To on stoi za sukcesem Natalii Kaczmarek. "Gdy ruszyły, stres był ogromny"

PAP / Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek i Marek Rożej
PAP / Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek i Marek Rożej

- Ciśnienia na rekord nie było, ale jeśli zdrowie pozwoli, jej wyniki będą jeszcze lepsze - przekonuje Marek Rożej, trener Natalii Kaczmarek. W środę sprinterka zdobyła srebrny medal MŚ w lekkoatletyce w biegu na 400 metrów.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Z Budapesztu - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty[/b]

Pierwszy dla Polski kobiecy medal globalnej imprezy w biegu na 400 metrów od czasów Ireny Szewińskiej stał się faktem. W środę Natalia Kaczmarek wywalczyła srebro na mistrzostwach świata w Budapeszcie. To drugi krążek dla Biało-Czerwonych na trwającej do niedzieli imprezie.

Sukces ma zawsze wielu ojców, jednak w przypadku naszej sprinterki trzeba oddać co należne Markowi Rożejowi, który od lat prowadzi zawodniczkę. Współpraca przyniosła jej dwa medale igrzysk olimpijskich, dwa medale mistrzostw Europy i teraz srebro MŚ.

Szkoleniowiec wyznał, że choć od finału biegu na 400 metrów minęło kilkanaście godzin, jeszcze do niego nie dotarło, czego dokonała jego sprinterka.

- Jeszcze to do mnie nie dotarło. Dwa medale olimpijskie mają może większą rangę, ale nieporównywalnie większa satysfakcja i radość jest teraz z sukcesu indywidualnego. Byłem bardzo spokojny przed biegiem, nawet byłem tym zaskoczony. Ale gdy ruszyły, stres był ogromny - powiedział.

Rożej był bardzo zadowolony z realizacji założeń taktycznych przez Polkę.

- Uważam, że Natalia pobiegła perfekcyjnie taktycznie. Jej międzyczasy były niezwykle szybkie, na 300 metrów miała 35,92 s, czyli szybciej niż jej rekord życiowy. Czy coś nas zaskoczyło? Nic, zakładaliśmy, że bieg tak będzie wyglądał, że Natalia wyjdzie na ostatnią prostą w sąsiedztwie najgroźniejszych rywalek i że wtedy będzie walczyć o medal. Wszystkie rywalki były rozpracowane, niczym nas nie zaskoczyły. Ucieszył nas rozkład torów, że Lieke Klaver i Marileidy Paulino znalazły się przed Natalią.

Szkoleniowiec, który jest również trenerem sztafety męskiej 4x400 metrów, zapowiada, że jeśli tylko nie przytrafią się kontuzje, Natalia Kaczmarek będzie jeszcze szybsza.

- Cel jest taki, żeby przesuwać granice, bić rekordy. W dalszym ciągu Natalia ma duże rezerwy w sile i w wytrzymałości. Jeśli zdrowie pozwoli, wyniki będą jeszcze lepsze. Można zwiększyć obciążenia, wiem, że ją na to stać. Mamy kilka lat progresji wynikowej przed sobą - przekonywał.

A już w przyszłym roku igrzyska w Paryżu. Rożej ujawnił, że ostatnie lata są podporządkowane właśnie tej imprezie. - Od dawna planujemy rozwój jej kariery pod igrzyska w Paryżu. Wszystko jest temu podporządkowane, dlatego właśnie zostawiliśmy sobie rezerwy w treningach.

Tam jednak poziom będzie tylko wyższy. Na bieżni w biegu na 400 metrów kobiet mogą pojawić się choćby Sydney McLaughlin czy Femke Bol. To jednak jest dla Rożeja bardzo wątpliwe.

- Zobaczymy. Pamiętajmy, że obie nie biegały na wielkich imprezach płaskiego dystansu, tylko płotki. Holenderka pozwalała to sobie tylko na mistrzostwach Europy. Tutaj brakowało tylko Shaunae Miller-Uibo, jej powrotu się spodziewamy. Z kolei Salwa Eid Naser ostatni raz biegała w 2019 roku w Doha.

Polscy kibice chcieliby, by Kaczmarek ustanowiła też nowy rekord Polski w biegu na 400 metrów należący od 1976 roku do Ireny Szewińskiej (49,28 s). Czy jest na to szansa jeszcze w tym sezonie? Zawodniczka ma jeszcze przed sobą kilka startów.

- Żadnego ciśnienia na rekord nie było i nie ma. Nigdy nie zakładaliśmy presji na cyferki. Liczy się systematyczność i utrzymywanie się na wysokim poziomie w ciągu sezonu. Czy utrzyma koncentrację do końca? Nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji, do finału Diamentowej Ligi jeszcze daleko. Jeśli będzie zmęczona psychicznie, to zrozumiem. Wtedy końcówkę sezonu potraktujemy bardziej treningowo - ujawnił trener.

ZOBACZ WIDEO: Polski medalista MŚ niedoceniany? "To trochę przykre"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty