O śmierci Tima Lobingera niemieckie media poinformowała jego rodzina. Wybitny tyczkarz zmarł 16 lutego w Monachium po ciężkiej chorobie. Jak przekazał "Bild", 50-latek odszedł spokojnie w gronie rodziny. "Walki nie przegrał, ale wygrał ją na swój sposób. Prosimy dla dobra rodziny powstrzymać się od dalszych pytań" - przekazano w krótkim oświadczeniu.
U Niemca w 2017 roku wykryto agresywny rodzaj białaczki. Chemioterapia i leczenie komórkami macierzystymi początkowo przyniosło efekt i wrócił do zdrowia.
Jednak w 2022 roku choroba wróciła. Wtedy usłyszał od lekarzy, że jego stan jest ciężki. Nie było dla niego lekarstwa, rak był zbyt agresywny.
- Powiedzieli mi, żebym podomykał niezałatwione sprawy, zajął się kwestią pogrzebu i pożegnał z rodziną. Bo może zostało mi zaledwie kilka miesięcy życia - mówił w rozmowie z dziennikiem "Bild".
Lobinger największe sukcesy odnosił na początku XXI wieku. W 2003 roku został halowym mistrzem świata. Był także dwukrotnym mistrzem Europy w hali. Dwa razy startował na igrzyskach olimpijskich. W 1996 roku w Atlancie był siódmy, a osiem lat później w Atenach jedenasty.
W 1997 roku jako pierwszy Niemiec w historii pokonał wysokość 6 metrów. Po zakończeniu kariery pracował jako trener przygotowania fizycznego w występującym w Bundeslidze RB Lipsk. Był także trenerem personalnym Joshuy Kimmicha.
W Niemczech był bardzo popularną osobą. Brał udział w kilku programach telewizyjnych z udziałem celebrytów, w tym w "Tańcu z Gwiazdami". Wydał też książkę, w której opisał swoją walkę z chorobą.
Czytaj także:
Szok. Taki MKOl ma plan dla rosyjskich i białoruskich sportowców
Pia Skrzyszowska doceniona. Duże wyróżnienie