Wiosną 2020 roku Artur Puzio wrzucił do sieci film z treningu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dwukrotny mistrz Polski i instruktor sportu motocyklowego wjechał na świeżo zasiane pole. - Dzisiaj lecę incognito. Mam nadzieję, że rolnik nie będzie gonił mnie i próbował we mnie rzucać młotkiem - mówił Puzio pod kaskiem i apelował do innych motocrossowców, by "nie jeździli po polu rolników, bo ci skubańcy potrafią być mściwi wbrew pozorom".
Wpis byłego mistrza Polski wywołał natychmiastową reakcję w świecie rolniczym. "Jako rolnicy prosimy, nie niszczcie naszych upraw i naszej pracy. Jesteśmy już na skraju przez sytuację związaną z koronawirusem i suszą. Liczymy każdy grosz. To my dostarczamy żywność, którą kupujecie później w sklepie. Warto o tym pamiętać" - pisał wtedy "Świat Rolnika".
Po kilku dniach Puzio znów zabrał głos i pokazał kolejny film - tym razem prezentujący atak rolnika na jego osobę. "Rolnik chciał mnie utopić... Jak teraz oceniacie falę hejtu za przejechanie 100 metrów po polu… Jesteście po prostu zaj****i! Ale do człowieczeństwa Wam daleko, buraki i niedorajdy życiowe" - napisał motocyklista.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To będzie bramka roku?! Takiego uderzenia nikt się nie spodziewał
Kilkanaście godzin później Główna Komisja Sportu Motocyklowego PZM odebrała motocykliście licencję instruktora i potępiła zachowanie Puzio. Dopiero wtedy dwukrotny mistrz Polski ujawnił, że opublikowane przez niego filmy z rolnikiem w roli głównej były... ustawką.
"Akcja została wyreżyserowana kilka miesięcy wcześniej. Chodziło mi o zwrócenie uwagi na coraz częściej zdarzające się 'zaorywanie' pól przez motocyklistów i quadowców. Są niestety tacy riderzy, którzy nie mając miejsc do jazdy w swojej okolicy nie szanują ciężkiej pracy rolników, bezmyślnie dokonują zamachu na ich własność" - tłumaczył swoje zachowanie.
"Z drugiej strony są też nieodpowiedzialni rolnicy, którzy polują na miłośników off roadu atakując już za samą obecność w pobliżu ich pól. To trzeba nagłaśniać" - dodawał Puzio.
Po trzech latach sprawa ma swój finał, gdyż Artur Puzio walczył o odzyskanie licencji instruktora. Ostateczny werdykt w tej sprawie wydarzył Orzekający Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu przy PKOl.
"Zespół Orzekający Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu przy PKOl uchylił zaskarżone orzeczenie nr 160/2022 skargi Artura Puzio na orzeczenie Trybunału PZM nr 160/2022 i orzeka: uchyla zaskarżone orzeczenie oraz poprzedzające je orzeczenie GKSM PZM i umarza postępowanie dyscyplinarne w całości" - napisano w decyzji trybunału.
Puzio nie tylko odzyskał licencję, ale też w ocenie trybunału, nigdy nie powinien był jej utracić. Uchylono bowiem wszystkie wcześniejsze orzeczenia PZM w tej sprawie. W ocenie trybunału działającego przy PKOl, skoro mieliśmy do czynienia z "ustawką", to nie doszło do popełnienia czynów "zarzucanych i przypisanych oskarżonemu".
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- GP Las Vegas droższe niż sądzono. F1 szykuje się na ogromne koszty
- Formuła 1 ma swojego Vanna Ly. Oszust, który udawał miliardera