Paweł Sławik: Po Agapicie szutry bardzo mi się spodobały. Czułem się na nich pewnie, auto dobrze się prowadziło. Niestety już podczas drugiego odcinka specjalnego najechaliśmy na kamień wystający z pobocza. Opona momentalnie wybuchła, a my następne 6 km jechaliśmy na kapciu. Na mecie odcinka okazało się, że uderzenie było tak mocne, iż pękło również mocowanie wahacza, a przesunięte w tył koło uszkodziło nawet moje drzwi. Na najbliższym serwisie dzięki wysiłkowi naszych serwisantów: Roberta i Ryśka, wahacz został zespawany, jednak podczas odcinka Piekiełko spaw puścił i na lewym zakręcie wypadła nam półoś ze skrzyni. To był dla nas koniec. Chciałbym w tym miejscu bardzo serdecznie podziękować naszemu sponsorowi firmie Final S.A. za wkład wniesiony w nasz zespół, mojemu tacie za ogrom pracy, który włożył oraz wiernym kibicom, którzy przejechali niemal 600 km aby oglądać nas podczas tego rajdu.
Oktawian Sokołowski: W rajdzie tym uczestniczyłem już po raz trzeci. Lokalne warunki drogowe były mi zatem znane. Szybkie, równe i twarde szutry są jednak miejscami bardzo zdradliwe. Po przejechaniu kilku załóg odsłaniają się bowiem głazy, które dotychczas tkwiły gdzieś zasypane na trasie. Najechaliśmy na jeden z nich. Co stało się dalej Paweł doskonale zrelacjonował. Szkoda, bo walka była pasjonująca, już na prologu osiągnęliśmy świetny czas. A my bardzo lubimy takie nawierzchnie. Mimo nie osiągniętej mety jestem bardzo pozytywnie nastawiony przed zbliżającym się Rajdem Rzeszowskim, na którym jestem pewien ponownie damy z siebie wszystko.
Michał Bębenek: Rajd zakończył się dla nas bardzo pomyślnie - wygraliśmy klasę Gość w 4. Rajdzie Lotos. Jest to dla nas tym bardziej ważne, że jest to zwycięstwo odniesione w rajdzie organizowanym przez nasz Automobilklub Orski. Dziękuję organizatorom za wspaniałą atmosferę i organizację całej imprezy, która stała na wysokim poziomie, a kibicom za gorący doping na oesach.
Jechaliśmy na Rajd Lotosu z nastawieniem, że wynik w imprezie będzie miał dla nas drugorzędne znaczenie. Chcieliśmy potrenować przed resztą sezonu i wprowadzić dodatkowe korekty w nastawach zawieszenia samochodu.
Walka na odcinkach specjalnych ze Zbyszkiem Staniszewskim od samego początku była bardzo zacięta. Pomimo drobnych problemów technicznych z układem paliwowym naszego Lancera, udało się nam utrzymać dobre drugie miejsce w rajdzie. Przed samym końcem rywalizacji z dalszej walki wypadł "Stanik" uszkadzając koło. Po tym incydencie nie pozostało nam nic innego jak dojechać szczęśliwie do mety i wygrać 4 Rajd Lotos.
Odcinki specjalne wokół Kartuz były bardzo szybkie i zarazem techniczne. Cieszymy się, że mogliśmy pojechać kolejny szutrowy rajd.
Szymon Piękoś : LOTOS Baltic Cup jest powodem do zadowolenia - naprawdę świetne czasy na OSach, gdzie nawet nie wiedziałem, że plasujemy się w pierwszej trójce generalki - taki wynik dobrze wróży na przyszłość. Osiągniętego na mecie miejsca nie zapowiadał początek rajdu, który rozpoczął się dla Nas pechowo - na pierwszym serwisie padł rozrusznik. Szybka decyzja - wymieniamy. Chłopaki dwoili się i troili, aby go wymienić, niemniej złapaliśmy 3 minuty spóźnienia. Rajd rozpoczął się więc nie od walki, a od odrabiania strat. Później doszły jeszcze kłopoty ze skrzynią, która zakleszczyła się na ostatnim odcinku specjalnym, zaczął z niej wyciekać olej i do końca rajdu podróżowaliśmy tylko na trójce, modląc się, aby dojechać do mety. Wynik tym bardziej cieszy, bo naszym Peugeotem gryźliśmy chłopaków w dużo mocniejszych samochodach. Chyba wyczerpaliśmy już limit pecha w tym sezonie i zaczyna się do Nas uśmiechać szczęście - oby na kolejnych rajdach było już tylko lepiej. Rajd naprawdę super - fajne odcinki specjalne, świetna organizacja (nie licząc sporego opóźnienia na początku, ale z tego co wiemy nie wynikało to z winy organizatora). Chciałbym podziękować moim sponsorom, firmom: Inwest-Profil, Aluprof oraz Nice za pomoc finansową, Grześkowi za świetną pracę i atmosferę oraz wszystkim kibicom, którzy tłumnie przybyli na rajd i kibicowali Nam w zmaganiach.
