Batalia z Wrzoskiem
Elektryzujący pojedynek zbliża się wielkimi krokami. Starcie Artur Szpilka - Arkadiusz Wrzosek odbędzie się 11 maja w trójmiejskiej Ergo Arenie podczas KSW 94. "Szpila" już trenuje na pełnych obrotach i w końcu może to robić z uśmiechem na twarzy.
- Wiele czynników się na to składa, ale przede wszystkim z wielką świadomością mogę powiedzieć, że zwalczyłem kontuzję. A mówię to dlatego, że jestem po ciężkich treningach MMA. Nie czułem nawet najmniejszego bólu. Trening MMA sprawiał mi ogromny ból, przykrość, nie chciało mi się, wymyślałem coś, żeby tylko pewnych rzeczy nie robić, bo czułem dyskomfort. Teraz z pełną świadomością mogę powiedzieć, że jestem zdrowy, do tego przede mną ogromne wyzwanie, a więc same pozytywne czynniki. Po to się urodziłem. Kocham wyzwania, kocham walczyć - mówi Szpilka w magazynie "Klatka po klatce".
ZOBACZ CAŁY WYWIAD
Były pięściarz nie jest jednak faworytem tego pojedynku - ani u kibiców, ani u bukmacherów. W sieci pojawiają się nawet komentarze, że Wrzosek go zmiażdży, rozbije kopnięciami. Były pięściarz jest jednak pewny swoich umiejętności.
- Ja bym tak nie powiedział, ale czuję się fajnie jako underdog. Zawsze wolę być underdogiem, ale to jest tylko opinia ludzi. Dla mnie to dodatkowa mobilizacja. Wiem, czego mam unikać, przed czym się bronić. Cieszę się bardzo, bo mam przed sobą wyzwanie. Tak to traktuję i tak do tego podchodzę. A kto na kogo stawia, nie bardzo mnie interesuje. Ważne, że wszyscy będą się jarać przed telewizorem i na żywo w hali - wyjaśnia Szpilka.
Chwilę po tym pytaniu daje się jednak odczuć, że jest zmobilizowany i gotowy na prawdziwą wojnę w klatce MMA.
- Przestałem zapowiadać huczne rzeczy, ale mogę powiedzieć jedno: albo mnie tak okopie, że nie będę mógł chodzić, albo mnie udusi, albo to ja wygram. Nie ma możliwości, żebym to odpuścił - wyjaśnia.
Szpilka zdaje sobie sprawę, że sport, z którego wywodzi się jego rywal, może dać przewagę w klatce, dlatego szlifuje wszystkie płaszczyzny walki. We wtorek spotkaliśmy go na sali kickbokserskiej stołecznego AWF-u. Były pretendent do tytułu mistrza świata uważa, że walka rządzi się innymi prawami niż trening.
- Na sam koniec zostanie tam sami. Zostaną odruchy bezwarunkowe, które mamy w sobie. Trudno jest zmienić jakąś płaszczyznę w tak krótkiej chwili, do tego dojdą nerwy, bo jest wiele na szali. Ja to traktuje na zasadzie: będzie, co będzie. Ale z mojej strony będzie dym od razu, od pierwszej sekundy - zapowiada.
Następny Włodarczyk?
Zawodnik z Wieliczki nie wybiega myślami w przyszłość, ale już od kilku tygodni mówi się o jego możliwym pojedynku z Krzysztofem Włodarczykiem. Sam "Diablo" kontaktował się z KSW w minionym tygodniu. Pytanie jednak, czy będzie chciał się zmierzyć z nielubianym Szpilką.
- Nie chciałbym teraz gadać o Włodarczyku, bo mam ciężkie zadanie do wykonania. Nie chce MMA, to może być bez zapasów i jedziemy z tematem. Na razie liczy się tylko Arek Wrzosek. Mówiłem, proszę bardzo. Można zadzwonić? Można - przyznaje Szpilka i jest przekonany, że "bez Artura Szpilki Krzysztof Włodarczyk nie zarobi".
Co dalej z Materlą?
Jednym z tematów naszej rozmowy była oczywiście sobotnia gala XTB KSW 92. Szpilka był tego dnia w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie wspierał Michała Materlę. Ten doznał bolesnej porażki z rąk Piotra Kuberskiego.
- Michała zawsze cechowało to ogromne serducho do wojen. Wiem, co może czuć, bo wiem, jaki to jest ambitny człowiek. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że przychodzi taki moment, że serce bardzo chce, głowa chce, a ciało odmawia. Najgorsza jest ta świadomość wieku, bo pewnych rzeczy cofnąć się nie da, a będzie tylko gorzej. On jest wojownikiem, mam nadzieję, że wszystko sobie w głowie poukłada, że KSW będzie go zestawiać z zawodnikiem w jego wieku, a nie z młodymi kotami. Wierzę, że KSW stanie na głowie i jeszcze zorganizuje Michałowi fajne, medialne walki - mówi Szpilka.
Były pięściarz dodaje również, że największym problemem Materli jest... zamiłowanie do notorycznego treningu.
- Tak ambitnego człowieka nie znam. Michał, sorry, że to powiem: uważam, że u niego największym problemem jest to, że zaraz minie chwila, on nie będzie mógł wytrzymać i pójdzie trenować. I to jak trenować. Nie znam drugiej tak trenującej osoby. U mnie też tak jest, że jak jest robota, to jest robota, ale u mnie trwa to trzy miesiące, a u niego cały rok. I tu uważam, był największy problem, bo on zawsze się przetrenowywał. On się śmiał z mojego tenisa, ale ja przez to, że grałem w tenisa, wróciłem z głodem na salę - tłumaczy "Szpila".
Adamek, Błachowicz, Diablo
Porażka Materli to nie jest jedyny temat, który zdominował dyskusję w środowisku sportów walki w Polsce. W ostatnich dniach dużo mówiło się o przepychance medialnej pomiędzy Tomaszem Adamkiem i Mamedem Chalidowem. Wszystko zaczęło się od słów Adamka, który stwierdził, że jego ostatni rywal musi się ustawić w kolejce do rewanżu.
- W ogóle nie biorę słów Tomka na poważnie. Ja rozumiem też Tomka, ale faktycznie powinien oddać szacunek swoim przeciwnikom, bo każdy jemu oddaje - mówi Szpilka. Pytany o słowa Błachowicza skierowane o Adamka, "Szpila" przyznał, że zobaczyłby pojedynek byłego mistrza świata w boksie i byłego czempiona UFC.
- Całkiem serio zobaczyłbym walkę Adamek - Błachowicz w boksie. I powiem szczerze, u Janka są większe warunki, moc, lewy sierpowy. On fajnie boksuje. Jestem naprawdę ciekaw - wyjaśnił.
Artur Mazur, dziennikarz WP SportoweFakty