Na początku miesiąca Europejskie Stowarzyszenie Lekkoatletyczne (EA) wysunęło pomysł projektu, według którego wszystkie rekordy uzyskane przed 2005 rokiem straciłyby swoją ważność. Wszystko z powodu wątpliwościami dotyczących osiągnięć zawodników z czasów, gdy kontrole antydopingowe były mało skuteczne, czyli ich zdaniem przed 2005 rokiem.
Pomysł wywołał duże poruszenie w lekkoatletycznym środowisku. Nie brakowało opinii, że jest on niesprawiedliwy, ponieważ przy okazji ucierpią także sportowcy, którzy nigdy nie byli zamieszani w branie dopingu. Również byli polscy lekkoatleci, jak Artur Partyka czy Jacek Wszoła są krytycznie nastawieni do władz EA. - To totalne nieporozumienie - powiedział mistrz olimpijski z Montrealu.
Jednak Międzynarodowe Stowarzyszenie Lekkoatletyczne (IAAF) już oświadczyło, że w pełni popiera tę inicjatywę. Jeśli wejdzie ona w życie, rekordy stracą także sportowcy z poza Europy, jak choćby Amerykanin Mike Powell (skok w dal) czy Javier Sotomayor (skok wzwyż).
Pozytywnie nastawiony do wymazania wyników sprzed 2005 roku jest Paweł Fajdek. Dwukrotny mistrz olimpijski w rzucie młotem wyznał w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że popiera działania lekkoatletycznych władz.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: Nikt nie chce walczyć z oszustami. To dla mnie niewyobrażalne
- Jestem za. Nieustannie walczę o poprawienie najlepszych rezultatów i fajnie byłoby mieć dodatkową motywację. W mojej konkurencji rekord Rosjanina Jurija Siedycha (86,74 m) ma już jednak 31 lat i jest wynikiem kosmicznym - tłumaczył Polak.
- Uważam, że jeśli walczymy o oczyszczenie dobrego imienia lekkoatletyki, osoby stosujące niedozwolone wspomaganie automatycznie powinny tracić też swoje rekordy. Poza aspektem moralnym, że nie powinny być uznawane wyniki, które są w jakikolwiek sposób podejrzane, pomysł EA dałby lekkoatletyce nowy impuls - dodał.
Projekt wymazania rekordów świata i Europy ma być dyskutowany już podczas sierpniowego posiedzenia Rady IAAF.