Tym dzikusem nazwał go raz Andrzej Niedzielan, były napastnik. Thiago Cionek połamał mu w czasie meczu kości twarzy, choć ten grał w masce ochronnej. Inny snajper Bartłomiej Grzelak po starciach z obrońcą liczył po meczu dziury w nodze. Artur Sobiech do dziś może sporo dawać na mszę za to, że Cionek uderzeniem wyprostowaną nogą w kolano przedwcześnie nie zakończył mu kariery...
Często mówimy, że Adam Nawałka lubi "budować piłkarzy". Thiago Cionka znalazł już we Włoszech i wbrew większości środowiska tego zabijakę wziął do reprezentacji. Rzadko dawał mu grać, ale lubił go mieć w zespole, gdy piłkarska Polska wmawiała mu, że zwariował. Teraz według - jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji - selekcjoner postawi na niego w meczu z Senegalem. Cionek pod nieobecność Kamila Glika stworzy parę stoperów z Michałem Pazdanem (o składzie przeczytasz TUTAJ). Gdyby polska kadra była mafią, to Cionek byłby zaufanym cynglem szefa. Wiernym jak pies. Takim, co to nie wychodzi zza winkla, ale swoje robi. I czeka tylko, kiedy będzie mógł się bossowi odwdzięczyć. We wtorek dostanie na to szansę.
Duże Drzewo
Agata Sokólska i Franciszek Cionek, jego pradziadkowie, byli Polakami. Rodzina przed I wojną światową wyjechała do Kurytyby w Brazylii. W 1986 roku urodził się tam Thiago. Zaczynał grę w piłkę w małych lokalnych klubach i jak to w przypadku Brazylijczyków, zapragnął podboju Europy. Wyjechał do Portugalii, ale tam Pana Boga najwidoczniej nie było, bo za nogi go nie złapał. Wrócił więc Thiago do ojczyzny, ale podjął kolejną próbę. W 2008 roku najpierw nie chciały go włoskie kluby, a potem Lech Poznań. Został jednak w Jagiellonii Białystok.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Nawałka nie wykluczył występu Glika. "Albo jest źle w obronie, albo stał się cud"
Michał Probierz był trenerem, który dał Cionka polskiej piłce. Opowiadał niedawno w TVP: - Gdy przyjechał z Brazylii, zrobiliśmy mu test techniczny, bo wydawało się, że będzie to piłkarz nieprzeciętny. Po teście nazwaliśmy go "Grande Canaludo", czyli "Duże Drzewo". Jak pierwszy raz żonglował, nie umiał dziesięć razy podbić piłki. Miał jedną cechę, której Brazylijczycy nie mają, więc nie dziwię się, że jest bardziej Polakiem - był zaangażowany i lepiej bronił niż atakował. Systematyką i ambicją doszedł do tego, gdzie jest.
W Jagiellonii grał przez 4 lata i rywale wiedzieli, że lepiej do niego nie podchodzić. Jakby w sprzeczności do tych opinii była statystyka, bo sędziowie bardzo rzadko pokazywali mu kartki.
Na boku piłki było życie. Cionek, od kiedy tylko przyjechał do Polski, opowiadał, że zawsze chciał odwiedzić kraj pradziadków. Tutaj poznał dziewczynę, uczył się słówek i szybko zaczął mówić po polsku. W 2011 roku dostał obywatelstwo. Rok później wyjechał do włoskiej Padovy. To była liga Serie B, Cionek w Padwie, a potem innym klubie z włoskiego zaplecza - Modenie - spędził w sumie 4 sezony. Grał regularnie, zerwał łatę bandyty. Latem 2016 roku, w trakcie Euro 2016, mówił nam: - Nic się nie zmieniło. Gram tak, jak grałem. Zależy, jak się na to wszystko patrzy. We Włoszech nigdy mnie tak nie przezywano. Robię swoje.
Na tamte mistrzostwa Europy jechał już jako piłkarz grającego w Serie A Palermo.
Pokroi się za drużynę
Temat jego gry w polskiej kadrze po raz pierwszy pojawił się w 2014 roku przed majowym, towarzyskim meczem z Niemcami. Adam Nawałka budował swoją reprezentację, dokładał cegieł, a że jest zakochany we włoskiej piłce, to elementów układanki szukał i tam. Opowiadał w "Super Expressie" (wtedy jeszcze udzielał wywiadów gazetom): - Znam Thiago jeszcze z czasów jego występów w polskiej lidze, w Serie B znacznie poprawił się pod względem taktyczno-technicznym, a fizycznie zawsze był bardzo dobry. Jest w grupie piłkarzy, którzy mają szanse na powołanie na mecz z Niemcami. Co prawda Serie B, to nie Serie A, ale Thiago wiele skorzystał we Włoszech. Jest odpowiedzialny, zdyscyplinowany taktycznie. Ma entuzjazm i serce do gry. Za drużynę, w której gra, dałby się pokroić.
Serie B nie miała znaczenia. Nawałka niezwykle ceni włoskie podejście do piłki, jej dyscyplinę, taktykę. Grę trzema obrońcami (tego systemu Nawałka próbuje od jesieni) udoskonalili przecież Włosi. Selekcjoner gdyby mógł, to wszystkie włoskie rozwiązania przeniósłby do Polski. W maju 2014 powołał Cionka. I ten już tak został.
32-latek był powoływany na każdy z dziesięciu meczów eliminacji Euro 2016, ale w żadnym nie zagrał. Wystąpił za to na mistrzostwach w meczu z Ukrainą (1:0). Nawałka wie, że gdy wypadnie mu czy to Michał Pazdan, czy to Kamil Glik, to Cionek swoje na boisku zrobi. Gdy w październiku 2016 roku w meczu z Danią (3:2) zabrakło Pazdana, Cionek zagrał lepiej do Glika. Gdy rok temu z Rumunią zabrakło Glika, Cionek nie dał plamy.
Teraz wydawało się, że miejsce na środku obrony pod nieobecność Glika wywalczył Jan Bednarek. Na ostatniej prostej selekcjoner – wszystko na to wskazuje – znowu zaufa Cionkowi.
Zatrzymać Juventus
Na początku tego roku reprezentant Polski wrócił do Serie A (z Palermo w międzyczasie spadło z ligi). Podpisał kontrakt z niezbyt mocną drużyną SPAL, choć na Sycylii niczego mu nie brakowało. To był bardzo przemyślany ruch.
- Jego plan wypalił. Idea była prosta. Uciec z Serie B, wiosnę spędzić klasę wyżej, zagrać przeciwko Juve czy Interowi, utrzymać się w lidze i perfekcyjnie przygotować do mundialu. Wszystko się udało - mówi dla WP SportoweFakty Mateusz Święcicki, komentator Serie A w stacji Eleven.
I dodaje: - Cionek ma swoje ograniczenia w ofensywie. To nie jest piłkarz umiejący wyprowadzić dokładnie piłkę, włączyć się do akcji ofensywnej. Nie poprawił tego w SPAL, ale udoskonalał grę w obronie. Wiosną był agresywny, z reguły pewny w swoich interwencjach. Zobaczył pięć żółtych kartek (tylko 4 piłkarzy miało ich więcej, ale pamiętajmy, że rozegrali cały sezon, a nie jedną rundę). W mojej ocenie problem Cionka numer jeden to często niepotrzebne podejmowanie ryzyka, przesadzona agresywność w grze.
W marcu tego roku do Ferrary (miasto, w którym dla SPAL) przyjechał Juventus Turyn. Mówiono tam, że to najważniejszy mecz od 50 lat. I najlepszym zawodnikiem tego spotkania wybrano właśnie reprezentanta Polski. Nie dał grać gwiazdom Juve, uprzykrzał im życie, mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
Święcicki: - Do rangi symbolu urósł jego występ w meczu z Juventusem, kiedy SPAL sensacyjnie zremisowało, świetnie poradził sobie też z Interem. Wiosną rozegrał piętnaście meczów. Jego drużyna przegrała wtedy ledwie trzy razy. W tym z Romą, kiedy zaliczył duże wpadki.
We wtorek w Moskwie miejsca na wpadki nie ma.