- Myślę, że przepis został wprowadzony z pewnych powodów – by uniknąć sytuacji, która miała miejsce w 2002 roku - powiedział Horner nawiązując do polecenia wydanego Rubensowi Barrichello, by tuż przed metą GP Austrii oddać prowadzenie Michaelowi Schumacherowi. - Formuła 1 to sport zespołowy, ale zasady są, jakie są. Sytuacja na Hockenheim bardziej dotyczy Ferrari i FIA.
- Myślę, że wyprzedzanie to obszar, nad którym musimy pracować. Dla mnie Formuła 1 w ostatnich latach był zdrowsza, ponieważ kierowcy mogli ze sobą rywalizować. Powinniśmy do tego zachęcać, a nie zniechęcać - dodał szef RBR.
- Polecenia zespołowe istnieją od czasu, gdy John Surtees jeździł dla Ferrari, potem w czasach Niki Laudy i Michaela Schumachera. Różnica jest taka, że teraz jest to zakazane i to jest temat, który dotyczy Hockenheim, z którego wyjechaliśmy z przekonaniem, że muszą odbyć się rozmowy między zespołami i ciałem zarządzającym - przyznał.
- Prawidłowo lub nie, ale my pozwalamy walczyć i czasami robili to w tym sezonie. W Turcji zapłaciliśmy najwyższą cenę za to, bo jeden musiał się wycofać, a drugi nie osiągnął wyniku, jaki powinien. Gdyby przepisy były inne, może wtedy powiedzielibyśmy im, żeby pojechali inaczej, ale filozofia Red Bulla jest taka, by pozwalać im się ścigać i pan. Mateschitz powiedział to otwarcie - zapewnił Horner.
Horner w rozmowie z Markiem Webberem