[b]
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Ten rok układa się dla pani doskonale. Najpierw srebro halowych mistrzostw Europy w Stambule, a teraz złoty i srebrny medal podczas drużynowych mistrzostw Europy. Skąd tak dobre wyniki?[/b]
Ewa Swoboda (najlepsza polska zawodniczka w biegu na 100 metrów): Tak naprawdę nic wielkiego w moim w podejściu do sportu się nie zmieniło. Treningi wyglądają podobnie jak w poprzednich latach, więc może po prostu praca z ostatnich sezonów zaczyna przynosić odpowiednie efekty. Czuję się szybka i liczę na kolejne znakomite starty.
Tuż po starcie w Igrzyskach Europejskich mówiła pani, że od teraz sport jest zdecydowanie najważniejszy w pani życiu.
Faktycznie w moim życiu liczą się teraz przede wszystkim treningi. Pozostałe aktywności uzależniam od tego, co dzieje się na bieżni. To, co robię, traktuję bardzo poważnie, a inne sprawy muszą poczekać na swój czas.
Podobno na dzień ojca zrobiła pani swojemu tacie prezent, którym jest... nowy tatuaż. To prawda?
Nic więcej na temat nie mogę powiedzieć. To będzie prezent dla mojego taty, ale szczegóły są na razie tajemnicą.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #1. Zaskakujące wyznanie Adrianny Sułek. "Nie chciałam już trenować"
W tym roku kibice mogą oglądać panią nie tylko na bieżni, ale także w reklamach telewizyjnych jednego z dużych banków. Jak odnalazła się pani w roli aktorki?
Na planie zdjęciowym było fajnie, ale aktorką na pewno nie zostanę. Cieszę się, że nie musiałam nic mówić, bo pewnie stresowałabym się jeszcze bardziej. Na początku trema była spora, bo zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Ekipa była jednak w porządku i wszystko poszło bardzo sprawnie.
Co jest trudniejsze - trenowanie do biegu na 100 metrów, czy granie w reklamach?
Dla mnie zdecydowanie trudniejszy jest każdy trening na bieżni. Nagrania do reklamy traktowałam jako zabawę i nie musiałam się na nich skupiać aż tak bardzo, jak na każdym ćwiczeniu podczas zajęć.
Jak to się stało, że to właśnie pani zagrała w tej reklamie?
To była dla mnie spora niespodzianka, a agencja sama się ze mną skontaktowała. Do tej pory niewielu lekkoatletów miało okazję zagrać w reklamie telewizyjnej, dlatego tym bardziej ucieszyłam się z tej propozycji. To też dobra okazja do promowania lekkiej atletyki.
Na planie zdjęciowym była pani z piosenkarzem Dawidem Podsiadłą. Jak wrażenia?
Przyznam szczerze, że słucham innej muzyki, ale współpracowało nam się bardzo dobrze. Dawid to normalny chłopak ze Śląska, więc dogadaliśmy się bez problemów.
Po raz kolejny w tym roku startowała pani na Stadionie Śląskim i znów trybuny były praktycznie puste. Ma pani pomysł, dlaczego ludzie nie chcą oglądać lekkoatletyki?
Słaba promocja zawodów to jedno, ale trzeba także przyznać, że zawody lekkoatletyczne są za długie. Nawet dla największych fanów problemem może okazać się wysiedzenie na trybunach czterech, czy pięciu godzin. Trzeba coś z tym zrobić, bo smutno się startuje na niemal pustym obiekcie. Na ulicach Katowic widziałam sporo plakatów reklamujących Igrzyska Europejskie w Krakowie. Dopiero małym druczkiem było napisane, że rywalizacja lekkoatletów odbywa się w Chorzowie. To też mogło mieć znaczenie.
Podczas zawodów w Chorzowie dużo mówiło się o braku medali za występ w Igrzyskach Europejskich. Pani swój dostała?
Śmieje się, gdy tylko o tym myślę. Naprawdę poważnie brałam pod uwagę, by dla żartów pojechać do Krakowa i odebrać swój złoty medal od jakiegoś urzędnika. Pierwsze informacje wskazywały, że to właśnie tam będą rozdawać nam medale. Teraz to się zmieniło i medale zostaną wręczone podczas mistrzostw Polski. To jednak nie to samo, bo nie usłyszymy Mazurka Dąbrowskiego. Pierwszy raz w mojej karierze medal zostanie wręczony na innych zawodach i to odbywających się ponad miesiąc później. Brzmi to absurdalnie i na pewno nie będzie cieszyć tak samo.
Potrafi pani wytłumaczyć, dlaczego nie zrobiono dekoracji na stadionie podczas zawodów?
Nie chce krytykować organizatorów, choć widać było, że podczas tych zawodów mało rzeczy funkcjonowało prawidłowo. Do końca liczyłam, że dostaniemy medale pod sam koniec zawodów. Tak się nie stało, ale najnowszy pomysł i tak jest lepszy od wysyłania nam medali pocztą. Dopytywałam o to kilka razy, bo widziałam, że medal jest naprawdę piękny, a poza tym liczę na kolejną maskotkę do kolekcji.
Jakie ma pani plany na kolejne tygodnie tego sezonu?
Już w najbliższy piątek start w Lozannie podczas zawodów Diamentowej Ligi. Potem 16 lipca znów wracam na Stadion Śląski i będę rywalizowała na Memoriale Kamili Skolimowskiej w ramach Diamentowej Ligi. Potem mistrzostwa Polski w Gorzowie i mistrzostwa świata w Budapeszcie.
Ma pani jakieś szczególne marzenie na ten rok?
Zejść poniżej 11 sekund na sto metrów. To jednak nie jest marzenie, tylko normalny cel. Jestem coraz bliżej tego wyniku. Cieszy mnie, że ostatnio ustabilizowałam się poniżej 11.10, a teraz muszę jedynie czekać na swój dzień. Przed zawodami muszę się porządnie wyspać, pojeść i liczyć, że będę miała odrobinę szczęścia. Na razie nie mogę narzekać, bo od zeszłego roku wszystko idzie zgodnie z planem.
Motywacji do pracy dodaje także coraz lepsza postawa koleżanek ze sztafety 4x100 m. Po srebrnym medalu podczas ostatnich ME, teraz doszło kolejne wicemistrzostwo.
Cieszy to, że w końcu mamy mocną drużynę, a inne dziewczyny też biegają coraz szybciej. Nie miałyśmy wiele okazji, by potrenować zmiany, a i tak uzyskałyśmy jeden z najlepszych czasów w historii polskiej lekkoatletyki. Tak można biegać!
Przed sezonem zapowiadała pani, że w tym roku zamierza perfekcyjnie wyrobić sobie mięśnie brzucha. Jak idzie z tym postanowieniem?
Idealnego sześciopaku na brzuchu wciąż nie mam, ale mocno nad tym pracuję. Obiecałam sobie, że on w tym roku się pojawi i mam nadzieję, że wywiążę się z tego. Nie chodzi tylko o same ćwiczenia, ale trzymanie się diety i niemal całkowitą rezygnację ze słodyczy. A do nich mam akurat dużą słabość.
Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Majewski jasno o pustkach na Stadionie Śląskim
"To delikatna patologia". Polacy grzmią