Lekkoatletyka. MŚ 2019 Doha: pieniądze to nie wszystko

WP SportoweFakty / Kamil Kołsut / Klatka schodowa i drzwi w hotelu polskich lekkoatletów
WP SportoweFakty / Kamil Kołsut / Klatka schodowa i drzwi w hotelu polskich lekkoatletów

Biegaczki truchtają po hotelowym korytarzu, na klatce schodowej są kałuże i grzyb. Pościel "dziwnie pachnie", a w łazience czuć odór z kanalizacji. Nie wystarczy mieć pieniądze, żeby zrobić mistrzostwa dopięte na ostatni guzik.

Zaczęło się od Norwegów, którzy warunkami byli tak oburzeni, że jeszcze przed startem zawodów zmienili lokum. Brzmiało to jak kaprys bogatego ludu, ale szybko kolegów z Północy uwiarygodniła Holenderka , która na Instagramie ironicznie zestawiła warunki zastane w hotelu i te z ulotek.

Polacy przyznają, że "pościel dziwnie pachnie", a w łazience czuć "smród z kanalizacji". Kamila Lićwinko do listy problemów dorzuca kiepskie jedzenie, a Anna Sabat: grzyba na klatce schodowej. Byliśmy, sprawdziliśmy. W 4-gwiazdkowym Ezdanie raju nie ma.

Demokracja federacji. Biegacza dociągnęli do mety -->

Korytarz z grzybem

Pokoje są mniejsze niż obiecuje katalog z rezerwacji. Klimatyzacja czasem nie chłodzi, tylko mrozi, a na niższych piętrach - gdzie słońce w szyby nie przygrzewa - nawet przy zakręconym nawiewie zawodniczki siedzą w pokoju okutane w bluzy. Zamrażarek na wyposażeniu nie ma, Francuzi już pierwszego dnia ruszyli do supermarketu kupić swoje. Wyposażenie łazienek jest różne: raz niezłe kabiny prysznicowe, raz wanny z zasłonką. Wtedy wystarczy jedna kąpiel i całe pomieszczenie tonie. Trudno się dziwić, że często na suficie wypełza grzyb.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #4: "Tanie medale się skończyły". Tomasz Majewski przed mistrzostwami świata w Katarze

Oczekiwanie na windę to wieczność: w każdej wieży hotelu jest ich sześć i obsługują trzydzieści sześć pięter, trzydzieści pokoi każde. Klatki schodowej używać nie warto, zderzenie upału z klimatyzacją potraktowało ją brutalnie: ściany i drzwi są zagrzybione, w niektórych fragmentach stopni stoi woda.

Internet działa wolno i w wielu miejscach hotelu zrywa. A kiedy zawodnicy są kilka tysięcy kilometrów od domu, kontakt z rodziną nabiera szczególnego znaczenia. Gdy rozkładaliśmy sprzęt w hotelowym patio, jeden z zagranicznych zawodników zapytał nas, czy wiemy, gdzie zdobyć wodę. Bo oni butelkowanej do pokoju nie dostali.

Rozgrzewka w korytarzu 

To drobiazgi, które budują irytującą całość. Katastrofy nie ma i żyć się da, ale to wciąż mistrzostwa świata, gdzie zawodnicy powinni się martwić tylko o start. Tymczasem nawet na średniej wielkości mityngach w Polsce najlepsi warunki mieszkaniowe mają lepsze. - Przyjechałam tu na zawody, nie na wakacje - ucina młociarka Joanna Fiodorow. A kiedy o narzekania zawodników zagadujemy Tomasza Majewskiego, ten przypomina, jak podczas MŚ w Helsinkach (2005) sam mieszkał w akademiku.

Zobacz sobotni plan startów Polaków na mistrzostwach świata -->

Gorzej, kiedy organizacyjne niedoróbki torpedują trening. Dzień przed rozpoczęciem mistrzostw jeden autobus z hotelu na stadion był przepełniony, a drugi nie dojechał na czas, przez co Sabat spóźniła się na trening. Alicja Konieczek tego samego dnia uznała, że lepiej poćwiczyć w hotelu, a jedna z Włoszek w ramach rozruchu postawiła na... trucht hotelowym korytarzem.

Dobrze, że poprawiło się na stadionie, po piątkowych startach nikt z Polaków na warunki nie narzekał. Szkoda, że frekwencja nie zachwyciła. Organizatorzy przykryli górną część trybun reklamowymi płachtami, a dolna i tak nie pękała w szwach. Najgłośniej było, kiedy w eliminacjach biegu na 5000 metrów rywalizowali zawodnicy z Afryki. Kiedy później na płotki wskoczył katarski gwiazdor Abderrahmane Samba, było cicho. Trybuny pustoszały.

Źródło artykułu: