Z Moskwy Mateusz Skwierawski
Porażka z Meksykiem w Moskwie (0:1) oznacza, że po raz pierwszy od 1986 roku Niemcy nie odnieśli zwycięstwa w meczu otwarcia mundialu. A to z kolei oznacza jedno: walkę na noże nie tyle z kolejnymi rywalami, co udźwignięcie presji własnego podwórka. A tamtejsze media nie będą miały dla piłkarzy Joachima Loewa litości.
- Najbliższe dni będą dla reprezentacji trudne, zacznie się ogromna krytyka w mediach, hasła typu: wygraj albo zgiń. To będzie medialna miazga, a dla drużyny to całkowicie nowa sytuacja. Dotąd zawsze wygrywali i wszystko było dobrze. Jestem ciekawy, jak piłkarze udźwigną tę presję - zastanawia Peter Ahrens, dziennikarz "Der Spiegel". Drużyna Loewa w ostatnich latach przywykła jedynie do sukcesów. Cztery ostatnie mundiale to dwukrotnie trzecie miejsce (2006 i 2010), jedno wicemistrzostwo (2002) i mistrzostwo świata (2014). Trzy turnieje o miano najlepszej drużyny w Europie to również wysokie miejsca: drugie w 2008 r. i dwukrotnie trzecie (Niemcy dotarli do półfinału w 2012 i 2016 roku). W 2017 roku nasi sąsiedzi wygrali też Puchar Konfederacji.
Słaby występ Niemców w pierwszym meczu mistrzostw w Rosji nie zaskoczył. Od dłuższego czasu wokół reprezentacji dało wyczuć się pewne negatywne zmiany. Choć zespół w większości przypadków bronił się wynikami, to jednak zaangażowanie zawodników w meczach nie było już na tak intensywnym poziomie jak przed czterema laty. Fakt, że takie podejście zaczęło dopadać kluczowych piłkarzy, przełożyło się na grę całej drużyny.
- Od pięciu, sześciu spotkań widzę, że zespół stracił równowagę. Thomas Muller w ostatnich dwóch latach gra... dziwnie. Ani dobrze, ani źle. Toni Kross, Sami Khedira, Jerome Boateng jakby zatracili parcie na sukces. Z kolei Timo Werner i Joshua Kimmich potrzebują jeszcze czasu, by zaistnieć w tej kadrze. Spodziewam się kilku korekt w składzie. Myślę, że Julian Draxler i Khedira mają się czego obawiać - komentuje Ahrens.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Jacek Gmoch: Mam przygotowane sporo rozwiązań, jednak najlepsza gra obronna to pressing
I dziwi się prostym błędom, które popełnił sztab szkoleniowy. - Byłem zdziwiony, że niemieccy piłkarze są zaskoczeni, jak zagrał Meksyk. Gdybym był trenerem Meksyku, sam bym kazał tej drużynie grać w takim stylu. Tak właśnie powinno grać się przeciwko nam. Chyba zawiódł skauting w reprezentacji Loewa - rozkłada ręce dziennikarz.
Niemców łapie ten sam wirus, co Francję w 2010 i Hiszpanię w 2014 roku. Pierwsi doszli do finału MŚ, drudzy mundial wygrali, a w następnym turnieju o miano najlepszej drużyny globu nie wyszli z grupy. Aktualni mistrzowie świata są nasyceni. Nieprawdą jest, że atmosferę w drużynie popsuła "afera zdjęciowa" z Mesutem Oezilem i Ilkanem Gundoganem w roli głównej. Chodzi o ambicje, które są już zaspokojone.
- Brakuje mi ogniu w oczach tych piłkarzy. Może mistrzowska mentalność przeminęła? Nie sądzę, żeby zawodnicy nie chcieli zwyciężać. Bardziej wydaje mi się, że myślą na zasadzie: skoro wygraliśmy mistrzostwo cztery lata temu, to zrobimy to również teraz - tłumaczy Ahrens.
Według dziennikarza "Spiegla", Niemców po tych mistrzostwach czeka okres posuchy. Jego zdaniem drużyna potrzebuje wstrząsu. - Myślę, że reprezentacja sprzed czterech lat wygrałaby z Meksykiem. A przegrała, bo mentalnie została na innym turnieju. Po mundialu w Rosji czekają nas chude lata. Okres powrotu do dawnego kształtu drużyny może zająć nawet dwa lata - kończy Niemiec.