Galaktyczny, kosmiczny, niebotyczny. Konkurs wszech czasów. Tak nazywana jest niedzielna rywalizacja tyczkarzy na mistrzostwach Europy w Berlinie. Piotr Lisek pokonał w pierwszej próbie wysokość 5,90 m. Świetny wynik. Niestety nie wystarczył do medalu. Legendarny Renaud Lavillenie z rezultatem 5,95 m był "dopiero" trzeci. A co ma powiedzieć Timur Morgunow? Rosjanin wszedł do elitarnego "klubu sześciometrowców", a mimo to nie wygrał.
Wszystkich przyćmił bowiem rewelacyjny 18-latek Armand Duplantis. Szwedzki tyczkarz został mistrzem Europy, pokonując poprzeczkę zawieszoną na 6,05 m. Zszokował nie tylko Stary Kontynent, ale i cały świat (relację z konkursu przeczytasz W TYM MIEJSCU).
"Mondo" pomylił się tylko raz - na wysokości 5,80 m. Później działy się rzeczy niesłychane. Każdą następną wysokość (5,85, 5,90, 5,95, 6,00) zaliczał w pierwszej próbie. Z ogromną łatwością. Jakby był z innej planety.
"Miłosne" wyznanie
Rywale z niedowierzaniem patrzyli na jego popisy. Gdy Duplantis pokonał 6 metrów, ruszyli do niego z gratulacjami. Jako pierwszy przy Szwedzie był Paweł Wojciechowski (piąty w niedzielnym konkursie). Mistrz świata z Daegu poklepał młodszego rywala po plecach i coś mu powiedział. Co? Wyjaśnił to w szwedzkich mediach. - Powiedziałem mu tylko, że go kocham - cytuje Wojciechowskiego "Aftonbladet". 18-latkowi gratulowali także Lisek i Lavillenie.
Sześć metrów nie gwarantowało jednak Duplantisowi złota. "Mondo" pokonał więc 6,05 m, bijąc rekord świata juniorów i rekord Szwecji. Mogło się wydawać, że tego dnia to dla niego bułka z masłem. Znów miał duży zapas nad poprzeczką. - To był skok na rekord świata - dodał Wojciechowski w rozmowie z "Aftonbladet". Ani Lavillenie, ani Morgunow nie byli w stanie uporać się z tą wysokością.
Kibice zastanawiali się pewnie, dlaczego Duplantis nie spróbował spuentować fenomenalnego konkursu ustanowieniem rekordu świata. Na otwartym stadionie tylko Siergiej Bubka skakał wyżej od Szweda - 6,14 m z 1994 r. Za absolutny rekord świata uznawane jest 6,16 m Lavilleniego w halowym konkursie w Doniecku (2014 r.).
- Byłem tak bardzo zmęczony. Próbować atakować rekord świata byłoby błędem - odparł Szwed na pytanie o wysokość 6,17 m.
Wspomniany Bubka docenił wspaniały występ młodszego kolegi. Napisał na Twitterze: "Gratulacje dla Armanda Duplantisa za jego fantastyczne zwycięstwo w ME z wynikiem 6,05. Powodzenia i nowych wysokości!".
My congratulations to Armand Duplantis (@mondohoss600) with fantastic #EC2018 @Euro_Champs @EuroAthletics title with 6.05.
— Sergey Bubka (@sergey_bubka) 13 sierpnia 2018
Good luck and new hеights! pic.twitter.com/8auvI02svB
Wybrał kraj matki
Armand ma sportowe geny. Jego ojciec, a zarazem trener - Amerykanin Greg Duplantis - także był tyczkarzem. Może się pochwalić życiówką 5,80 m. Pochodząca ze Szwecji matka Helen (nazwisko panieńskie Hedlund) uprawiała siedmiobój, a po wyjeździe do USA grała w siatkówkę. Starsi braci Andreas i Antoine także przez pewien czas trenowali skok o tyczce.
Najbardziej zawzięty był jednak "Mondo". Już jako mały chłopiec był zakochany w dyscyplinie, którą uprawiał jego ojciec. W salonie domu Duplantisów w Lafayette "skakał" przy użyciu miotły, lądując na sofie. Później Greg Duplantis zbudował mu rozbieg i skocznię w ogrodzie. Armand godzinami oglądał filmy z próbami Bubki oraz swojego największego idola - Lavillenie, którego plakat miał zawieszony nad łóżkiem.
