Michał Materla został zatrzymany 14 grudnia ubiegłego roku w związku z podejrzeniem o udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym, zajmującej się handlem narkotykami. Do tej pory jednak nie usłyszał aktu oskarżenia.
Po ośmiu miesiącach pobytu w areszcie w Gorzowie Wielkopolskim Materla wyszedł na wolność za kaucją, która wyniosła 150 tys. zł.
Teraz Materla w obszernym wywiadzie dla serwisu Weszlo.com opowiedział o swoim zatrzymaniu i pobycie w areszcie w Gorzowie Wielkopolskim. Okazuje się m.in., że przy jego zatrzymaniu antyterroryści użyli paralizatora.
- Jego użycie było zupełnie niepotrzebne. Dwójka dzieci w domu, jedno w wieku przedszkolnym. A ja bezwzględnie wykonywałem polecenia. Grzecznie położyłem się na ziemi, wtedy jeden z antyterrorystów podszedł i prewencyjnie strzelił mnie tym paralizatorem. Jakby chciał zaznaczyć: "to ja tu jestem szefem" - wspomina Michał Materla w rozmowie z Hubertem Kęską, zamieszczonej na Weszlo.com.
Słynny zawodnik MMA szczegółowo opowiada też o trudnych chwilach w areszcie i plotkach, które były rozsiewane na jego temat.
- Wydaje mi się, że cała ta sytuacja, że zostałem zamknięty na oddziale dla niebezpiecznych, dużo tutaj mówi. Chcieli mnie złamać psychicznie. Mało tego. Nie tylko mnie tam zamknęli, ale i próbowali rozsiewać plotki, że sobie nie radzę i zostałem świadkiem. To oczywiście była kolejna wielka intryga policji - twierdzi Michał Materla.
- Kiedy zbliżał się okres trzech miesięcy i kolejna rozprawa odnośnie przedłużenia sankcji, jeden ze skruszonych przestępców zeznał, że mu groziłem. Że mu nie daruję. To człowiek, który siedzi za podwójny gwałt ze szczególnym okrucieństwem i mówi wszystko, zawsze, jak jakaś sprawa utyka w martwym punkcie. Taki rezerwowy świadek poznańskiej policji, angażowany po to, żeby przedstawić opinii publicznej bądź sądowi daną sytuację tak, jak chce tego prokuratura. Nagle się znajduje i wszystko wie - tłumaczy.
Materla wyznał też, że w trakcie pobytu w areszcie przeczytał swoją pierwszą w życiu książkę. To biografia Mike'a Tysona "Moja prawda".
- Jak czytałem tę książkę, to byłem w szoku, jak można w taki sposób przeżyć życie. Nawet, jakby się zrobiło film - scenariusz jeden do jednego - to mało ludzi by w to uwierzyło. To była pierwsza i jak na razie ostatnia książka w życiu. Obym więcej nie musiał czytać w takich warunkach - zaznacza na łamach Weszlo.com.
ZOBACZ WIDEO: Robert Korzeniowski przeżył prawdziwą tragedię. "Chodziłem przybity i płakałem"