"Aniołki Matusińskiego" w nocy z niedzieli na poniedziałek wróciły do walki o tytuły po długiej przerwie spowodowanej problemami większości najbardziej utytułowanych kadrowiczek. Powrót wypadł bardzo okazale. Nie dość, że biegaczki bez problemu zdobyły kwalifikację olimpijską, to dodatkowo finał na dystansie 4x400 metrów zakończyły ze srebrnymi medalami. W decydującym biegu wystartowały: Marika Popowicz-Drapała, Iga Baumgart-Witan, Justyna Święty-Ersetic i Natalia Kaczmarek.
- Mamy dopiero maj, ale ten wynik pokazuje, że nasze zawodniczki idą w dobrą stronę. Do najwyższej formy jeszcze trochę im brakuje, ale ten wynik pokazuje, że wciąż liczymy się w świecie. Nie ukrywamy, że wciąż mamy apetyty na medal w tej konkurencji, a po tym starcie wiara w możliwości drużyny jest jeszcze większa. Zadanie będzie oczywiście bardzo trudne, ale możliwe do wykonania - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Sebastian Chmara, wiceprezes PZLA i komentator TVP Sport.
Polki w finale uzyskały wynik 3:24.71 i przegrały jedynie z Amerykankami. Wynik jest o ponad cztery sekundy słabszy od rekordu Polski ustanowionego podczas finału olimpijskiego w Tokio. Wtedy taki rezultat dał Polkom srebrny medal.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To nie jest fake. Szalona parada bramkarza
- Teraz ważniejsze od samego wyniku w finale jest to, że Iga i Justyna wróciły do szybkiego biegania. Moim zdaniem, o ile nie będą miały żadnych problemów, to spokojnie są w stanie w najbliższym czasie biegać nawet o sekundę szybciej. Przy mocnej trójce zawodniczek i niesamowitej Natalii Kaczmarek nasza sztafeta będzie liczyć się w czołówce. Groźne będą Amerykanki, Holenderki czy Brytyjki, ale mimo innej taktyki części reprezentacji na Bahamach, wynik naszej drużyny jest bardzo wartościowy - dodaje Chmara.
Pozytywnie zaskoczyły też uczestniczki sztafety 4x100 metrów, które choć w finale zgubiły pałeczkę i nie dobiegły do mety, to jednak już w eliminacjach zdołały zdobyć kwalifikację olimpijską.
- Dziewczyny wykonały plan nadzwyczaj łatwo. Nie spodziewałem się, że pójdzie im aż tak lekko. Przy słabszych zmianach zbliżyły się do rekordu Polski na 0,2 sekundy. Jest przecież jeszcze sporo do poprawy, a przecież gdyby w drużynie była jeszcze Pia Skrzyszowska, to wynik byłby jeszcze lepszy. Jeśli chodzi o sam błąd podczas drugiej zmiany, to nie robiłbym z tego żadnego problemu. Finał był miejscem na ryzyko i to ryzyko zostało podjęte. Takie rzeczy w wyścigach sztafetowych się zdarzają - zwłaszcza, że dziewczyny miały zaledwie jedno zgrupowanie na przygotowanie się do startu. Wierzę, że podczas igrzysk tę sztafetę stać na finał - przyznaje były wieloboista.
Warto dodać, że kwalifikację olimpijską w Nassau wywalczyły żeńska, męska i mieszana sztafeta 4x400 metrów i żeńska sztafeta 4x100 metrów. Niezadowoleni z Bahamów wracają jedynie zawodnicy drużyny 4x100 metrów.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Bułka: Choroba nie przekreśliła marzeń
"Lewy" zagrożony? Potrzebuje cudu