Z Francuzem łączą go bliskie relacje. Przyjaźnią się. - On jest dla mnie jak młodszy brat - tłumaczył w niedzielę Lavillenie. - Nigdy nie byłem tak dumny ze skoczka, który pokonał mnie w konkursie - dodał.
Od najmłodszych lat Armand kolekcjonował rekordy w różnych kategoriach wiekowych. Do niego należą najlepsze wyniki na świecie od siedmiolatków (2,33 m) do dwunastolatków (3,97 m).
Gdy stało się jasne, że mamy do czynienia z ogromnym talentem, musiała zapaść ważna decyzja. Armand ma podwójne obywatelstwo. Zdecydował się reprezentować kraj matki - Szwecję. Jako 15-latek pojechał do Cali na MŚ juniorów młodszych. Zdobył złoto, bijąc rekord imprezy - 5,30 m. Później regularnie się poprawiał.
"Tiger Woods tyczki"
W ubiegłym roku "New York Times" poświęcił mu duży artykuł, w którym wypowiedział się m.in. Earl Bell, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Los Angeles, obecnie trener tyczkarzy. - To Tiger Woods skoku o tyczce - powiedział o Duplantisie.
Ten rok jest dla Szweda przełomowym. W maju br. - ustanowił znakomity rekord życiowy 5,93 m. W lipcu 2018 r. triumfował w mistrzostwach świata juniorów w Tampere (5,82 m, rekord imprezy). Do Berlina jechał jako jeden z kandydatów do medalu, ale nikt nie przypuszczał, że zobaczymy takie popisy w wykonaniu 18-latka.
"Armand Duplantis, czy ty jesteś człowiekiem?" - pyta w felietonie w "Expressen" Ludvik Holmberg. " Mocno wątpię w to, że on jest z krwi i kości. To musi być coś innego. W każdym razie w tym ciele nie ma nerwów" - dodaje szwedzki dziennikarz, który nie potrafił uwierzyć w to, co zobaczył w niedzielę. "Duplantis biegnie ze szwedzką flagą nad głową, a każdy stara się zrozumieć, co się stało. Czy śnimy? Uderzyliśmy się w głowę? A może to ukryta kamera? Może w przyszłości byłoby to możliwe, ale nie teraz. Nie gdy ma 18 lat" - kontynuuje Holmberg.
Zszokowany wydawał się także sam mistrz Europy. - Mam nadzieję, że obudzę się jutro i wszystko będzie się zgadzać - mówił tuż po sukcesie.
Zrezygnuje z lukratywnych kontraktów
Sukces w Berlinie otwiera "Mondo" drzwi do wielkiej kariery, a zarazem stwarza zupełnie nowe możliwości finansowe. Szwedzkie media informują, że mistrz Europy mógłby już teraz podpisać lukratywne kontrakty reklamowe. Do tego jednak nie dojdzie.
- Mamy plan, którego będziemy się trzymać przynajmniej przez rok - podkreśla Greg Duplantis, ojciec tyczkarza. Armand pozostaje na uczelni - Louisiana State University, z którą związał się w 2017 r. Ponoć to "sprawa rodzinna". Rodzice "Mondo" i jeden z braci także kończyli ten uniwersytet.
Dziennik "Aftonbladet" zauważa, że przepisy obowiązujące na uczelniach w USA zabraniają tyczkarzowi otrzymywać pieniędzy od sponsorów. Nie może mieć nawet oficjalnie menedżera. - Nie zmienimy naszego planu. Jasne, że w NCAA (rywalizacja uczelniana w USA - przyp. red.) sport nie stoi na tak wysokim poziomie, ale jest tam kilku dobrych zawodników - odpowiada ojciec rewelacji ME w Berlinie. "Mondo" ma cierpliwie pracować. Długofalowy cel to oczywiście igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 r.
ZOBACZ WIDEO Piotr Lisek: Jestem w szoku. Zrobiłem wszystko, co było możliwe
takie wyniki to po dopingu tylko można uzyskać nie wierzę w cuda