Stirling Moss: w dzisiejszym bolidzie F1 nie można się zabić

Stirling Moss ścigał się w F1 w latach 1951-161, odniósł w niej 16 zwycięstw – mówiono o nim, że był największym kierowcą, który nie zdobył mistrzostwa – chociaż mógł z łatwością, gdyby tylko zgodził się na dyskwalifikację rywala-pretendenta do tytułu. Co zmieniło się w F1 w ciągu pięćdziesięciu lat, w kim Moss widzi obecnych i przyszłych bohaterów Formuły 1?

W tym artykule dowiesz się o:

motorsport-total.com: Towarzyszący naszej rozmowie Alexander Zwickl ma bliznę na twarzy, ale przeżył najgorszą, a właściwie, najbardziej niebezpieczną dekadę wyścigów. Jakie są dzisiaj pana odczucia?

Sterling Moss: Moich blizn nie zobaczycie, mam je na plecach, połamałem też nogi i nos. Alexander miał jeden wypadek i obrażenia o wiele bardziej widoczne od moich. Moich blizn nie można zobaczyć.

Być może ma pan inne, wewnętrzne blizny. Na pańskiej duszy?

Nie, ponieważ w wyścigach miałem olbrzymią frajdę. Właśnie dlatego, że były niebezpieczne. Gdy masz 18 lub 19 lat czujesz się śmiały i odważny, gdy robisz coś niebezpiecznego. To było dla mnie bardzo zachęcające, by zostać kierowcą wyścigowym.

Jednak, dzisiaj ...

Dzisiaj jest inaczej.

Dzisiejsza Formuła 1 nie dałaby panu takiego kopa?

Nie, na pewno nie. Nie chciałbym w niej jeździć. Nie zamieniłbym także mojej ery na dzisiejszą. Dzisiaj chodzi już tylko o biznes, a nie o sport. Formuła 1 interesuje mnie ciągle, ale nie jest już taka jak wcześniej.

Formuła 1 nie wiąże się już z ryzykiem?

Nie, zupełnie nie. Dzisiaj jest prawie niemożliwe by człowiek zginął w samochodzie wyścigowym, a właściwie w bolidzie Formuły 1. Wcześniej było dużo bardziej niebezpiecznie, a przez to bardziej ekscytujące dla kierowcy.

Czy ma pan na myśli adrenalinę uwalnianą przez ciało, gdy człowiek staje w obliczu potencjalnego zagrożenia życia?

Tak, dokładnie. Chodzi o satysfakcję ze uprawiania sportów motorowych, gdy jest to niebezpieczne dla życia. To daje kierowcy o wiele więcej frajdy. Tego nie ma już dzisiaj, przynajmniej nie w Formule 1.

Przy każdym razie, gdy kogoś pan wyprzedzał, ryzykował pan życie swoje i konkurenta – każdy manewr podczas wyścigów wiązał się z zagrożeniem życia...

To o wiele bardziej przypomina walkę człowieka przeciw człowiekowi. Dla mnie było to po prostu piękne.

Czy nie chodzi to także o pewną odpowiedzialność za innych kierowców

Absolutnie, jeździło się dużo ostrożniej niż ma to miejsce dzisiaj.

Czy w pańskiej opinii było wtedy więcej zachowań "fair" niż dziś?

Tak, co prawda była już wtedy tzw. "brudna jazda" (Dirty Driving), ale nie w takiej skali, żeby ryzykować własne życie lub życie konkurentów. Dzisiaj jest nieco inaczej. Ponadto technologia jest dzisiaj ważniejsza od kierowcy. Wcześniej kierowca był ważniejszy od technologii. Lubiłem to o wiele bardziej.

Felipe Massa sprawia wrażenie, jakby potrafił "błyszczeć" tylko w doskonałym bolidzie.

Faktycznie widzieliśmy to, z pewnością w deszczu nie był szczególnie dobry. Myślę, że najlepszym kierowcą jest dzisiaj Lewis Hamilton. Fernando Alonso i kilku innych są także bardzo dobrymi kierowcami, ale Hamilton jest najlepszy.

Dlaczego Hamilton jest najlepszym kierowcą?

To bardzo ekscytujące patrzeć na niego. Hamuje bardzo późno, wyprzedza innych kierowców – czego wielu innych nie robi. Jest to dlatego takie podniecające, ponieważ On jest Kierowcą Wyścigowym (racer) – a nie po prostu kierowcą.

Kto to jest Kierowca Wyścigowy ("Racer"). Jakby pan to zdefiniował?

Racerem jest ten, kto zawsze, aż do flagi kończącej, próbuje wygrać wyścig. To jest Kierowca Wyścigowy.

