Słynni biegacze oburzeni filmem z Maratonu Warszawskiego. Kibice nawołują do bojkotu

Zdjęcie okładkowe artykułu: YouTube / Recho Kosgei kilkaset metrów przed metą Maratonu Warszawskiego opadła z sił
YouTube / Recho Kosgei kilkaset metrów przed metą Maratonu Warszawskiego opadła z sił
zdjęcie autora artykułu

Recho Kosgei miała do mety kilkaset metrów, gdy nagle jej organizm odmówił posłuszeństwa. Film z dramatem Kenijki obiegł świat. Skomentował go nawet słynny David Rudisha. Kibice są oburzeni, że nikt nie udzielił jej pomocy.

W tym artykule dowiesz się o:

Tegoroczny Maraton Warszawski zyskał światowy rozgłos za sprawą dramatu, który spotkał Recho Kosgei. Kenijska biegaczka kilkaset metrów przed metą opadła z sił i straciła szansę na zwycięstwo. Walczyła do końca, ale nie potrafiła się podnieść i dokończyć zawodów.

Sprawę nagłośnił David Rudisha, dwukrotny mistrz olimpijski w biegu na 800 metrów. Rodak Kosgei jest wstrząśnięty filmem, który pokazuje męki kenijskiej maratonki. Głos w dyskusji zabrał także słynny maratończyk Wesley Korir.

- To bardzo smutne, gdy oglądamy sportowca cierpiącego na drodze do mety, a inni na to patrzą. Musimy wołać o pierwszą o pomoc! - pisze Rudisha.

- To nie do przyjęcia. Mimo że zabronione jest pomaganie biegaczowi, to czasami przychodzi czas, gdy górę musi wziąć logika - dodaje Korir.

ZOBACZ WIDEO Specjalnie dla WP SportoweFakty! Spiker Napoli wspiera Milika. Po polsku!

Do dyskusji dołączyli kibice. Wielu z nich także nie kryje oburzenia, że Kosgei nie udzielono od razu pomocy. Nie brakuje mocnych wpisów.

- Organizatorzy byli ślepi. Powinien być protest, a może nawet bojkot imprezy skoro nie wywiązali się ze swoich obowiązków. Wstyd! - pisze jeden z fanów.

Sprawa jednak nie jest taka prosta. Przepisy mówią jasno, że organizator może udzielić pomocy uczestnikowi, gdy ten o to poprosi. Taka interwencja od razu skutkuje nieuwzględnieniem danego biegacza w klasyfikacji.

Wpis Rudishy skomentował także Polak, który startował w Maratonie Warszawskim. Tak opisał całą sytuację.

- Mylisz się panie Rudisha. Byłem tam. Byłem osobą, która zrobiła pierwszy krok, aby pomóc pani Kosgei. Kiedy biegłem, zapytałem ją, czy wszystko w porządku i wiedziałem, że potrzebuje pomocy. Wziąłem ją na ręce - pisze Grzegorz Gronek.

Głos zabrali także organizatorzy, którzy nie mają sobie nic do zarzucenia. Przedstawiają sprawę w zupełnie innym świetle.

Zobacz dramatyczne sceny na ostatnim kilometrze biegu w stolicy (od 2:44:30):

- Czytamy komentarze, że niemal doprowadziliśmy do jej śmierci, co jest kuriozalne. Zawodniczkę odcięło z powodu odwodnienia. Nie wzięła odżywki z żadnego punktu, w jakim na nią czekały napoje. 800 metrów przed metą osłabła. To jest fakt, ale film, który krąży w internecie, pokazuje samą biegaczkę, a nie całą sytuację. Nie pokazuje tego, że przed nią zatrzymał się samochód z zegarem i pomoc została natychmiast wezwana - wyjaśnia Magda Skrocka z Fundacji Maraton Warszawski w portalu festiwalbiegowy.pl.

Kosgei niewiele zabrakło, aby wygrać maraton. Ostatecznie po udzieleniu pomocy nie została sklasyfikowana.

Źródło artykułu: