Nie ma lepszego miejsca do szybkiego biegania niż Berlin. Sześć ostatnich rekordów świata na "królewskim dystansie" - 42,195 km - zostało ustanowionych właśnie w stolicy Niemiec. Od 28 września 2014 r. tytuł rekordzisty dzierży Dennis Kimetto z Kenii, który jako pierwszy zszedł poniżej granicy 2 godzin i 3 minut. Uzyskał wynik 2:02:57.
Kimetto jednak w tym roku w maratonie berlińskim nie zobaczymy. Miał startować 9 października w Chicago, ale kilka dni temu się wycofał. Oficjalnie - z powodu kontuzji. Nie podano jednak żadnych szczegółów. Kimetto ostatnio notował zadziwiająco słabe, jak na niego, rezultaty. Zwracał na to uwagę Marcin Chabowski, który pytał w rozmowie z serwisem czasnabieganie.pl: - Gdzie jest Dennis Kimetto, który rezultatem 2:02:57 poprawił 2 lata temu maratoński rekord świata w Berlinie? On teraz biega półmaratony po 1:03, przegrywa ze mną...
Kenia kontra Etiopia
W Berlinie zabraknie także aktualnego mistrza olimpijskiego i zwycięzcy sprzed roku Eliuda Kipchoge. Nie zmienia to faktu, że w 43. edycji BMW Berlin Marathon wystartuje wiele sław biegu maratońskiego. Niedzielne zawody zapowiadane są jako wielki pojedynek kenijsko-etiopski, a konkretnie: Wilson Kipsang (Kenia) vs Kenenisa Bekele (Etiopia).
Kipsang wygrał już raz w Berlinie, w 2013 roku, ustanawiając rekord świata (2:03:23, rok później pobił go wspomniany Kimetto). W tym roku nie zakwalifikował się do kadry Kenii na igrzyska olimpijskie w Rio.
- Miałem dobry okres przygotowawczy, ciężko trenowałem. Jestem gotów stawić czoła rywalom, Skupiam się na pobiciu rekordu świata - mówił Kipsang w kenijskich mediach. Dodał, że jest we "wspaniałej formie" i czuje się podobnie jak trzy lata temu, gdy został najszybszym człowiekiem świata na dystansie 42,195 km.
34-latek nie jest jednak tym, który legitymuje się najlepszym rekordem życiowym w stawce. Jego rodak Emmanuel Mutai w 2014 r. przybiegł na metę jako drugi. Jego wynik - 2:03:13 - był lepszy od ówczesnego rekordu świata Kipsanga, ale siłą rzeczy pozostał w cieniu wspaniałego rezultatu Kimetto.
Na co stać gwiazdę bieżni?
Mutai w tym roku także pozostaje na drugim planie (pobiegł w 2016 r. w lutowym maratonie w Tokio, ale był dopiero dziesiąty), bo media zapowiadają niedzielny bieg przez pryzmat rywalizacji Kipsanga z Etiopczykiem Bekele. Ten drugi to gwiazda bieżni - trzykrotny mistrz olimpijski (na 10000 m z Aten i Pekinu i na 5000 m z Pekinu) i pięciokrotny mistrz świata. W maratonie zadebiutował przed dwoma laty. W kapitalnym stylu. Wygrał w Paryżu (bijąc rekord trasy wynikiem 2:05:04), a eksperci zapowiadali, że będzie pierwszym człowiekiem, który złamie barierę dwóch godzin na "królewskim dystansie".
Później jednak Bekele nie wiodło się tak dobrze w tej konkurencji. Jeszcze w 2014 r. był czwarty w Chicago. Kolejny rok był dla niego pechowy - nie ukończył zawodów w Dubaju, a potem długo leczył uraz ścięgna Achillesa. Wrócił w 2016 r., w kwietniowym maratonie w Londynie zajął trzecie miejsce, ustępując Kenijczykom - Kipchoge i Stanleyowi Biwottowi. Pochodzący z Bekoji zawodnik zadebiutuje w Berlinie.
- Po długim leczeniu kontuzji i trzecim miejscu w Londynie trenowałem bardzo dobrze, lepiej niż kiedykolwiek. Mój rekord życiowy w okolicach 2:05 jest dość "wolny" w porównaniu z najlepszymi maratończykami. W niedzielę chcę jednak pobiec najszybciej jak potrafię i złamać "życiówkę" - zapowiada Bekele.
Drugim Etiopczykiem, który może namieszać w berlińskim maratonie, jest Tsegaye Mekonnen (jego najlepszy wynik w maratonie to 2:04:32).
Zobacz film zapowiadający rywalizację panów w Berlinie.
Japoński urzędnik w centrum uwagi
W stolicy Niemiec wystartuje także pewien zawodnik z Azji, który na zwycięstwo wielkich szans nie ma, ale i tak będzie o nim bardzo głośno. Yuki Kawauchi to biegacz z Japonii, który na co dzień pracuje na pełnym etacie jako urzędnik. Nie przeszkadza mu to jednak w osiąganiu bardzo dobrych rezultatów. W 2016 r. wygrał maraton w Zurychu, a w Gold Coast Airport Marathon w Australii był drugi (z najlepszym swoim wynikiem w tym roku 2:09:01).
W rywalizacji kobiet zabraknie ubiegłorocznej triumfatorki Gladys Cherono z Kenii. Wszystko wskazuje więc na to, że o wygraną powalczą Etiopki: Aberu Kebede i Birhane Dibaba. Ta pierwsza zwyciężała w Berlinie już dwa razy (2010 i 2012 r.). Jeśli zrobi to ponownie w niedzielę, zrówna się z Niemką Utą Pippig i... Polką Renatą Kokowską (triumfy w 1988, 1990 i 1993 r.). Kebede chce także w końcu pobiec w Berlinie poniżej 2 godzin i 20 minut. Dotychczas jej się to nie udało.
Berliński maraton to nie tylko rywalizacja ścisłej światowej czołówki, ale także wielkie święto biegania dla amatorów. W zawodach weźmie udział 41283 biegaczy ze 122 krajów. Transmisję przeprowadzi TVP Sport, początek o godz. 9.00.
ZOBACZ WIDEO: Biegowa niedziela zbliża się wielkimi krokami
{"id":"","title":""}