Marek Kwaśnik : Nasze zagania zaczęły się dopiero od OS 3 Piekiełko, chociaż organizator kazał nam na tą możliwość czekać około godziny. No, ale zaczęła się jazda! Dwie pierwsze pętle to walka nie tylko z drogą, ale i z temperaturą jaka panowała. Oczywiście, gdyby człowiek był na urlopie to byłoby super, ale prawie 30 stopni w rajdówce nie jest czynnikiem podnoszącym poziom samopoczucia i trudy walki w takiej aurze były mocno odczuwalne. Walka w klasie Astra mimo małej liczby aut podczas tej eliminacji zapowiadała się bardzo ciekawie, a my jako debiutanci wcale nie zamierzaliśmy sprzedać tanio skóry. Na pierwszej Sianowskiej Hucie OS 4 z walki odpadł Tomek Kosiński z powodu awarii technicznej (z tego miejsca dziękujemy za usunięcie się z drogi podczas wyprzedzania na odcinku) a także podczas tej pętli przygodę miał Piotrek Rogula. Prowadzenia w klasyfikacji Astry, które było naszym udziałem od OS 3 nie oddaliśmy już do końca, mimo że po przedostatnim serwisie mechanicy średnio optymistycznie nastawiali nas do walki. Rajd, a w zasadzie jego trudy po czterech odcinkach specjalnych dały się naszej "Kulce" we znaki. Podczas ostatniego przejazdu (Sianowska Huta pokonywana drugi raz) mieliśmy jeszcze przygodę z fałszywym SOS-em, która nie pozwoliła nam poprawić swojego czasu i miejsca zajmowanego w klasyfikacji generalne, uciekło kilkanaście sekund i w ten sposób ukończyliśmy 4 Lotos Baltic Cup na 1. miejscu w klasie Astra oraz na 10 miejscu w generalce.
Zbigniew Staniszewski: Wielka szkoda. Jechaliśmy bardzo szybko, na granicy, ale bezpiecznie i pewnie. Skutecznie rywalizowaliśmy z Michałem Bębenkiem. Zwycięstwa na odcinkach oznaczały że prezentujemy właściwy poziom. Wszystko układało się znakomicie, aż do feralnego pieńka. Uszkodziliśmy koło, stanęło w poprzek. Do mety odcinka było daleko więc postanowiliśmy nie gonić za wszelką cenę. Po pierwsze istniała możliwość, że wolną jazdą zablokujemy kolejnych zawodników rywalizujących o cenne sekundy. Ponadto naszym założeniem było zwycięstwo. Inne miejsca nas już nie interesowały. Duża strata czasowa automatycznie zabrała nam wygraną. Takie są rajdy.
Bartłomiej Boba : Ktoś mógłby powiedzieć że nie wytrzymaliśmy ciśnienia, to nieprawda. Mieliśmy problem z elektroniką samochodu na ostatniej pętli. Przez cały rajd nie mieliśmy programu startowego, który został wgrany na ostatnią pętle. Program wgrał się na tyle niefortunnie, że działał nie tylko przy starcie, ale podczas całego odcinka. Przy 4500 obrotów odcinało nam moc, nie dało się rozpędzać samochodu. Żeby tracić jak najmniej czasu i spróbować utrzymać pierwsze miejsce trzeba było pilnować obrotomierza i umiejętnie zmieniać bieg na wyższy. Należało skupiać się nie tylko na drodze, ale i na obrotach. Nie udało się. Mały błąd, uderzenie w pieniek i skrzywione koło. Wielka szkoda, bo jechaliśmy bardzo przyzwoitym tempem. Byliśmy zadowoleni. Trochę ten Lotos dla nas nieszczęśliwy. Trzeba skupić się na kolejnym starcie.
Krzysztof Szeszko : Bardzo chcieliśmy być na mecie i mimo stresujących chwil pod koniec udało się. Jazda po kaszubskich odcinkach to czysta przyjemność. Trudne, wymagające, ale dające ogromną radochę. Mamy pierwsze w klasie i to również cieszy. Szkoda tylko, że PZM nie utworzył klasyfikacji grupy RWD i "formalnie" nie ścigamy się z BWM, a tylko z jedną załogą. Tymczasem jak widać zainteresowanie klasycznymi rajdówkami rośnie. Sukces cieszy nas tym bardziej, że odnieśliśmy go na terenie ważnym "marketingowo" dla naszego sponsora – firmy "Auto-Land". Teraz czekają mnie kolejne dni w warsztacie aby przygotować Corollkę do Rajdu Rzeszowskiego.
Wojciech Jermakow : Fantastyczna impreza – start w miejscu pełnym turystów, widowiskowy prolog i bajeczne odcinki. Jeśli ten rajd w przyszłym roku nie będzie eliminacją Mistrzostw Polski to znaczy, że w tym sporcie wszystko stoi na głowie. Jazda tylnym napędem u boku Krzyśka na takich odcinkach to czysta przyjemność. Dodatkowo cieszy fakt, że 22-u letnia Corolla przetrwała trudne odcinki przy pogromie wielu młodszych rajdówek. Dziękuję serdecznie Molibdenowemu, Panu Farbie i Karolci za pomoc na rajdzie.