Zaczęło się od Norwegów, którzy warunkami byli tak oburzeni, że jeszcze przed startem zawodów zmienili lokum. Brzmiało to jak kaprys bogatego ludu, ale szybko kolegów z Północy uwiarygodniła Holenderka , która na Instagramie ironicznie zestawiła warunki zastane w hotelu i te z ulotek.
Polacy przyznają, że "pościel dziwnie pachnie", a w łazience czuć "smród z kanalizacji". Kamila Lićwinko do listy problemów dorzuca kiepskie jedzenie, a Anna Sabat: grzyba na klatce schodowej. Byliśmy, sprawdziliśmy. W 4-gwiazdkowym Ezdanie raju nie ma.
Demokracja federacji. Biegacza dociągnęli do mety -->
Korytarz z grzybem
Pokoje są mniejsze niż obiecuje katalog z rezerwacji. Klimatyzacja czasem nie chłodzi, tylko mrozi, a na niższych piętrach - gdzie słońce w szyby nie przygrzewa - nawet przy zakręconym nawiewie zawodniczki siedzą w pokoju okutane w bluzy. Zamrażarek na wyposażeniu nie ma, Francuzi już pierwszego dnia ruszyli do supermarketu kupić swoje. Wyposażenie łazienek jest różne: raz niezłe kabiny prysznicowe, raz wanny z zasłonką. Wtedy wystarczy jedna kąpiel i całe pomieszczenie tonie. Trudno się dziwić, że często na suficie wypełza grzyb.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #4: "Tanie medale się skończyły". Tomasz Majewski przed mistrzostwami świata w Katarze
Oczekiwanie na windę to wieczność: w każdej wieży hotelu jest ich sześć i obsługują trzydzieści sześć pięter, trzydzieści pokoi każde. Klatki schodowej używać nie warto, zderzenie upału z klimatyzacją potraktowało ją brutalnie: ściany i drzwi są zagrzybione, w niektórych fragmentach stopni stoi woda.
Internet działa wolno i w wielu miejscach hotelu zrywa. A kiedy zawodnicy są kilka tysięcy kilometrów od domu, kontakt z rodziną nabiera szczególnego znaczenia. Gdy rozkładaliśmy sprzęt w hotelowym patio, jeden z zagranicznych zawodników zapytał nas, czy wiemy, gdzie zdobyć wodę. Bo oni butelkowanej do pokoju nie dostali.
Rozgrzewka w korytarzu
To drobiazgi, które budują irytującą całość. Katastrofy nie ma i żyć się da, ale to wciąż mistrzostwa świata, gdzie zawodnicy powinni się martwić tylko o start. Tymczasem nawet na średniej wielkości mityngach w Polsce najlepsi warunki mieszkaniowe mają lepsze. - Przyjechałam tu na zawody, nie na wakacje - ucina młociarka Joanna Fiodorow. A kiedy o narzekania zawodników zagadujemy Tomasza Majewskiego, ten przypomina, jak podczas MŚ w Helsinkach (2005) sam mieszkał w akademiku.
Zobacz sobotni plan startów Polaków na mistrzostwach świata -->
Gorzej, kiedy organizacyjne niedoróbki torpedują trening. Dzień przed rozpoczęciem mistrzostw jeden autobus z hotelu na stadion był przepełniony, a drugi nie dojechał na czas, przez co Sabat spóźniła się na trening. Alicja Konieczek tego samego dnia uznała, że lepiej poćwiczyć w hotelu, a jedna z Włoszek w ramach rozruchu postawiła na... trucht hotelowym korytarzem.
Dobrze, że poprawiło się na stadionie, po piątkowych startach nikt z Polaków na warunki nie narzekał. Szkoda, że frekwencja nie zachwyciła. Organizatorzy przykryli górną część trybun reklamowymi płachtami, a dolna i tak nie pękała w szwach. Najgłośniej było, kiedy w eliminacjach biegu na 5000 metrów rywalizowali zawodnicy z Afryki. Kiedy później na płotki wskoczył katarski gwiazdor Abderrahmane Samba, było cicho. Trybuny pustoszały.