Dlatego, że nie może być drugim, bo go to "boli"?

Tak, niektórzy byliby zadowoleni zdobywając drugie miejsce - ale Hamilton, jak sądzę, nie byłby w stanie. On zawsze chce wygrać wyścig. I to jest najważniejsza różnica, a dla mnie ta różnica jest szczególnie ważna. Wielu zwraca dziś uwagę tylko na zdobywanie punktów, a nie na zwycięstwo.

Mógł pan raz zostać mistrzem, ale jak gdyby podarował pan zwycięstwo w wyścigu innemu kierowcy.

Tak, ale miało to poważne podstawy: kierowca został ukarany, ponieważ został popchnięty na starcie. A w ten sposób nie chciałem wygrywać.

Chciał pan wygrać fair, w bezpośredniej walce

Dokładnie. To było w 1959 roku z Mike’m Hawthornem.

Chcieli go zdyskwalifikować i przyznać mi tytuł. Ale dla mnie tytuł się nie liczył. Dla mnie liczył się Wyścig.

Który z dzisiejszych kierowców, pana zdaniem, zachowałby się tak w takiej lub podobnej sytuacji?

Prawdopodobnie Hamilton. Być może także Alonso – prawdziwy Kierowca Wyścigowy. Alonso ma teraz dużo problemów, ale dla mnie to Kierowca Wyścigowy.

Jak ocenia pan Alex’a Wurza?

Trudno mi osądzać, bo ostatnio zbyt mało się ściga, by cokolwiek tu powiedzieć. Vettel robi dobrą robotę.

Niektórzy mówią o nowym Schumacherze.

Problem z Michaelem Schumacherem, polega na tym, że nie możemy powiedzieć, jak dobry był naprawdę, bo zawsze miał w zespole kierowcę nr 2 i nie musiał stawać do walki przeciwko tak samo wyposażonemu koledze z zespołu. A to jest sposób by ustalić, jak rzeczywiście dobry jest kierowca – gdy obserwuje się go w walce z kolegą z zespołu. Heikki Kovalainen jest bardzo dobrym kierowcą, ale Lewis Hamilton jest szybszy i także lepszy. Albo biorąc pod uwagę Ferrari: dla mnie jest bardzo interesujące, że aktualnie Massa robi lepszą robotę niż Kimi Räikkönen.

Sądzi pan, że Kimi nie ma już siły?

Nie, on jest po prostu nieregularny, raz silny, potem znów nie, tak jak Hawthorn.

Jak to możliwe, że młody chłopak jak Lewis Hamilton przychodzi do Formuły 1 i w swoim pierwszym wyścigu jest od razu lepszy od Alonso? Czy przed czterdziestu laty byłoby to możliwe, że przyszedłby żółtodziób i byłby szybszy niż pan lub Fangio? Czy Hamilton jest rzeczywiście tak dobry, czy po prostu ma lepsze auto?

Myślę, że ma niezwykły talent i dodatkowo ma najlepsze auto. Ale on jest prawdziwym Kierowcą Wyścigowym i gdy rozpatrujesz jego styl – on wyprzedzałby gdziekolwiek, w dowolnym miejscu. Co czyni go szczególnie dobrym: on bardzo dobrze używa hamulców. Zwalnia o wiele mocniej niż inni i ciągle utrzymuje bolid pod kontrolą.

A może nowoczesne bolidy Formuły 1 są tak łatwe w prowadzeniu, że nawet żółtodziób może od razu pokonać mistrza świata F1

Jeżeli podzielać poglądy innych, takich jak Martin Brundle, który testował także nowoczesne bolidy Formuły 1, to trzeba przyjąć że nowoczesne bolidy są względnie łatwe do prowadzenia. Ale być Numerem 1 w deszczu by wygrać, jest zawsze trudne. Naprawdę dobrych kierowców poznajesz po tym jak radzą sobie w deszczu.

Myślę, że McLaren jest aktualnie najlepszym samochodem. Niewiele lepszym niż Ferrari, ale najlepszym. Ale gdy pada, różnica pomiędzy najlepszymi pilotami i słabszymi kierowcami wzrasta ekstremalnie. Na suchym różnica pomiędzy najlepszym i najgorszym pilotem to jedna lub dwie sekundy, w deszczu mówimy o pięciu lub dziesięciu.

Inna kwestia, że na suchym torze podobne różnice istnieją pomiędzy bolidami. Także Force India ma dobrych ludzi i robi dobrą robotę. Myślę, że w następnym roku, będzie lepiej, ponieważ docisk aerodynamiczny zostanie zmniejszony, a systemy wspomagające prowadzenie już zostały usunięte.

To, że Massa może mówić, że wycofanie systemów kontroli trakcji jest niebezpieczne, jest śmieszne. To śmieszne mówić coś takiego, to po prostu tylko śmieszne. W Anglii porównywano go do pralko-suszarki, maszyny w której wirującym bębnie suszy się ubrania.

Jednocześnie jestem zaskoczony, jak dobrze Massa walczy, on, któremu przed czterema laty nikt nie dał by miejsca w kokpicie. Ale potem współpracował z Michaelem Schumacherem i jest teraz lepszym kierowcą.

Gdy właśnie nie pada...

Widziałem wywiad i tam to przywołano – "Massa jest bardzo dobrym kierowcą deszczowym, tylko nie pokazał tego w Silverstone".

A pan lubił jeździć w deszczu?

Bardzo lubiłem deszcz.

Czy jeździł pan także w rajdach?

Tak, raz byłem drugi w rajdzie Monte-Carlo. Kierowcy rajdowi są szczególnie dobrzy, niektórzy z nich mają niewiarygodne panowanie nad pojazdem. Ale gdyby posadzić ich w bolidzie F1, nie byliby w stanie dotrzymać tempa Lewisowi Hamiltonowi. Uważam, że Hamilton jest aż tak dobry.

Dlaczego? Na czym to polega?

On mnóstwo nauczył się w kartingu. Przez lata. On wsiadł do bolidu F1 i pojechał nim jak kartem.

Ale inni kierowcy F1 także uczyli się w kartingu...

Ze współczesnych kierowców robili to wszyscy. Hamilton sądzi, że jego największym konkurentem w przyszłości będzie Robert Kubica. Ponieważ zna go z wyścigów kartingowych.

W przyszłym roku zostanie poważnie zredukowana siła docisku aerodynamicznego – myśli pan, że Formuła 1 rozwija się teraz w dobrym kierunku?

Tak, z każdym rokiem jest lepiej.

Dlaczego przez tyle lat kroczono złą drogą. Z rowkowanymi oponami, systemami wspomagającymi prowadzenie...

Ponieważ pozwoliła na to FIA. FIA jest za to odpowiedzialna. Oni także zmniejszyli pojemność silników z dwóch do półtora litra, co nie było dobrym pomysłem. Oni zawsze podejmują takie środki. Teraz, w końcu zaczynają robić inteligentne rzeczy.

Max Mosley ostatnio chwalił się na prawo i lewo, jak wiele zrobił dla bezpieczeństwa - ale przy tym także popełnił wiele błędów.

Myślę, że zależało to od wielu komitetów. Sądzę, że Max Mosley miał związane ręce. Wszystkie zespoły muszą wyrazić zgodę, a to nie było łatwe dla Max’a Mosleya.

Czy Max Mosley jest kierowcą wyścigowym?

On jechał w wyścigu. Ale gdyby miał wolne ręce, wszystko by skomplikował.

On wydaje się być zwolennikiem komplikacji, podczas gdy fani nie lubią tak komplikować...

Ale także podjął kilka dobrych decyzji i myślę, że trudno byłoby go zastąpić na stanowisku prezesa FIA. Nie przychodzi mi do głowy nikt, kto mógłby go zastąpić. Najgorsze gdyby został zastąpiony przez jakiś komitet. W Anglii mawiamy: gdy komitet ma zaprojektować konia, to wychodzi z tego wielbłąd.

Wynika z tego, że potrzebny jest...

Dyktator, tak. Musi być dyktator, życzyłbym sobie, że dostaniemy odpowiedniego.

Których kierowców widzi pan na czele w nadchodzącym roku?

Hamilton, Kubica, może Piquet, Rosberg.

Sutil?

Tak, dokładnie.

On jest bardzo mocny w deszczu ...

Tak, za wcześnie mówić, jak dobry jest, tak długo nie prowadził on jeszcze żadnego konkurencyjnego pojazdu.

Jeździ pan jeszcze sam prawdziwymi samochodami wyścigowymi, nieprawdaż?

Tak, mam samochód wyścigowy, którym, gdy go przygotuję – będę jechał we wrześniu w Spa-Francorchamps.

I da pan pełny gaz?

Oh yeah! Oczywiście nie jestem już tak szybki jak w młodości. W deszczu mam przewagę, ponieważ mam bardzo duże doświadczenie w jeździe w deszczu. Jeżeli jest sucho, jeżdżę tak szybko jak mogę, ale nie idę na pełne ryzyko. Jestem teraz odpowiedzialny za moją żonę, moją rodzinę i już nie ryzykuję mojego życia.

Nigdy się pan nie bał?

Ależ skąd. Ciągle bałem się, że się zostanę ranny przeze mnie lub przez kogoś. Ale ten strach po prostu był częścią tego. W tym samym czasie, każdy kierowca był przekonany, że jemu nic się nie zdarzy.

Czy można powiedzieć, że wcześniej każdy wypadek mógł oznaczać śmierć i przez to, w porównaniu do dziś jeździło się na 90% możliwości, żeby mieć jeszcze pole do korekt?

Dokładnie tak było. Nie tak jak dziś, gdzie kierowca jedzie na 100% i ryzykuje błąd w prowadzeniu i wypadnięcie z toru.

Ilu z pana wypadków towarzyszył błąd w prowadzeniu.

Nie potrafię sobie przypomnieć żadnego. Muszę pomyśleć, ale nie, nie było żadnego. Błędy w prowadzeniu stanowiły po prostu zagrożenie dla życia – tego sobie dzisiaj w ogóle nie można wyobrazić.

Gdyby pan był młodym kierowcą, w której serii wyścigowej chciałby pan jeździć? W Formule 1? W rajdach?

Oczywiście chciałbym także jeździć w Formule 1, ponieważ to najwyższa klasa wyścigowa, ale pewnie poszedłbym do innej serii wyścigowej. Najlepszy sport motorowy do tego, to częściowo wyścigi w serii IndyCar w Ameryce. Wprawdzie kierowcy nie są tam tak dobrzy jak w Europie, ale wyścigi same w sobie są bardzo dobre.

Nie ograniczałby się pan do Formuły 1 i jeździł w innych seriach wyścigowych?

Z pewnością.

Dzisiejsi kierowcy, tacy jak Michael Schumacher, nie robią tego ...

Myślę, że Formuła 1 po prostu nie pozwoliłaby im na to, by startowali także w innych seriach wyścigowych. Ale gdy jesteś tak dobry jak Michael Schumacher lub jak Lewis Hamilton, musiałbyś mieć ostatnie słowo i móc zrobić, to co chcesz.

Tak można myśleć, ale oni nie wykorzystują swojej pozycji?

Nie, niestety tego nie robią. Problem prawdopodobnie polega na tym, że ludzie tacy jak Schumacher lub Hamilton mają tak wiele obowiązków, w stosunku do swoich sponsorów i tak dalej, że prawie nie mają czasu startować w innych seriach wyścigowych. Dlatego dzisiaj, jest o wiele mniej frajdy niż kiedyś.

Kierowca o takich sukcesach jak Michael Schumacher mógłby się zbuntować przeciwko obezwładniającym planom promocyjnym, mógłby powiedzieć wszystko. Ale zamiast tego chwali tylko swój zespół i sponsorów...

Tak, to jest jednak kwestia osobowości.

Ktoś mi opowiadał, że Michael Schumacher zupełnie nie interesuje się historią ani oldtimerami - to mówi coś o osobowości...

To mnie nie zaskakuje, to było dla mnie jasne.

Ale wobec ciebie zawsze zachowywał się z pełnym szacunkiem?

Tak, on zawsze zachowywał się z szacunkiem, ale nie wierzę by miał szacunek do starych samochodów. Phil Hill został mistrzem świata z Ferrari, ale jestem przekonany, że Schumacher nie wiedział kim był ten człowiek. Ponieważ jego historia nie interesuje.

Gdy Lewis Hamilton przyszedł do Formuły 1 i od razu zaczął odnosić sukcesy, początkowo myślałem, że mógłby on być jednym z tych, który powstanie i powie: "nie chciałbym serwować tego całego PR, chciałbym mówić to co chcę". Ale dzisiaj także Hamilton serwuje te standardowe promocyjne teksty, tak jak gdyby przeszedł pranie mózgu...

Tak, dokładnie, zgadza się. To jest problem, że kierowcy muszą się tak zachowywać. W przeciwnym razie to oni mają problemy. McLaren nigdy nie pozwala kierowcom, mówić tak, by nazywać rzeczy po imieniu. To jeden z gorszych aspektów we współczesnej Formule 1.

Dla mnie jako dziennikarza to bardzo źle. Helmut Zwickl odbył wiele wspaniałych rozmów z kierowcami – opowiadali mu wszystko o swoich przeżyciach "na krawędzi" i także o tym co dzieje się w zespole i tak dalej. Dzisiaj reporter jest karmiony tą PR-owską papką, kierowcy nie mówią już otwartym tekstem.

Tak, bo im tego zabroniono. Dla sportu to naprawdę fatalnie.

Komentarze (0)