Kolumbia była zdecydowanym faworytem meczu z Japonią. W zespole z Ameryki Południowej nikt nie wyobrażał sobie porażki na otwarcie mundialu, tymczasem to Japończycy piorunująco rozpoczęli zmagania w Rosji, wygrywając 2:1 (TUTAJ przeczytasz relację z tego spotkania).
- Przyjechaliśmy na ten mecz po inny wynik. Chcieliśmy otworzyć zmagania na mundialu triumfem. Nie udało się - mówi zawiedziony porażką Jose Pekerman.
Kolumbijczycy już w trzeciej minucie pojedynku znacznie skomplikowali sobie życie, po tym, jak Carlos Sanchez dotknął piłki ręką przy strzale Japonii na bramkę. Pomocnik ujrzał czerwoną kartkę, a drużyna z Azji wykorzystała rzut karny.
- Pozytywną stroną jest fakt, że mój zespół był w stanie wyrównać wynik meczu, choć już w szóstej minucie straciliśmy bramkę. Skoro udało nam się tego dokonać i to grając w osłabieniu, możemy wygrywać kolejne mecze - komentuje selekcjoner reprezentacji Kolumbii.
Kto wie, jakby skończył się ten mecz, gdyby Kolumbia niemal od początku spotkania nie grałaby w osłabieniu. - Moi piłkarze byli zmęczeni. To spotkanie kosztowało ich sporo wysiłku - przyznaje Pekerman.
Kolejnym rywalem Kolumbii na MŚ będzie reprezentacja Polski. Spotkanie to odbędzie się w niedzielę, a jego początek zaplanowano na godzinę 20:00.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Niemcy zaskoczeni przez Meksyk. "Nie skazywałbym ich na to, że nie wyjdą z grupy"