Adrianna Sułek znakomicie spisała się na MŚ w lekkoatletyce w Eugene. Zajęła w siedmioboju czwarte miejsce, bijąc rekord Polski, który przez 37 lat dzierżyła Małgorzata Nowak.
Po zakończeniu rywalizacji w USA Sułek zaatakowała PZLA. Nie gryzła się w język.
- To, co robi Polski Związek Lekkiej Atletyki, to rzucanie kłód pod nogi. Oni są jedynymi hamulcowymi w moim rozwoju. Mój wynik to nie jest w żaden sposób ich sukces - mówiła polskim dziennikarzom czwarta siedmioboistka MŚ w Eugene.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
23-latka podkreśliła, że mówi w imieniu nie tylko swoim, także innych reprezentantów Polski, którzy mają pretensje do związku. Ilu? Padło hasło: "co najmniej połowa kadry" (więcej o konflikcie, w tym wypowiedź Marcina Lewandowskiego, można przeczytać TUTAJ>>).
Nie trzeba było długo czekać na reakcję ze strony związku. Wiceprezes PZLA Tomasz Majewski, w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem ze sport.pl, odniósł się do zarzutów formułowanych przez Sułek.
Zalecił lekkoatletce więcej pokory ("To jedna z kluczowych cech charakteru, żeby odnosić w sporcie sukcesy"). - Jak człowiek nie wie, o czym mówi, to może mówić bzdury. Przecież 99 proc. szkolenia Ady wisi na związku. Bez tego musiałaby siedzieć w domu - stwierdził Majewski w sport.pl.
Zrobiło się ogromne zamieszanie, na które zareagować postanowiła Monika Pyrek, była reprezentantka Polski w lekkoatletyce.
"Nie wierzę, że te słowa padły #szok. Nic się nie zmieniło w sposobie komunikacji na linii związek - zawodnicy..." - napisała na Twitterze była tyczkarka, wklejając link do rozmowy z Tomaszem Majewskim.
- Szokuje mnie cała ta sytuacja. To, że nie ma wspólnej linii komunikacji między związkiem a zawodnikami. A przecież to są naczynia połączone: nie byłoby zawodników, to po co miałby być związek i na odwrót: związek jest potrzebny, żeby zawodnicy mogli funkcjonować w spokoju, w zapewnionych i wspólnie ustalonych jak najlepszych warunkach - powiedziała Monika Pyrek w wywiadzie dla sport.pl.
Wicemistrzyni świata i Europy w skoku o tyczce ujawniła przy okazji ciekawy fakt. W poprzednich wyborach w PZLA kandydowała do zarządu. Chciała zajmować się relacjami na linii PZLA - zawodnicy, czyli tym, co obecnie wyraźnie szwankuje. - Niestety, w głosowaniu delegatów nie uzyskałam potrzebnego poparcia - wyjaśniła sport.pl.
Mistrzostwa świata w Eugene potrwają do 24 lipca. Polska ma na razie na koncie trzy medale - złoty (Pawła Fajdka w rzucie młotem) oraz dwa srebrne (Katarzyny Zdziebło w chodzie na 20 km i Wojciecha Nowickiego w rzucie młotem).
Czytaj także: To naprawdę wydarzyło się podczas finału