, gdy kolumbijscy piłkarze zaczęli przy nim tańczyć z radości.

Trener pokazał, że nie boi się ryzyka - to trzeba mu oddać. Szkoda tylko, że jedyną osobą, która pokazała "jaja" na turnieju, był właśnie Nawałka. Piłkarze najpierw ośmieszyli się sami, a później trenera.

Źródło artykułu: