Zespół McLarena już od jakiegoś czasu poszukuje kierowcy, który w przyszłym sezonie zastąpi Heikkiego Kovalainena. Fin nie spełnia bowiem pokładanych w nim nadziei. Taka sytuacja bardzo dziwi Mikę Hakkinena, który niegdyś występował w zespole z Woking. Zdaniem Fina team McLarena powinien uczynić wszystko, by zatrzymać jego rodaka w swoich szeregach.
Hakkinen w latach 1998-99 wywalczył dwa tytuły mistrza świata. Od roku 2005 startował w niemieckiej serii samochodów turystycznych (DTM), w aucie marki Mercedes-Benz. W swoim debiutanckim wyścigu zajął 8 pozycję, a już w trzecim wywalczył pole position i wygrał wyścig. Starty w DTM zakończył z końcem sezonu 2007.
Po zakończeniu kariery w Formule 1 wielokrotnie pojawiały się doniesienia o powrocie Hakkinena. Fin łączony był z posadą w takich zespołach jak: Williams, BMW Sauber a nawet spekulowano, że może on wrócić do McLarena.
Hakkinen przyznał, że kompletnie nie rozumie postawy włodarzy McLarena. - Oni szukają kierowcy? Naprawdę? Nie wiedziałem tego - mówi żartem podczas finałowego wyścigu DTM w Hockenheim.
Mimo że spekuluje się, iż głównym kandydatem do zajęcia miejsca Kavalainena jest inny Fin - Kimi Raikkonen, Hakkinen podkreśla wielki wkład obecnego kierowcy McLarena do swojego zespołu. - Nigdy nie jest tak, że to jedna osoba jest twórcą wielkiego sukcesu. Na to musi składać się praca zespołowa. Nie można porównywać występów Lewisa i Heikkiego tylko pod względem wyników. Trzeba też spojrzeć na to, co dzieje się w tle - zauważa Hakkinen.
Były mistrz świata F1 wierzy, że zespół McLarena nie pozbędzie się ze swoich szeregów jego rodaka. - Ta dwójka wykonuje świetną pracę. Szukają nowego kierowcy? Dlaczego mieliby to robić? - dziwi się Hakkinen.