Lekkoatletyczne ME Berlin 2018: pierwszy krok wykonany, ale nie obyło się bez nerwów

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Konrad Bukowiecki
Getty Images / Na zdjęciu: Konrad Bukowiecki
zdjęcie autora artykułu

Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki wykonali plan i pewnie awansowali do finału lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Londynie. Więcej nerwów wywołali nasi kulomioci, ale na szczęście dwóch z nich powalczy o medale.

Reprezentacja Polski na lekkoatletyczne mistrzostwa Europy do Berlina udała się z apetytem na wielki sukces. Dwa lata temu Biało-Czerwoni zwyciężyli klasyfikację medalową ME w Amsterdamie, a tuż przed rozpoczęciem tegorocznej imprezy wiceprezes PZLA, Tomasz Majewski, przyznał, że dobrym wynikiem byłoby przekroczenie granicy 10 medali.

Już w poniedziałek na starcie pojawili się nasi kandydaci do medali i - choć nie obyło się bez nerwów - postawili pierwszy krok w stronę sukcesu. Paweł Fajdek oraz Wojciech Nowicki potwierdzili swoją wysoką dyspozycję i pewnie awansowali do wielkiego finału rzutu młotem. W eliminacjach Fajdek uzyskał najlepszy wynik, a Nowicki był czwarty.

Zdecydowanie więcej nerwów wywołali nasi kulomioci, a przede wszystkim Konrad Bukowiecki. Choć 21-latek cztery razy w tym roku posyłał kulę poza granicę 21 metrów, w poniedziałkowych eliminacjach nie zdołał pokonać granicy 20 metrów. Jego los leżał w rękach zawodników startujących w grupie B. Na całe szczęście Bukowiecki ostatecznie załapał się do wielkiego finału.

Zdecydowanie większe nadzieje można pokładać w osobie Michała Haratyka. Dla Polaka bieżący sezon jest najlepszym w karierze i potwierdził to w eliminacjach. Już w pierwszej próbie zaliczył 20,59 m, uzyskując minimum kwalifikacyjne. Z mistrzostwami pożegnał się trzeci z Polaków, Jakub Szyszkowski.

ZOBACZ WIDEO Trudne momenty podczas ataku Bargiela na K2. Płonący kombinezon, problemy zdrowotne, zamieć

Powody do optymizmu dała z kolei Ewa Swoboda. Sprinterka pokonała 100 metrów w czasie 11,33 sekundy, dzięki czemu jako druga przekroczyła linię mety w swoim biegu i z dużym spokojem awansowała do wtorkowego półfinału. Z każdym etapem poziom trudności będzie jednak rósł, a z nim także presja, z którą do tej pory Swoboda radziła sobie różnie.

Zdecydowanie gorzej poradzili sobie natomiast nasi sprinterzy. Do półfinału awansował tylko jeden z nich - Dominik Kopeć, który ostatecznie znalazł się wśród "szczęśliwych przegranych", dzięki czemu pobiegnie w półfinale. Przemysław Słowikowski i Remigiusz Olszewski nie potrafili nawiązać walki w swoich biegach.

W półfinale biegu na 400 metrów przez płotki mężczyzn będziemy ściskać kciuki wyłącznie za Patryka Dobka. Polak ze względu na swoją pozycję na światowych listach nie musiał brać udziału w rundzie eliminacyjnej. W niej znalazł się za to Jakub Mordyl, ale w sumie uzyskał dopiero 18. czas.

W finale skoku w dal zameldował się Tomasz Jaszczuk. W eliminacjach tylko dwóch lekkoatletów wypełniło minimum gwarantujące finał (8,00 metrów), ale Jaszczuk awansował do kluczowej części zmagań z szóstym najlepszym wynikiem w całej stawce.

Źródło artykułu: