W sobotę Jacek Lonka pojawił się na torze motocrossowym w Obornikach Wielkopolskich. Wprawdzie po tym jak w roku 2019 ukochana dyscyplina zabrała mu syna Łukasza, zrezygnował ze startów w zawodach, ale tym razem chciał potrenować rekreacyjnie i czerpać frajdę z jazdy na motocyklu. Niestety, jeden z przejazdów zakończył się upadkiem 58-latka.
Lonka wskutek uderzenia o ziemię doznał urazu głowy i w ciężkim stanie trafił do szpitala, z którego w niedzielę dotarły fatalne wieści - lekarzom nie udało się wygrać walki o życie legendy polskiego motocrossu.
Jacek Lonka był wychowankiem Motoklubu Zjednoczeni Września, następnie reprezentował m.in. Unię Poznań, Automobilklub Głogów i Budowlanych Gdańsk. W trakcie swojej kariery doczekał się szeregu złotych medali mistrzostw Polski - zarówno w kategoriach indywidualnych, jak i drużynowych.
Pasję do motocrossu przekazał synowi Łukaszowi, którego często zabierał na treningi, a następnie wspólnie z nim szkolił młodych zawodników. - To nie geny decydują o zainteresowaniu motocrossem i o dobrych wynikach. Łukasz od najmłodszych lat interesował się tym sportem. Miał kontakt z motocyklami. Spodobało mu się to. Gdyby nie polubił motocrossu, to nie miałby takich osiągnięć - tak mówił "Głosowi Wielkopolskiemu" o karierze swojego syna, który również zdobył szereg medali na arenie krajowej i międzynarodowej.
Niestety, po trzech latach od tragicznej śmierci Łukasza, los zabrał jego ojca. To ogromna strata dla całego środowiska motocrossowego w Polsce.
Czytaj także:
Wielomilionowe odszkodowanie w F1? Menedżer kierowcy reaguje na plotki
Szantaż Putina wpływa na zespoły F1. Mercedes znalazł rozwiązanie problemu