Szymon Kołecki od samego początku swojej przygody ze sportami walki zachwycał kibiców. W MMA debiutował w 2017 roku. Wygrał aż 10 z 11 pojedynków, które stoczył, zostawiając w pokonanym polu m.in. Mariusza Pudzianowskiego. Zapracował sobie na miano jednego z najpopularniejszych polskich sportowców.
Nie zapominajmy bowiem, że w przeszłości zdobył dwa medale olimpijskie w podnoszeniu ciężarów, w tym złoto podczas igrzysk w Pekinie (rok 2008).
Na przełomie października i listopada ubiegłego roku Kołecki rozstał się z federacją KSW, co wywołało spore zaskoczenie wśród kibiców. To 41-latek zaproponował rozwiązanie umowy z powodu nieporozumień z szefami federacji odnośnie jego starcia z Tomaszem Narkunem.
ZOBACZ WIDEO: Romanowski o kulisach KSW i wybrykach w reprezentacji, Śmiełowski o Kaczmarczyku
Kołecki wówczas zapowiadał, że nie zamierza rezygnować z pojedynków w formule MMA. Z żadną federacją jednak kontraktu nie podpisał. Cały czas dokuczają mu problemy zdrowotne, które zagrażają jego dalszej karierze.
- Wciąż chodzę na salę treningową do mojego klubu, bo codziennie robię tam rehabilitację. Kolega pyta się mnie, kiedy planuję trenować, a ja mu mówię: "Adam, ja nie planuję trenować, ja marzę o tym, żeby wrócić do normalnego funkcjonowania". Ja kuśtykam, jak idę - powiedział Kołecki w rozmowie z "Super Expressem".
Sytuacja jest bardzo poważna. 41-latek musiał przejść już dwie artroskopie kolana, a także zabieg usunięcia przepukliny. Niestety na tym najprawdopodobniej się nie skończy.
Kołecki czuje ogromny ból w nodze, gdy ta jest wyprostowana. Być może zatem będzie potrzebował jeszcze poważniejszego zabiegu. W tej chwili wykluczona jest możliwość treningu, a co dopiero poważniejszej walki.
Wszystko wskazuje na to, że Kołecki jeszcze przez długi czas nie wejdzie do oktagonu. Trzeba trzymać kciuki, by w ogóle wrócił do sportowej rywalizacji.
Czytaj także:
Trzy nokauty z rzędu. Amerykanin chce walki z Błachowiczem