Lider Canarinhos walczył z czasem przed MŚ, pod koniec lutego złamał kość śródstopia i przez 3,5 miesiąca nie rozegrał pełnego spotkania. Rozczarował na inaugurację mundialu ze Szwajcarami, był najbardziej irytującym zawodnikiem na placu. Większość jego dryblingów zakończyła się stratą, fakt faktem, Szwajcarzy często skrobali go po nogach, ale Neymar próbował wykorzystać każdy kontakt z rywalem i bardzo często zgłaszał pretensje do arbitra.
Z Kostarykanami dobił rozbitych przeciwników, jednak ma na sumieniu dwie poważne pomyłki. Nie wykorzystał dwóch 100 proc. okazji, a do tego wdawał się w niepotrzebne pojedynki.
- Wywieranie takiej presji na jedną osobę jest nieludzkie. Przecież 3,5 miesiąca nie grał, dopiero niedawno wrócił. Jest człowiekiem, jak każdy potrzebuje czasu, by dojść do formy - stwierdził trener Tite.
O ciśnieniu, jakie towarzyszy Neymarowi, najlepiej świadczy reakcja piłkarza na zdobytą bramkę. Napastnik Brazylijczyków nie krył łez radości, ale i ulgi. - Nie widziałem go płaczącego. Nie zaskakuje mnie to jednak: reprezentowanie kraju na MŚ to zaszczyt - komentował selekcjoner.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Zmiany na Kolumbię konieczne. "Jacek Góralski to człowiek którego zabrakło z Senegalem"
Canarinhos do 90 minuty spotkania przeżywali katusze, zwłaszcza w pierwszej połowie zaprezentowali się słabo, wręcz fatalnie jak na faworytów. Kostarykanów złamał dopiero Philippe Coutinho, który wykończył zespołową akcję, a w siódmej minucie doliczonego czasu Neymar podwyższył wynik.
- Graliśmy świetną drugą połowę, choć początek był bardzo nerwowy. W ten sposób tworzy się DNA zespołu - podsumował Tite.
Na koniec fazy grupowej Brazylijczycy zmierzą się z Serbami (27 czerwca).