Ewa Swoboda po zmaganiach Orlen Cup w Łodzi kompletnie zaskoczyła sportową Polskę. - Jestem już stara, niedługo kończę przygodę ze sportem. Tak naprawdę już nie mam siły. Brakuje mi motywacji, jest mi ciężko. Jeszcze ten rok pobiegam, zobaczymy co będzie w następnym - mówiła na antenie TVP Sport.
Później zaczęła się wycofywać z tych słów. W rozmowie z WP SportoweFakty wytłumaczyła, że po prostu poczuła się przytłoczona i zmęczona.
- W życiu każdego sportowca przychodzi moment, w którym jesteśmy zmęczeni. W tym roku po raz pierwszy przeżywałam coś takiego. Nie wiedziałam, jak mam się z tym czuć, jak powinnam reagować. Wszystko mnie przytłoczyło, sytuacja mnie przerosła - mówiła (czytaj więcej >>>).
ZOBACZ WIDEO: Nawet z lodówką. Nie uwierzysz, co zrobił polski zawodnik
Teraz natomiast jeszcze mocniej rozwinęła temat. W rozmowie z portalem bieganie.pl dała przykład przytłaczającej sytuacji. Z jej słów jasno wynika, że po igrzyskach olimpijskich, które były dla niej zawodem (zabrakło jej 0,01 s, by awansować do finału), nie mogła spokojnie zrobić zakupów.
- Najgorzej było właśnie po tych igrzyskach. Pamiętam, jak chciałam iść po rolki do Decathlonu, a czułam się taka obserwowana, wszyscy za mną łazili i nie mogłam po prostu robić spokojnie zakupów, a chciałam tylko kupić rolki. Więc już nigdy się nie pojawiłam w tym Decathlonie, bo mi się to nie podobało. Zależy też, kto się trafia. Bo jeżeli to są kobiety, to czuję się bezpieczna. Jeżeli to mężczyźni, to już niekoniecznie - zaznaczyła.
Następnie stwierdziła, że "nie umie zrozumieć tego, jak ktoś może się nią jarać".
- Bo ja podchodzę do tego, że to jestem tylko ja. Nie jestem jakimś wspaniałym sportowcem, najpiękniejszą kobietą na świecie, kimś tam, tylko po prostu jestem sobą. I mnie to czasem dziwi, dlaczego ludzie tak na mnie zwracają uwagę - podsumowała.