Gdy przed rokiem polska sztafeta mężczyzn 4x400 metrów awansowała do finału mistrzostw świata w Eugene, jej start w tegorocznym czempionacie wydawał się zaklepany. Według regulaminu wszystkie osiem reprezentacji z finału uzyskuje takie prawo.
Jednak w ostatniej chwili organizatorzy dołączyli do finału w Eugene ekipę Botswany. Kto by się spodziewał, że ta decyzja będzie miała dla Polaków tak duże konsekwencje... W finale nasza drużyna zajęła bowiem dziewiąte, ostatnie miejsce, a przepisy mówią jasno - kwalifikacje do kolejnych MŚ uzyskuje tylko osiem najlepszych sztafet...
O awans do MŚ w Budapeszcie Polacy mogli dostać się z rankingu. Długo zajmowali w nich jedno z premiowanych ośmiu pozycji, jednak kilka tygodni temu spadli "pod kreskę". Ostatnią szansą był występ w specjalnym biegu na mistrzostwach kraju w Gorzowie Wielkopolskim.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #4. Anna Kiełbasińska walczy nie tylko z rywalkami. "Od dwóch lat jestem na lekach"
Aby zapewnić sobie udział w najważniejszej imprezie sezonu, Polacy musieli uzyskać czas lepszy niż 3:01:80 s.
W rywalizacji z ekipami RPA, Barbadosu i Słowenii Maksymilian Szwed, Igor Bogaczyński, Karol Zalewski i Kajetan Duszyński okazali się najlepsi, jednak ich czas okazał się zbyt słaby. Na mecie zmierzono im wynik 3:02,36 s. Zabrakło więc trochę więcej niż pół sekundy.
Orientacyjne międzyczasy Polaków w sztafecie 4x400 metrów:
— Tomasz Wieczorek (@t_wieczorek) July 29, 2023
Maksymilian Szwed 46.6
Karol Zalewski 45.5
Igor Bogaczyński 45.5
Kajetan Duszyński 44.7
W Budapeszcie nie zobaczymy więc męskiej sztafety 4x400 m, bardzo osłabiona uda się tam z kolei drużyna kobiet. Z różnych powodów z występu zrezygnowały Justyna Święty-Ersetic, Małgorzata Hołub-Kowalik, Iga Baumgart-Witan a niepewny jest wyjazd na imprezę Anny Kiełbasińskiej.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty