Zbigniew Bródka: Nie wyobrażam sobie rezygnować ze służby

Newspix / FOT.TEDI / Na zdjęciu: Zbigniew Bródka
Newspix / FOT.TEDI / Na zdjęciu: Zbigniew Bródka

- Jako strażak, ratownik, jestem narażony na COVID-19. Ale nie wyobrażam sobie, żebym zrezygnował ze swojej służby, kiedy społeczeństwo mnie najbardziej potrzebuje - mówi Zbigniew Bródka, mistrz olimpijski w łyżwiarstwie szybkim.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Maciej Siemiątkowski, WP Sportowe Fakty: Jak pandemia wpłynęła na pana treningi?[/b]

Zbigniew Bródka, mistrz olimpijski w łyżwiarstwie szybkim: Ten czas jest trudny dla wszystkich. Również dla sportowców. W tym sezonie nie startowałem, ale podtrzymuję swoją sprawność. Mieszkam w niewielkiej miejscowości i koronawirus nie zmienił moich treningów poza domem. Robię to sam, jeżdżę na rowerze, rolkach lub ćwiczę w swojej siłowni. Jednak świadomość tej trudnej sytuacji wpływa na psychikę jeśli chodzi o dalsze przygotowania i wyznaczanie sobie celów.

Jakich?

Chcę przygotować się do kolejnych zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Jeśli uda mi się pogodzić to z pracą w Państwowej Straży Pożarnej i sytuacja z koronawirusem się uspokoi, będę w stanie podjąć te wyzwanie. Ale teraz COVID-19 zmienia wszystko. Nie tylko moje plany. We wszystkich dziedzinach życia to temat nr 1. Nie wiemy, jak szybko się z tym uporamy.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Jak epidemia wpłynęła na strażacką codzienność?

Musimy non stop zapoznawać się z nowymi procedurami i je analizować. Wytyczne ciągle się aktualizują. Najważniejsze jest bezpieczeństwo ratowników. Mamy na głowie więcej niż do tej pory. Szczególnie jeżeli jedziemy do osoby z podejrzeniem COVID-19 lub nie jesteśmy pewni, czy jest ona zdrowa. Mamy specjalne ubrania chemiczne. Pandemia to dodatkowe obciążenie psychiczne. Dochodzi do zdarzeń, z którymi nie mieliśmy dotąd do czynienia. Uczymy się tego i staramy się minimalizować stres.

Jak zmieniło to organizację w Państwowej Straży Pożarnej?

Jesteśmy uzależnieni od tego, jak pandemia będzie się rozwijała. Przez specjalną platformę dostajemy informacje o nowych wytycznych i procedurach. Ona się stale aktualizuje po wideokonferencjach komendantami. Czuć, że teraz najważniejsza jest walka z koronawirusem. Pozostałe rzeczy przeszły na drugi plan. Jednostki też funkcjonują inaczej. Są wręcz zamknięte dla osób postronnych. Przerwaliśmy szkolenia, jakie prowadziliśmy dla Ochotniczych Straży Pożarnych. Co chwilę też dostajemy dodatkowe wytyczne odnośnie organizacji wewnętrznej. Jest zalecenie, żeby zmiany nie kontraktowały się ze sobą w trakcie zdania i przyjęcia służby.

Wyjeżdżał pan już na akcje w kombinezonie?

Tak. Mieliśmy zdarzenia, w których musiałem w pełni zabezpieczyć ratowników. Nie dostałem informacji, czy osoba nie miała styczności z innym zakażonym i musieliśmy zachować wyjątkową ostrożność. Dopiero wchodząc do mieszkania nawiązaliśmy z nią kontakt i okazało się, że osoba wprawdzie ostatnio chorowała, ale nie wychodziła z domu, żeby się nie zarazić. Ale ze względu na bezpieczeństwo ratowników musieliśmy zachować procedury. Wydłuża to nasz czas działania, ale nie da się postępować inaczej. Nie mogę ryzykować bezpieczeństwem kogokolwiek.

Czy w związku z pandemią zmieniła się liczba wyjazdów?

Spadła liczba zdarzeń związanych z wypadkami na drogach, bo ruch jest zdecydowanie mniejszy. Ale nie można powiedzieć, że całkowicie ich nie ma. Pożar natomiast nie wybiera. One są i będą bez względu na rozwój epidemii. Chociaż ludzie teraz częściej są w domach i mogą monitorować sytuacje. Wydaje mi się, że jest ich nieco mniej. Ale teraz jesteśmy narażeni dużo bardziej, bo musimy chronić się przed zagrożeniami, których nie było do tej pory. Ciągle się obawiamy, bo jesteśmy jeszcze przed szczytem wyjazdów związanych z koronawirusem. Wszystko jeszcze przed nami.

Strażakom również pomagają zewnętrzne firmy?

Ostatnio jedna z nich zaoferowała nam maseczki. Słyszę też, że w innych miastach firmy cateringowe dostarczają jedzenie służbom ratowniczym. Cieszę się, że społeczeństwo się jednoczy. Razem jesteśmy w stanie to zwalczyć.

Obawia się pan o rodzinę?

Tak. Mam świadomość, że jako strażak, ratownik, jestem narażony na COVID-19. Ale nie wyobrażam sobie, żebym zrezygnował ze swojej służby, kiedy społeczeństwo mnie najbardziej potrzebuje. Staram się zabezpieczać rodzinę, jak tylko się da. Jeszcze bardziej przestrzegam zasad higieny i dezynfekcji.

* Zbigniew Bródka to polski łyżwiarz szybki. Jest mistrzem olimpijskim i brązowym medalistą Igrzysk Olimpijskich w Soczi w 2014 roku. Występował również na IO w Vancouver (2010) i Pjongczangu (2018). W sezonie 2012/2013 zdobył Puchar Świata. Od 2010 roku pracuje w straży pożarnej w Łowiczu.

Czytaj też:
Igrzyska olimpijskie przełożone. Marzenia odłożone na później
Biathlon. Michael Greis bliski porozumienia ze związkiem, ale kontraktu nie podpisał

Komentarze (0)