W Lipnie funkcjonuje jeden z niewielu torów motocrossowych w Polsce. To właśnie tam w ubiegłą sobotę życia straciła 14-letnia Maja Kostrzewa (szczegóły TUTAJ). Przed dwoma laty na tym samym obiekcie doszło do równie tragicznego wypadku 15-letniej Wiktorii Wicińskiej (szczegóły TUTAJ).
Chociaż po śmierci Wicińskiej śledztwo prowadziła Prokuratura Rejonowa w Lipnie, to zakończyło się ono umorzeniem, bo "do zgonu nastolatki nie przyczyniły się tzw. osoby trzecie". Teraz śledczy ruszyli z podobnym dochodzeniem i należy oczekiwać, że finał sprawy będzie identyczny, bo nie ma świadków wypadku Mai Kostrzewy.
Tymczasem Zbigniew Zakrzewski, prezes Auto-Moto Klubu Poltarex z Człuchowa, z którym do niedawna była związana zmarła 14-latka z Gdyni, przedstawił zaskakujące informacje ws. toru w Lipnie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę
- Na tym torze ma odbyć się runda mistrzostw Polski, ale z tego co słyszę, zawodnicy nie chcą za bardzo tam jeździć. Boją się. W Lipnie nie ma strefy bezpieczeństwa, drzewa są za blisko i jest to bardzo groźne - powiedział Zakrzewski w rozmowie z czluchow.naszemiasto.pl.
Maja Kostrzewa trafiła do klubu z Człuchowa przed kilkoma laty. W barwach Auto-Moto Klubu Poltareksu zdawała licencję. W zeszłym roku zdecydowała się na przejście do pobliskiego klubu z Więcborka, ale nie wystąpiła w żadnych imprezach rangi mistrzowskiej, bo rodzice nie mieli możliwości zawożenia jej na treningi.
- Maja była fajną dziewczyną, bardzo usportowioną, miała już duże umiejętności i była lepsza niż niektórzy chłopacy. To dla nas bardzo bolesny cios. Jesteśmy wstrząśnięci tą niepotrzebną śmiercią - dodał Zakrzewski.
Czytaj także:
Formuła 1 radzi piłce nożnej ws. Superligi
Red Bull zaprasza giganta do współpracy