W listopadzie ubiegłego roku Anderson Silva miał walczyć z Kelvinem Gastelumem na gali UFC Fight Night w Szanghaju. Hitowy pojedynek ostatecznie nie doszedł do skutku. Brazylijczyk kilka tygodni wcześniej przeszedł niezapowiedzianą kontrolę antydopingową, po której okazało się, że stosował niedozwolone środki. Konkretnie chodziło o metylotestosteron oraz leki moczopędne.
Szczególnie pierwsza substancja pogrążyła byłego mistrza UFC. Metylotestosteron to syntetyczny testosteron, który działa w bardzo podobny sposób jak sterydy anaboliczne, ale powoduje mniejsze ryzyko występowania skutków ubocznych.
Lada moment mamy poznać werdykt USADA (Amerykańska Komisja Antydopingowa). W mediach pojawiają się pierwsze przecieki na temat kary. Brazylijski portal "Combate" twierdzi, że 42-latek musi przygotować się na ogromne konsekwencje.
Silva za stosowanie metylotestosteronu ma zostać zawieszony na cztery lata. Za pozostałe substancje otrzyma kolejne cztery. Ośmioletnia dyskwalifikacja będzie oznaczała koniec kariery jednego z najlepszych wojowników w historii MMA.
Obrońcy fightera liczą, że uda im się nakłonić USADA do łagodniejszego wyroku. Na to są jednak niewielkie szanse. Tak surowe konsekwencje są efektem tego, że to jego czwarta wpadka dopingowa w karierze. "Combate" donosi, że jeżeli dyskwalifikacja będzie co najmniej dwuletnia, to Silvy już nigdy więcej nie zobaczymy w klatce.
ZOBACZ WIDEO Szalony plan Narkuna przyniósł skutek. "Wszystko zapoczątkował Borek"