Z każdą walką nabieram wiedzy i doświadczenia - wywiad z Marcinem Prachnio, zawodnikiem MMA

 / Gala MMA
/ Gala MMA

Marcin Prachnio to zawodnik wagi półciężkiej, który z powodzeniem rywalizuje na zawodowej scenie MMA. W wywiadzie opowiada on m.in. o treningach w Holandii i dlaczego wyzwał do walki "Różala".

W tym artykule dowiesz się o:

Prachnio ma na swoim koncie sześć walk, z których aż pięciokrotnie wychodził jako zwycięzca. W ostatnim pojedynku pokonał on już w 1. rundzie Stepana Bekavaca na gali Final Fight Championship 14.

Waldemar Ossowski: Przede wszystkim gratuluje ostatniej wygranej. Spodziewał się pan tak szybkiego zwycięstwa nad bardziej przecież doświadczonym zawodnikiem?

Marcin Prachnio: Witam, dziękuję bardzo. Nie przypuszczałem, że pójdzie tak szybko, ale byłem bardzo dobrze przygotowany i to zaprocentowało. Spodziewałem się dłuższej walki w stójce, nie myślałem, że mój przeciwnik tak szybko będzie chciał sprowadzić ją do parteru. Rozmawiałem z moim rywalem po walce i przyznał, że jeden z pierwszych moich ciosów doszedł do celu i poczuł się zamroczony, dlatego próbował mnie obalić. Kiepski jednak przyniosło mu to efekt. Jestem bardzo zadowolony z wygranej.
[ad=rectangle]
Czy do końca tego roku chciałby pan stoczyć jeszcze jakiś pojedynek?

- Tak. Z każdą walką nabieram wiedzy i doświadczenia. To dla mnie bardzo ważne, żeby walczyć jak najwięcej. 11 grudnia zamierzam stoczyć jeszcze jeden pojedynek w tym roku, ale nie znam szczegółów.

Która walka z dotychczasowych była dla Pana najtrudniejsza?

- Myślę, że walka, którą przegrałem. Głównie z tego powodu, że byłem w niej mocno bezradny. Mój rywal nie wyrządził mi żadnej krzywdy, jednak skutecznie utrzymał walkę w parterze. To było irytujące, kiedy sędzia nie podnosił walki do stójki. Także walka z Milco Voorn'em nie należała do łatwych. Dałem się łatwo złapać w duszenie i ledwo z niego wyszedłem, jednak to wywołało u mnie większy poziom agresji i szybko udało mi się skończyć pojedynek.

Kiedy w końcu zobaczymy pana na gali w Polsce?

- Również chciałbym to wiedzieć. Obecnie nie prowadzę jednak w tym kierunku żadnych rozmów.

Głośno w kraju zrobiło się, kiedy wyzwał pan na pojedynek Marcina Różalskiego. Dlaczego właśnie z nim chciał się pan zmierzyć?

- Stało się tak ponieważ matchmaker szukał dla niego przeciwnika, była jakaś rozmowa z moim menadżerem na ten temat. Ktoś stwierdził jednak, że jestem za słaby, więc postanowiłem nagłośnić sprawę.

Co sądzi pan na temat polskiej sceny MMA, porównując ją np. do tej, którą obserwował pan na Bałkanach?

- Jak można zaobserwować nasze krajowe MMA ma się bardzo dobrze. Dobrzy trenerzy, dobre kluby i zawodnicy. Wiele interesujących imprez sportowych. To wszystko owocuje walkami Polaków dla największych światowych organizacji. Osobiście uważam jednak, że przydałaby się jeszcze jedna większa organizacja na krajowym rynku, potrafiąca utrzymać się nieco dłużej niż obserwujemy to obecnie na przykładzie borykającej się z problemami PROMMAC.

Gdzie i z kim przygotowuje się pan do swoich walk. Kto jest pańskim trenerem?

- Na co dzień mieszkam i szkolę umiejętności w Holandii, gdzie trenuje w jednej z filii Golden Glory, Tatsujin Dojo Deventer. Moim trenerem jest Martijn "The Specialist" de Jong. Klub reprezentuje naprawdę wysoki, światowy poziom. Mam około dziesięciu treningów tygodniowo.

Skąd wziął się u pana pomysł na uprawianie sportów walki?

- Już jako dziecko chciałem walczyć. Nie wiem czemu, ale ciągnęło mnie do tego. Mając dwanaście lat zacząłem swoją przygodę z Karate Kyokushin, ćwicząc pod okiem Rafała Tomali w Mazowieckim Klubie Karate Kyokushin. Dzisiaj dalsze plany wiążę z MMA.

Kto jest dla pana wzorem w świecie sztuk walki?

- Niewątpliwie nieżyjący już Andy Hug, legenda Karate Kyokushin i K-1. Wspaniały zawodnik. To do jego walk wracam najczęściej.

Źródło artykułu: