Michał Kołodziejczyk z Moskwy
Polscy piłkarze po porażce z Senegalem spędzili popołudnie na basenie, zamiast zaciągnąć kolczatkę na udzie i biczować się świeżo zerwanymi chwastami. Arkadiusz Milik, jak pisze "Fakt" - "mało tego" - spotkał się ze swoją dziewczyną. Zaczęło się rozliczanie naszych reprezentantów za fatalny występ w pierwszym meczu mundialu. Rozliczanie niemające nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem.
To oczywiste, że to, co robią piłkarze po meczach, nagłaśniane jest tylko po porażkach. Tym razem jednak nie zrobili nic, co przekraczałoby normy. Trudno oczekiwać, by dorośli faceci nawet po kompromitującym występie, zamknęli się w pokojach, płakali w kołdrę i dzwonili do swoich mam z prośbą, żeby przyleciały ich odebrać. Nie sądzę, aby Adam Nawałka zabronił drużynie odpoczywać przy basenie, a także patrzeć na opalających się na leżakach pozostałych gości hotelu, wykluczam, by kazał odwracać wzrok, gdy na horyzoncie pojawi się kobieta.
W @FAKT24PL już teraz i w czwartkowym Fakcie pokazujemy, jak wygląda sportowa złość po ciężkim upokorzeniu w meczu z Senegalem https://t.co/VhDnxOPhhr pic.twitter.com/a9gffvtjjm
— Robert Feluś (@RobertFelus) 20 czerwca 2018
Polscy piłkarze nie poszli w tango, nie zarwali nocy w kasynie, nie wymiotowali na korytarzu, nie zamówili prostytutek. Musieli odreagować moskiewski mecz i zrobili to z otwartą przyłbicą - w hotelu, za zgodą trenera, który dał im wolne. Odpoczywali na słońcu, Milik się nawet uśmiechnął, co zdaje się nie jest zakazane nawet po porażce. To, że spotkał się z narzeczoną, to jego sprawa. Ktoś inny po porażce woli obejrzeć film, poczytać książkę, wypić dwa piwa, albo leżeć w wannie przez pół dnia. Gdyby Wojciech Szczęsny jeszcze palił papierosy, mógłby to zrobić na balkonie. Ważne, żeby udało się oczyścić głowę, bo rozpoczęcie niedzielnego meczu z Kolumbią, mając w myślach tylko porażkę z Senegalem, byłoby najgorszym, co można zrobić.
Jeśli myślicie, że nowe pokolenie naszych piłkarzy to asceci - jesteście w błędzie. Jeśli myślicie, że impreza przed meczem eliminacyjnym z Armenią, po której posypały się kary, była jedynym wybrykiem w kadrze Nawałki - mijacie się z prawdą. Na świetnym dla Polaków Euro dwa lata temu drużyna też dostawała wolne i mimo że mieszkała w małym miasteczku, potrafiła sobie poradzić ze zorganizowaniem czasu we własnym gronie. Ani wtedy, ani teraz w Soczi nie stało się nic, co kazałoby zadawać pytanie, czy ci ludzie są godni reprezentowania Polski, czy w ogóle przejmują się słabą grą. Są godni reprezentowania Polski, bo są najlepszymi polskimi piłkarzami, przejmują się porażką z Senegalem jeszcze bardziej niż my.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. Fatalne nastroje w Moskwie. Kołodziejczyk: "to co usłyszałem, nie napawa optymizmem"
Porażka na początek mundialu rozpętała polską wersję afery basenowej. Ta w meksykańskim stylu, z kilkudziesięcioma prostytutkami na zgrupowaniu przed mundialem rozniosła się dużym echem, a po zwycięstwie Meksyku z Niemcami, była okazją do głupich żartów - że to niby właśnie dzięki takim przygotowaniom udało się wygrać. Do tej pory polscy piłkarze w czasie wolnym w Rosji zdążyli pójść do delfinarium. Chociaż jak mówił Sławek Peszko, od tych inteligentnych zwierząt wiele można się nauczyć, chyba byłoby dziwne, gdyby któryś z zawodników poszedł tam jeszcze raz.