To był najbardziej wyczekiwany przez polskich kibiców finał podczas szóstego dnia mistrzostw. "Aniołki Matusińskiego" przystępowały do obrony mistrzowskiego tytułu sprzed czterech lat.
Wówczas złoto Biało-Czerwone wywalczyły w dramatycznych okolicznościach. Pomiędzy biegiem indywidualnym a sztafetą było zaledwie 90 minut przerwy. W obu tych biegach najlepsza była Justyna Święty-Ersetic.
Podczas tegorocznych mistrzostw świata polski zespół dopadły problemy i wewnętrzne konflikty. Efektem był brak awansu do finału. W Monachium udało się poprawić sytuację i awansować do czołowej ósemki.
Biorąc pod uwagę wyniki osiągane w tym sezonie, Polki miały czwarty czas - lepsze rezultaty wywalczyły już w tym roku Brytyjki, Belgijki oraz Holenderki z fenomenalną Femke Bol.
Decyzją sztabu na pierwszej i ostatniej zmianie pojawiły się liderki - Anna Kiełbasińska i Natalia Kaczmarek. Brązowa medalistka biegu indywidualnego mocno ruszyła i Biało-Czerwone znalazły się w czołówce.
Później Iga Baumgart-Witan i Justyna Święty-Ersetic trzymały się na czwartej pozycji. Na tej lokacie pałeczkę przejęła Kaczmarek.
Wicemistrzyni Europy zaatakowała na ostatniej prostej. Wyprzedziła reprezentantki Wielkiej Brytanii i Belgii i rzutem na taśmę wydarła srebro!
Zwyciężyły Holenderki, które do triumfu poprowadziła niesamowita Femke Bol. Dla 22-latki to trzecie złoto w Monachium. Do tej pory wygrywała w biegach indywidualnych na 400 metrów (dystans płaski i przez płotki).
To już 11. medal dla Polski podczas ME w Berlinie. Biało-Czerwoni wywalczyli 2 złote, 5 srebrnych i 4 brązowych krążków.
Czytaj także:
- Wielki sukces Anny Wielgosz. "Myślałam o zakończeniu kariery"
- Kolejna Polka w półfinale. Klaudia Wojtunik mocno finiszowała
ZOBACZ WIDEO: Na ten dzień czekaliśmy. Tylko spójrz, co zrobiła Anita Włodarczyk