Mundial 2018. Rosja odetchnęła. Można już wyjść na ulicę

Getty Images / Ryan Pierse / Na zdjęciu: Rosjanie
Getty Images / Ryan Pierse / Na zdjęciu: Rosjanie

Rosjanie smutni i zdystansowani, nie chcący rzucać się w oczy. A jak już mówili, to ich opinie o własnej drużynie były brutalne - tak to wyglądało na godziny przed meczem otwarcia. A później dzwonił już uradowany Władimir Putin.

Z Moskwy Mateusz Skwierawski

Jeżeli pierwszą osobą, którą spotykasz w centrum prasowym, jest Ryan Giggs, obok miejsca, gdzie stoi twój komputer, facebooka na telefonie przegląda Mikael Silvestre, a po korytarzu z kubkiem kawy idzie Alan Shearer, to szybko dociera do ciebie, że dzieje się coś wielkiego. Mistrzostwa świata to nie tylko skupisko najlepszych drużyn (choć z małymi wyjątkami, o czym świadczy wynik spotkania Rosji z Arabią Saudyjską). Ogromne wrażenie robi przede wszystkim otoczka. Luis Figo, Roberto Carlos, Cafu, Didier Drogba, Samuel Eto'o i Xavi w jednym rzędzie na trybunach stadionu Łużniki, wnoszący Puchar Świata Iker Casillas, witający kibiców Luis Nazario de Lima Ronaldo, przemawiający z loży prezydent Władimir Putin czy dający show brytyjski gwiazdor muzyki pop Robbie Williams.

Gospodarzom zależało, żeby mundial otworzyć "na bogato", z przepychem i pokazać, że jego częścią chcą być najlepsi. Mimo politycznego bojkotu ceremonii otwarcia (zabrakło przywódców wielu państw, w tym Polski), spowodowanego atakiem na byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala i jego córkę, o który podejrzewa się Rosję, pierwszy dzień mundialu przebiegł wzorowo. Choć Rosjanie przed meczem otwarcia byli raczej smutni.

Dziwiły obrazki z okolic Placu Czerwonego, który opanowali wszyscy kibice, tylko nie fani Sbornej. Na dzień przed meczem z Arabią Saudyjską na mieście łatwiej było spotkać osobę z obcego kraju. Rosjanie nie chcieli wyróżniać się z tłumu, jakby w obawie przed wystawieniem się na śmieszność. Ci których udało nam się spotkać i porozmawiać mówili brutalnie: mamy słabą drużynę, słabego trenera, czeka nas kompromitacja. Dlatego centrum miasta zdominowali kibice z innych części świata. Piłkę kopali Brazylijczycy, jeden z Argentyńczyków grał na saksofonie, grupka kilkunastu Meksykanów opanowała ogródek restauracji i tańczyła w rytm muzyki puszczanej z przenośnego głośnika. W skrócie: wszyscy się bawili, cieszyli, i nie ważne czy byli to kibice silnych drużyn, czy tych skazanych na odpadnięcie już w fazie grupowej (jak Panamy, Iranu czy Kostaryki). Atmosfera dookoła turnieju była taka, jaką wymarzyli sobie gospodarze. Tylko, że w tych marzeniach zabrakło miejsca dla ich samych.

Rosjanie nawet mało entuzjastycznie przyjęli ceremonię otwarcia mistrzostw. Kilkunastominutowy występ Robbiego Williamsa i śpiewaczki operowej Aidy Garifulliny przyjęli z dystansem. Można było zauważyć, jak niektórzy kibice podpierali głowy okazując znudzenie. Choć ceremonia, poza małym skandalem, gdy Williams pokazał do kamery środkowy palec, zapewne odnosząc się do krytyków z Wysp, którzy zarzucali mu, że "sprzedał się Putinowi", była bardzo treściwa i efektowna. Boisko na niespełna pół godziny zamieniło się w scenę. Tam zobaczyliśmy mieszankę współczesności z klasyką. Muzykę electro przeplataną fragmentami baletu klasycznego i sztuki "Jezioro łabędzie".

Rosjanie potrzebowali jednak bodźca sportowego, by kompleksy minęły i można było pochwalić się tym najważniejszym w mistrzostwach, czyli wynikiem sportowym. 5:0 z Arabią nikt nie miał prawa się spodziewać. Po meczu w okolicach stadionu w końcu można było usłyszeć śpiewy gospodarzy i zobaczyć Rosjan, którzy trochę nie w swoim stylu, przyłączają się do grupek Latynosów, tańcząc i malując im na twarzach swoje barwy.

Dziś Rosja ma jednego bohatera: Stanisława Czerczesowa. "Sowiecki Sport" napisał wprost: "Stasiu, jesteś super!". A jeszcze kilka godzin temu gilotyna nad głową selekcjonera mocno się chwiała. - Rozmawialiśmy wieczorem, przed meczem. Stasiu był przekonany, że wygrają. Nie czuł presji, nie bał się kompromitacji. Niczego też sobie nie zakładał, że na przykład: muszą wyjść z grupy. On wie, z czym się boryka. Podstawowy problem: brakuje mu jakości piłkarskiej. Wypadło mu wielu kontuzjowanych zawodników. Ale wiedział jedno, był tego pewien: że z Arabią wygrają - mówi nam Radosław Gilewicz, były reprezentant Polski, który przyjaźni się z Czerczesowem.

A były trener Legii być może zaraz stanie się ulubieńcem najważniejszej osoby w Rosji. Gdy z gratulacjami zaraz po meczu dzwoni Władimir Putin, to musi być dobrze. Odetchnął trener, piłkarze, prezydent i kibice. W końcu można wyjść na ulice.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Gmoch wskazał, co piłkarze powinni robić przed meczem. "Trzeba ich zostawić"

Komentarze (8)
avatar
Wieslaw Beben
16.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie wyjdzie, zwycięstwo z Arabią nic nie znaczy 
avatar
Darek Pol
15.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No faktycznie te nazwiska ktore siedziały w jednym rzędzie,biegają z kawą i tak dalej.......zrobiły na mnie wrażenie 
gburowaty Rysio
15.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przecież ten atak na Skripala to największa z możliwych i zupełnie niewyobrażalna BZDURA pachnąca normalnie totalną kompromitacja zachodu!!! Czas na Mundial! Zachodni politycy bojkotujący cerem Czytaj całość
avatar
Grzegorz Szymczak
15.06.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ZSRR czyli CCCP miał kiedyś super druzyne, bohater ZSRR Blochin wpisany jest w FIFA jako jeden z lepszych zawodnikow... może teraz nowa zmiana, gorzej w hokeja to dawaj w miacik 
TedZgred
15.06.2018
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Dajcie spokój szeregowym Rosjanom. To naród przez stulecia umęczony rządami tyranów. Dziękujmy Bogu, że Polska miała mimo wszystko więcej szczęścia. Szarzy obywatele Rosji to porządni ludzie, Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści